Wierni nie wrócą do Kościoła. Winne są skandaliczne wypowiedzi biskupa
"Kiedy po kolejnych skandalach i żenujących wypowiedziach myślimy, że polskie władze kościelne osiągnęły już takie dno, że już naprawdę niżej się nie da upaść, oni pokazują, że pod tym względem nie ma dla nich rzeczy niemożliwych" - zauważa pisarz i dziennikarz Piotr Żyłka.
Wypowiedzi polskich hierarchów kościelnych gorszą nawet zadeklarowanych katolików. Piotr Żyłka po tym, co usłyszał od biskupów Marka Jędraszewskiego, a wieczorem od Antoniego Długosza, na długo będzie miał w głowie tę datę. "11 sierpnia 2021 zostanie zapamiętany jako dzień wstydu Kościoła katolickiego" - zapewnia autor "Sióstr z Broniszewic", smutną refleksją dzieląc się na swoim profilu na Facebooku.
Praktykującego katolika boli fakt, że niezwykle szkodliwe wypowiedzi padają przy okazji sprawowanej przez naczelnych polskich duchownych posługi duszpasterskiej.
Czemu akurat 11 sierpnia zapisze się w pamięci wiernych, jako dzień wstydu Kościoła katolickiego?
Zobacz: Skandaliczne słowa abpa Jędraszewskiego o bezpłodności. "Biskupi mają władzę absolutną"
Bo to właśnie wtedy do krakowskich pielgrzymów na Jasnej Górze przemawiał abp Marek Jędraszewski. Hierarcha podczas swojego kazania odwoływał się do Ewangelii, słów Jana Pawła II i kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Jednocześnie porównywał kobiety walczące o prawo do legalnej aborcji z działaniami Hitlera i komunistycznych władz, które traktowały ją "jako środek antykoncepcyjny". Podczas mszy oberwało się także Donaldowi Tuskowi i środowiskom brukselskim. Zdaniem Jędraszewskiego władze UE szkodzą Polsce. Dlaczego? Bo godzą się, by "na ich terytoriach wprowadzano ideologię LGBT uderzającą w godność kobiety i mężczyzny".
Jędraszewski "po raz kolejny nadużywając ambony, kompromituje Kościół" - pisze Żyłka. Niestety zanim feralny dzień się skończył, pisarz usłyszał jeszcze jedną wypowiedź polskiego biskupa, która zabolała i oburzyła go jeszcze mocniej.
Tym razem podczas Apelu Jasnogórskiego głos zabrał bp Antoni Długosz. Łączył wynikające z Ewangelii przesłanie miłości z obowiązkiem krycia księży pedofilów. Nie tylko usprawiedliwiał w ten sposób zachowania biskupów, od lat kryjących podległych sobie księży, ale wręcz do tego właśnie namawiał.
- Biskup ma być miłosiernym ojcem. Sprzeniewierza się powołaniu, gdy staje się prokuratorem. Donoszącym sądom na grzeszącego syna. Daleka jest mu logika szatana, który oskarża bez znaku miłosierdzia. Jeżeli nie ma poprawy u grzeszącego księdza, to ksiądz winien wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, a nie miłosierny biskup - twierdził w trakcie rozważania modlitewnego Długosz.
Żyłka poglądy kościelnego hierarchy nazywa "pato-teologią". "To nie ludzie tracą wiarę. To Wy, biskupi, konsekwentnie rujnujecie nasz Kościół" - podkreśla pisarz.
"Już dawno przestałem wierzyć w zdolność wspomnianych i wielu innych hierarchów do usłyszenia jakiejkolwiek krytyki i autorefleksji. Niczego się nie uczą. I tylko potrafią powtarzać z oburzeniem, że 'wrogie siły atakują Kościół'. Albo tchórzliwie milczą, kiedy ich koledzy biskupi po raz kolejny udowadniają, że dla nich nie ma ostatecznej granicy dna" - z goryczą wyznaje Piotr Żyłka, który nie dziwi się Jakubowi Pankowiakowi, bohaterowi filmu "Zabawa w chowanego", wyznającemu, że "kontakty z biskupami w ostatnim roku zabiły w nim nadzieję bardziej niż potworne doświadczenia z dzieciństwa".
Trwa ładowanie wpisu: facebook