Trwa ładowanie...

Nieznane fakty ze sprawy "Skorpiona". Można było uniknąć kilkunastu zbrodni

Nieudolność organów ścigania i skupienie się na "Solidarności" były głównymi przyczynami porażki milicji, która przez lata ukrywała niewygodną prawdę. Dlaczego morderca dwóch kobiet wyszedł na wolność i mógł dalej "polować"?

Nieznane fakty ze sprawy "Skorpiona". Można było uniknąć kilkunastu zbrodniŹródło: archiwum sądowe
d4at2ad
d4at2ad

Paweł Tuchlin atakował samotne kobiety przez dziewięć lat. Na początku lat 80. przydomek "Skorpion" budził grozę na pomorzu, kiedy sprawę seryjnego mordercy i gwałciciela opisywały lokalne i ogólnopolskie media. Tuchlin zawisł na szubienicy w 1987 r. jako przedostatnia ofiara kary śmierci, jednak historia zwyrodnialca grasującego z młotkiem cały czas budzi zainteresowanie. I jak przekonuje Krzysztof Wójcik w swojej najnowszej książce, nie wszystkie wątki dotyczące "Skorpiona" były dotychczas powszechnie znane.

Historia Tuchlina była przedmiotem uwagi dziennikarzy, pisarzy czy dokumentalistów, którzy przez lata starali się opowiedzieć o zbrodniach największego seryjnego mordercy w historii Polski. "Nie ma drugiego takiego mordercy, który by tyle kobiet zabił lub okaleczył" – podkreślił Krzysztof Wójcik, autor nowo wydanej książki "Skorpion". Pierwszej tak kompletnej i szczegółowej publikacji, która skupia się nie tylko na atakach Tuchlina, ale także na dochodzeniu, działaniu grupy operacyjnej czy kulisach schwytania psychopaty.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

- Ta historia nigdy nie była tak dobrze opowiedziana jak chociażby "Wampira z Zagłębia" czy Leszka Pękalskiego – dodaje Wójcik, który jako pierwszy wyciągnął na światło dzienne nieznane fakty z 1980 r. Okazuje się, że już trzy lata przed ostatecznym ujęciem Tuchlina zabójca był w rękach milicji. - Sprawa zatrzymania w 1980 r. nie została nigdy ujawniona. Po drugim zabójstwie został wypuszczony, a przecież gdyby milicja odkryła, z kim ma do czynienia, nie doszłoby do kilkunastu kolejnych ataków – podkreśla autor książki.

d4at2ad

Do rzeczonego zatrzymania doszło w marcu 1980 r. w Kiełpinie Górnym. W tamtym czasie Tuchlin grasował na samotne kobiety od pięciu lat i miał już na sumieniu co najmniej dwie ofiary śmiertelne. Zazwyczaj atakował je młotkiem owiniętym bandażem, który chronił go od zimna stalowego obucha, gdy nosił narzędzie wetknięte za pasek spodni. Upatrzoną kobietę uderzał w głowę dopóty, dopóki nie przestawała stawiać oporu. Miał opinię seryjnego zabójcy, ale wbrew pozorom nie polował, by zabić. Jego ataki miały przede wszystkim charakter seksualny, a w drugiej kolejności rabunkowy. Atakował z myślą o zaspokojeniu popędu, czego nie zaznawał w małżeństwie. Z nieprzytomnymi lub umierającymi kobietami mógł się "kochać" lub "pieścić" (takich sformułowań Tuchlin używał w zeznaniach) na własnych zasadach. "Nie wiem, dlaczego pierwszy raz wziąłem młotek. To samo z siebie tak wyszło. Potem już było prościej. Najważniejsze, że jak walnąłem w głowę, to dziewczyny były już spokojne" – zeznawał Tuchlin po zatrzymaniu w 1983 r.

archiwum sądowe
Źródło: archiwum sądowe

Trzy lata wcześniej w Kiełpinie Górnym śledził Wandę Starczewską. Na nieszczęście dla Tuchlina była ona żoną milicjanta, który zaalarmowany obecnością nieznajomego rzucił się w pościg za uciekającym mężczyzną. "Nazywam się Paweł Tuchlin. Ja tylko wyszedłem na spacer. Chciałem zaczerpnąć świeżego powietrza… Nic złego nie zrobiłem" – tłumaczył się Starczewskiemu, który dopadł go i wylegitymował. Nie dając wiary jego zapewnieniom, domownicy wezwali milicję.

Po kilku godzinach pod dom podjechała biało-niebieska nyska. Dwaj funkcjonariusze zabrali Tuchlina na komisariat do Gdańska, gdzie następnego dnia doszło do przesłuchania. Człowiek, który za trzy lata będzie nazwany "Skorpionem" i stanie się najbardziej poszukiwaną osobą w kraju (nie licząc działaczy "Solidarności"), otwarcie opowiadał o wcześniejszej odsiadce za kradzież i aktualnej pracy w ZNTK w Gdańsku-Przeróbce. Sierżant Józef Michałowski z gdańskiego posterunku przeczytał wcześniej notatkę, w której widniało podejrzenie o próbę popełnienia gwałtu przez Tuchlina:

d4at2ad

"Starał się, aby go nie zauważono, tzn. chował się za przydrożne drzewa oraz krzaki, aż doszedł do zabudowań, gdzie schował się w krzakach i tam został ujęty przez domowników. Przy w/w znaleziono okulary słoneczne oraz dwa paski, w związku z czym zachodzi podejrzenie o dokonywanie gwałtów". Autor "Skorpiona" pisze, że Michałowski w ogóle nie zapytał o wątek gwałtu i "nie wyczuł, że Tuchlin specjalnie opowiada o kradzieżach, żeby odciągnąć go od podejrzeń o zabójstwa".

Co znamienne, tego samego dnia Starczewski zawiózł podobną notatkę na komendę miejską. "Do pisma dołączył metalowy wiązar, który znalazł na swojej werandzie już po zabraniu Tuchlina z domu. (…) Pręt i pismo Starczewskiego zaległy w papierach komendy miejskiej na Świerczewskiego" – donosi Wójcik. Kiedy Michałowski wreszcie dostał notatkę milicjanta, który złapał Tuchlina, podejrzany "już był w hotelu na Siennej. Milicjant z Gdańska nie próbował tej sprawy wyjaśnić. Metalowy wiązar zawieruszył się gdzieś na komendzie na Świerczewskiego i nigdy nie dotarł do Michałowskiego. Podobny los spotkał kartkę z nazwiskami dziewcząt, którą znaleziono przy Tuchlinie. Nie wiadomo, kim były te kobiety, po co Tuchlin notował ich dane, do czego mu służyły…" – ujawnia Krzysztof Wójcik.

Świnie skradzione przez Tuchlina naprowadziły milicję na trop "Skorpiona"/archiwum sądowe
Źródło: Świnie skradzione przez Tuchlina naprowadziły milicję na trop "Skorpiona"/archiwum sądowe

"W marcu i kwietniu 1981 roku prokuratury w Starogardzie Gdańskim, Malborku i Gdańsku umorzyły śledztwa po zabójstwach trzech kobiet w 1980 roku. Tylko po morderstwie Wandy Koszyńskiej sprawdzono dwustu pięćdziesięciu mężczyzn. Prawdziwego mordercy nie wykryto. Zatrzymanego w marcu 1980 roku Pawła Tuchlina nikt ponownie nie przesłuchał. Notatka o jego ujęciu nadal tkwiła jedynie w papierach oficera dyżurnego komisariatu II w Gdańsku na ul. Piwnej" – czytamy w "Skorpionie".

d4at2ad

- Nie było centralnej bazy danych. Śledztwa były prowadzone w różnych komisariatach i dopiero kiedy powstała grupa operacyjna [w styczniu 1983 r. – dop. JZ], wrzucono wszystko do jednego wora – mówił mi Wójcik, opowiadając o ograniczeniach tamtych czasów i nieudolności milicji. A także o "chłopskim sprycie" samego Tuchlina, który napadał, gwałcił, mordował i okradał ofiary w latach 1975-1983.

- "Skorpion" to historia kryminalna, opisanie całego procesu śledczego plus kwestie związane z niewinnymi osobami, które były oskarżane po zbrodniach Tuchlina. Jeden człowiek odsiedział cztery lata w zakładzie psychiatrycznym za rzekome zabicie własnej żony – mówił mi Wójcik. - Sąd czy prokuratura z łatwością wsadzały niewinnych ludzi do aresztu czy szpitala psychiatrycznego bez mocnych dowodów.

Krzysztof Wójcik na podstawie dokumentów, blisko 40 tomów przeczytanych akt i rozmów ze świadkami, którzy żyją do tej pory, ukazał nie tylko historię zbrodniczej działalności "Skorpiona", ale także system, który wtedy funkcjonował. Kiedy 30 marca 1985 r. podpisano akt oskarżenia i skierowano sprawę Tuchlina do sądu, propaganda komunistyczna odtrąbiła wielki sukces organów ścigania. Oczywiście nikt wówczas nie wspominał o sytuacji sprzed trzech lat, gdy morderca wyszedł na wolność po pobieżnym przesłuchaniu. "Nikt też nie podnosił, że działalność 'Skorpiona' mogła trwać tak długo, bo władze i kierownictwo MSW były głównie zainteresowane w tym czasie ściganiem członków 'Solidarności'. Psychopata mógł działać przez dziewięć lat" – kwituje Krzysztof Wójcik.

Książka "Skorpion" Krzysztofa Wójcika ukazała się 25 kwietnia 2018 r. nakładem wydawnictwa Muza S.A.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

O autorze:

Krzysztof Wójcik to jeden z najlepszych polskich dziennikarzy śledczych. Dwukrotny laureat nagrody Grand Press za publikacje o korupcji w pomorskim wymiarze sprawiedliwości i na wydziale prawa Uniwersytetu Gdańskiego. Dwukrotnie nominowany do nagrody Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego, laureat "Złotego Notesu" Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich za całokształt pracy reporterskiej. Autor pierwszej w Polsce biografii jednego z najbogatszych Polaków - "Depresja miliardera. Historia Ryszarda Krauzego" (2015), książki "Mafia na Wybrzeżu" (2016) oraz "Psy Wojen: Od Indochin po Pakistan - polscy najemnicy na frontach świata" (2017).

d4at2ad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4at2ad

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj