Mroczne popołudnie nie ma raczej szansy pokonać * Opiekunów* tegoż autora ani pod względem treści, ani bohaterów, ani też żadnym innym, ale nie ma to najmniejszego znaczenia. Grunt, że autor znów jest w dobrej formie i serwuje czytelnikom danie, które wychodzi mu najlepiej – sensacyjno-kryminalny miks, okraszony odrobiną nadprzyrodzoności i niesamowitości, z dobrze wykreowanymi postaciami zarówno głównych, jak i drugoplanowych bohaterów. To tych pierwszych zalicza się Amy Redwing, założycielka fundacji Golden Heart zajmująca się ratowaniem psów rasy golden retriever. Nickie, jeden z ocalonych przez nią psów, staje się wcale niepomniejszym jej bohaterem ze względu na swoje umiejętności. Amy już raz udało się uciec od trudnej i dramatycznej przeszłości, ale teraz ta zaczyna się o nią upominać. Na szczęście nie jest sama. Obok niej staną nie tylko wierni psi przyjaciele, ale także ten ludzki architekt Brian, który również zostanie
uwikłany w morderczą intrygę.
Kim jest złowroga, mroczna i bezwzględna Moon Girl oraz towarzyszący jej Harrow? Dlaczego żywią wrogie uczucia do naszych dobrych charakterów? Intryga, jaką snuje w tej powieści Koontz jest fascynująca od początku do końca, a jej finał naprawdę zaskakuje. Znów widać mistrzostwo autora w tworzeniu powieści porywających, żywych, pobudzających wyobraźnię, takich, które czyta się błyskawicznie, bez możliwości oderwania się od nich choćby przez chwilę.
Można mieć pretensje do autora o samo zakończenie, ale chyba nie byłoby to właściwe. Doskonale wpisuje się ono w konwencję powieści, mimo iż nie należy do najbardziej wiarygodnych. Powieść to starcie dwóch najczystszych postaci dobra i zła. *Dobra, któremu w trakcie lektury kibicuje się z całych sił i zła, które przeraża swą mocą. *