Nie tak łatwo pokonać wampira. Recenzja komiksu "Książę Nocy 3: Pełnia. Dziennik Maksymiliana"
Cykl „Książę Nocy” to bez wątpienia niezwykle atrakcyjna lektura dla wszystkich wielbicieli komiksowych horrorów, dlatego można się tylko cieszyć, że Egmont po wydaniu w ubiegłym roku prequela „Pierwsza śmierć'' postanowił przypomnieć całość opowieści o wampirze Kerganie.
Dzięki temu czytelnicy w kilkumiesięcznych odstępach otrzymują zbiorcze wydania dwóch oryginalnych albumów. W przypadku tego tomu są to „Pełnia” i „Dziennik Maksymiliana”, które należą do zdecydowanie najlepszych w całej serii.
Wydarzenia przedstawione we wcześniejszych częściach sprawiły bowiem, że dziennikarz Vincent Rougemont nie tylko doskonale sobie zdaje sprawę z tego, kto jest jego przeciwnikiem, ale również wie, jakie działania musi podjąć, aby móc go pokonać. Główny pozytywny bohater praktycznie nie może też liczyć na żadne wsparcie, bo przecież nikt rozsądnie myślący nie uwierzyłby w jego opowieść o wampirze grasującym w XX-wiecznym Paryżu pod przykrywką wirtuoza skrzypiec. Co gorsza, Kergan zna słaby punkt dziennikarza – miłość do pięknej Elizy…I to właśnie walka Vincenta o ocalenie ukochanej zdominuje fabułę „Pełni”, natomiast w „Dzienniku Maksymiliana” będziemy z zainteresowaniem obserwować, czy uda mu się wydostać ze szpitalu dla umysłowo chorych (to w sumie przecież nie jest nawet wielkie zaskoczenie, że do takiego miejsca trafia ktoś mówiący o walce z wampirami).
W obu tych epizodach Yves Swolfs przedstawia nie tylko zmagania Vincenta Rougemonta z Władimirem Kerganem, ale pozwala czytelnikom – podobnie jak we wcześniejszych częściach – śledzić równolegle przeżycia przodków dziennikarza. Ten ostatni poznaje bowiem ich losy z zapisków przekazywanych w rodzinie z pokolenia na pokolenia. I tak najpierw ciarki przechodzą nam po plecach, kiedy widzimy, jak Armand Rougemont – będący komisarzem z czasów rewolucji francuskiej – boleśnie się przekonuje, że wampiry istnieją nie tylko w ludowych opowieściach. Jak łatwo się domyślić, również historia żyjącego w XIX wieku profesora Maksymiliana Rougemonta nie skończy się szczęśliwie – ale za to emocji nam tutaj nie zabraknie.
Zarówno w „Pełni”, jak i w „Dzienniku Maksymiliana” możemy więc znaleźć trzymającą w napięciu fabułę z wieloma mrożącymi krew w żyłach scenami, a co ważne, Yves Swolfs zadbał również o kilka trudnych do przewidzenia zwrotów akcji. Jeżeli dodamy do tego znakomitą warstwę graficzną tych komiksów, to oczywiste jest, że fani opowieści grozy będą zachwyceni lekturą zarówno tego tomu, jak i całej serii.