Nazywam się Kırmızı, Karmin, Karmazyn

Sułtan, jak zresztą wszyscy muzułmańscy władcy i dostojnicy, jest rozmiłowany w iluminowanych księgach, jego skarbiec mieści niezliczone, bogato zdobione rękopisy, a przy pałacu działa skryptorium, w którym kaligrafowie i malarze całymi dniami ślęczą nad pergaminowymi kartami, tracąc wzrok na tworzeniu miniatur zgodnych z kanonem sztuki.

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

W pół roku po przyznaniu tureckiemu pisarzowi, Orhanowi Pamukowi, literackiej Nagrody Nobla, a zarazem w pół roku po pierwszej polskiej premierze jego książki (Śnieg, Wydawnictwo Literackie), do naszych rąk trafia jego kolejna (choć chronologicznie o cztery lata wcześniejsza, bo wydana w Stambule w roku 1998) powieść, Nazywam się Czerwień, prawdziwy bestseller, przetłumaczony na ponad dwadzieścia języków, uhonorowany między innymi francuską „Prix du meilleur livre étranger” (Nagrodą dla najlepszej książki zagranicznej) i włoską „Premio Grinzane Cavour” w roku 2002, a rok później – prestiżową Międzynarodową Dublińską Nagrodą Literacką IMPAC. O czym zresztą nie ma sensu pisać, bo każdy dudek może to sobie znaleźć w Wikipedii.

Jest śnieżna zima 1591 roku, w Stambule panuje sułtan Murad III (nawiasem mówiąc prawdziwy kobieciarz, którego harem liczył tysiąc dwieście dam, a potomstwo przekroczyło setkę); miasto od półtora wieku jest stolicą Imperium Ottomańskiego (rozciągającego się od Algieru po Bagdad i od Mekki po Budapeszt) – i tak, jak kiedyś było centrum kultury bizantyjskiej, promieniującym na cały Bliski Wschód, tak i teraz jest stolicą nie tylko militarną i religijną, ale również artystyczną. Sułtan, jak zresztą wszyscy muzułmańscy władcy i dostojnicy, jest rozmiłowany w iluminowanych księgach, jego skarbiec mieści niezliczone, bogato zdobione rękopisy, a przy pałacu działa skryptorium, w którym kaligrafowie i malarze całymi dniami ślęczą nad pergaminowymi kartami, tracąc wzrok na tworzeniu miniatur zgodnych z kanonem sztuki. A dookoła toczy się życie: oddane żony czekają na mężów zaginionych na wojnie, wierni modlą się po meczetach, młodzi bawią się w kawiarniach. Tak przynajmniej wszystko wygląda z wierzchu. Gładko –
jak pergamin wygładzony muszlą-porcelanką. Jeśli jednak poskrobać głębiej (do skrobania służy specjalny nożyk, którym wydrapuje się nieudany kontur końskiej nogi albo krzywy zawijasik ornamentu), nic nie jest takie oczywiste. Żona, która w głębi serca wie, że jest wdową, chciałaby nowego ojca dla swoich dzieci; po kawiarniach wędrowni opowiadacze snują gorszące historie, otoczeni przez młodych malarzy i ich wielkookich kochanków, zaś wierni, zamiast się modlić, słuchają fanatycznego kaznodziei, który twierdzi, że kawa jest napojem szatańskim, a grzeszników należy solidnie obić. Jeśli nie ubić. Sułtan i inni władcy trzymają księgi w zapleśniałych skarbcach i traktują je jak potwierdzenie swojej władzy, podobnie jak kobiety – nic dziwnego, że zwycięzca w pałacu pokonanego najpierw zajmuje harem i bibliotekę – a malarzy traktują jak byle popychadła.

Na polecenie samego sułtana jeden ze skrybów, były ambasador w Wenecji, zachwycony tamtejszym stylem malarskim, tworzy sekretną księgę, która ma odejść od tradycyjnego kanonu i ustanowić pomost między stylem Wschodu a Zachodu; wysłana w darze weneckiemu doży, będzie dowodem, że Turkom nie są obce najnowsze zdobycze sztuki, a sułtan jest władcą potężnym i oświeconym. Żeby utrzymać pracę w tajemnicy, czterech głównych iluminatorów, Eleganta, Bociana, Oliwkę i Motyla, odesłano do domów, gdzie każdy z nich pracuje nad jakimiś fragmentami miniatury, nie znając całości. A wieczorami bawią się w kawiarni, rysując to psa, to drzewo, to kobietę, to monetę, to tytułową czerwień (kırmızı, z czego nasz karmin i karmazyn), zaś kawiarniany opowiadacz, meddah, wymyśla monolog rysunku. I z takich monologów składa się cała książka. Mówią miniatury, mówią ich twórcy, mówi młoda żona, mówi żydowska handlarka, mówi stary mistrz. Mówi też trup i morderca, bo właśnie od morderstwa książka się zaczyna: jeden z przyjaciół
zabija Eleganta i wrzuca jego ciało do studni. Teraz nic nie będzie już takie, jak wcześniej.

Nazywam się Czerwień można by oczywiście z łatwością zestawić z Imieniem Róży Eco (tam też kryminalna intryga zawiązuje się w skryptorium i jest tylko pretekstem do rozważań znacznie głębszych niż to, czy „lokaj zabił”) czy z intertekstualnymi rozważaniami Borgesa. Ale, podobnie jak Eco i Borges, Pamuk daje nam coś szczególnego i niepodrabialnego, swojego: wprowadza nas w obcą, nader wyrafinowaną kulturę, która wypracowała zupełnie inną siatkę pojęć i znaczeń na opisanie sztuki, niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni.

Przede wszystkim islam zakazuje przedstawiania żywych postaci – ale miniatura w książce to nie obraz przedstawiający osobny byt, a jedynie ilustracja tekstu, przedłużenie kaligrafii. Stąd też ludzie i zwierzęta nie zajmują, jak w malarstwie Zachodu, środka obrazu, bo to prowadziłoby do pychy; świat na obrazie jest widziany nie z pozycji śmiertelników, ale z góry, z tronu Allacha. Im kto ważniejszy, tym większy. Na karcie zaś widzimy nie konkret: człowieka, psa czy srokę, ale ideę: człowieczość, psiość i sroczość. Dzieło powstać powinno nie w wyniku twórczego myślenia artysty, ale w wyniku możliwie doskonałego i kunsztownego wypełnienia kanonu. Ten, kto ma własny, rozpoznawalny styl, grzeszy (choć równocześnie każdy malarz marzy o tym, żeby oddać w miniaturze swoją indywidualność). Łatwo z tego wywnioskować, że zaprowadzenie zachodnich wzorców, perspektywy i portretu, musi prowadzić do herezji. I to nie kryminalna intryga, romans czy koloryt lokalny są istotą powieści Pamuka, ale rozważania o naturze
sztuki, stylu, indywidualności artysty, różnic pomiędzy Wschodem a Zachodem.

A że w dodatku jest to powieść napisana fantastycznie, barwna, żywa, kusząca orientalnym bogactwem, pełna zmysłowości – pięknych kobiet, barczystych, gibkich mężczyzn i gazelookich chłopców, czerpiąca pełnymi garściami z tradycji wschodnich meddahów, czyli całego skarbca opowieści na każdą okazję, a przede wszystkim: mądra i pełna rozmaitych znaczeń, to sobie mogę napisać na koniec, bo czemu nie? Ale przekonać się o tym trzeba już samemu. Prawie sześćset stron, a idzie jak z płatka.

Wybrane dla Ciebie

Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]