Trwa ładowanie...
recenzja
09-03-2015 09:25

Nie ma jednej prawdy, zwłaszcza na pograniczach

Nie ma jednej prawdy, zwłaszcza na pograniczachŹródło: Inne
dm230m2
dm230m2

„Ludzkie losy zderzone z nieubłaganym biegiem dziejów” [z anonsu wydawcy na okładce] to tworzywo nader wdzięczne, z którym dobre pióro może zdziałać cuda. Wiedzieli o tym wszyscy literaci, którzy jednym ze obszarów swej twórczości uczynili powieść historyczną, od nieocenionego Sir Waltera Scotta poczynając, poprzez Hugo, Dumasa ojca, Tołstoja, Sienkiewicza, Kraszewskiego, Undset, Gołubiewa, Bunscha, Druona, Waltariego, po autorów całkiem współczesnych, jak Eco, Mosse, Gregory czy Cherezińska. Czas płynie szybko i to, co niedawno było teraźniejszością, dla nas jest już historią, otwierając tym samym przed pisarzami nowe tereny do eksploatacji.

Toteż coraz częściej pojawiają się na rynku wydawniczym powieści z akcją osadzoną w XX wieku, gdzie potężnych i dramatycznych zwrotów dziejowych było aż nadto: dwie wojny światowe, pomiędzy nimi rewolucja październikowa i wielki kryzys gospodarczy, po nich ruchy wyzwoleńcze w Afryce, wojny w Wietnamie, na Bliskim Wschodzie i na Bałkanach, upadek komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej, nie licząc rozmaitych konfliktów i zmian na skalę regionalną, wystarczająco jednak silnych, by móc zatrząść utartymi szlakami, po których dotąd wiodły życiowe drogi mieszkańców. W pamięci Europejczyków szczególnie trwałym śladem odbił się nazizm i Holokaust; można zaryzykować twierdzenie, że jak nasz kontynent długi i szeroki, niewiele jest rodzin, które by w żaden sposób nie ucierpiały podczas pożogi, wznieconej przez sfrustrowanego austriackiego malarza i jego popleczników. Rzecz jasna, im bliżej epicentrum, tym bardziej niebezpiecznie, więc w krajach bezpośrednio objętych hitlerowską inwazją liczba ludzkich tragedii była
nieproporcjonalnie większa, niż, powiedzmy, w Szwecji czy Portugalii. W czasie takich wydarzeń najtrudniej jest na pograniczach, gdzie żyją obok siebie ludzie różnych narodowości, religii, wyznań; póki się ziemia pod nogami nie zachwieje, jakoś się lubią czy chociaż tolerują, ale wystarczy jakiś jeden impuls, by sąsiad, współpracownik, ba, nawet dalszy krewniak stał się wrogiem na śmierć i życie… Tak jak w dawnej Jugosławii albo na Wołyniu. Tak jak w Gdańsku.

Gdańsk przez ostatnich kilka wieków nigdy nie był w pełni polski i nigdy nie był w pełni niemiecki – bo nawet w złotych latach Rzeczpospolitej Obojga Narodów spora część jego mieszkańców, zwłaszcza najbogatszych kupców i rzemieślników, była Niemcami, a nawet pod panowaniem pruskim wciąż zamieszkiwała w nim pokaźna garstka ludzi mówiących po polsku i czujących się Polakami. Bohaterowie Skaz, kupiecka rodzina Hollenbachów, nie mają w sobie ani kropli polskiej krwi. A jednak, gdy Katarina Hollenbach-Winckler przyjeżdża na pogrzeb matki, we wspomnieniach z jej młodości pojawia się Gdańsk, nie Danzig, Motława, nie Mottlau, i ukochana babka Nina. Bo Kati dorastała w Gdańsku w całkowitym przekonaniu, że jest Polką…

Żeby się dowiedzieć, jak do tego doszło, trzeba się cofnąć wstecz o kilkadziesiąt lat, do początków XX wieku, kiedy to Ernest Hollenbach i jego angielska żona Margaret zostają rodzicami bliźniaczek Johanny i Henrietty. Trzeba przejść przez okres dorastania i młodości dziewcząt, przypadający na czas, gdy przed kobietami zaczyna się rysować perspektywa jakiej takiej niezależności, i równocześnie na lata, gdy wśród Niemców nastroje antypolskie przybierają na sile. Wtedy jedna z sióstr spotyka Polaka, w którym nie tylko nie umie widzieć wroga, ale też dostrzega coś, czego nie potrafi jej dać żaden rodak…

dm230m2

Osiemdziesiąt lat później w papierach po matce Katarina znajdzie dokument, który trzymano przed nią w tajemnicy; gdyby wcześniej znała jego treść, czy po śmierci babki szukałaby z takim samozaparciem jej mieszkającej w Niemczech siostry? Kim byłaby dziś i jakie nazwisko by nosiła? Na takie pytania nie ma łatwych odpowiedzi…

Autorce udało się świetnie wpasować losy ostatnich pokoleń rodziny Hollenbachów w historię niezwykłego miasta i dwóch sąsiadujących ze sobą narodów, którym to miasto było jednakowo bliskie. Aż nie do wiary, ile faktów historycznych mieści się w tych krótkich fragmentach, gdy pomiędzy poszczególnymi epizodami z życia bohaterów zostaje naświetlona aktualna sytuacja polityczna. I jak wiernie oddany jest sam Gdańsk, równie barwny i majestatyczny niezależnie od tego, czy zechcemy się przechadzać po Jopengasse, czy po Piwnej! Dwutorowa narracja, na przemian relacjonująca losy Ernesta, Margaret i ich dzieci lub opisująca obecne przeżycia i retrospekcje Katariny (w tle przewija się jeszcze odległy wątek, nawiązujący do chlubnej – jak sądzą dwudziestowieczni Hollenbachowie – historii rodu, pozostający jednak na marginesie głównej opowieści) skonstruowana jest na tyle spójnie, że mimo pewnych przeskoków czasowych da się na bieżąco orientować w chronologii wydarzeń. Charakterystyka psychologiczna postaci, choć
niespecjalnie rozbudowana, na potrzeby tego rodzaju fabuły jest całkowicie wystarczająca (trudniej byłoby może poradzić sobie z szerszym przedstawieniem przeżyć i motywacji Henrietty, lecz ona – myślę, że to świadoma decyzja autorki - pozostaje cały czas postacią drugoplanową, jej zachowania i postawę śledzimy oczami Johanny, a potem Katariny). Dodawszy do tego kształtny język i umiejętność dyskretnego trzymania czytelnika w napięciu, otrzymujemy udaną „literaturę środka”, nieaspirującą do miana literackiego eksperymentu dla szczególnie ambitnych, ale i niezniżającą się do poziomu bezrefleksyjnego czytadła. A jej przesłanie – przypominające nam, że prawda rzadko ma jedno jedyne właściwe oblicze i że historia potrafi w jednej chwili wykopać przepaść między bliskimi sobie ludźmi – czyni ją jeszcze bardziej wartościową lekturą.

dm230m2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dm230m2

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj