Hjalmar Soderberg to szwedzki klasyk, który dopiero od niedawna zagościł na półkach księgarń. Znany dziennikarz, ale także krytyk literacki, a nawet autor esejów, krytykujących protestancki kościół i chrześcijaństwo, tym razem postanowił przedstawić nam cząstkę siebie. A właściwie co doprowadziło do tego, iż stał się tym, kim był. Napisana w 1901 roku autobiograficzna powieść Młodość Martina Bircka opowiada jego drogę do utraty wiary. W religię, w siebie... we wszystko. Co pamiętamy z czasów dzieciństwa i dojrzewania? Pewną dziewczynę, pewnego chłopaka, twarze bez imion, zapachy i smaki, zabawy i barwy. To wszystko składa się powoli w jedną całość, gdy mamy stworzyć obraz swej przeszłości, powraca z nagle pochwyconym przez nos aromatem. Ale wciąż pozostaje być tylko umykającym naszym umysłom cieniem, błąkającym się po ścianie...
„Białe obłoki, letnie obłoki.”
I jeszcze była wiara w bajki, w te czarowne, smutne często opowieści, szeptane przez dziadków. Potem pierwsze zetknięcia się z brutalną rzeczywistością, śmiercią, a przede wszystkim pory roku, które gdy jest się dzieckiem, przemijają tak powoli. Kiedy się dorasta nie można już ich zatrzymać, jak nie można zatrzymać czasu. W pamięci pozostają nauki rodziców, wpojone przez nich przymusy oraz dziwna odmienność innych, która tak początkowo fascynuje, dopóki nie staje się codziennością. Codziennością, która uświadamia, że świat jest wielki i różnorodny. Dzieciństwo kończy się wraz ze szkołą. Potem przychodzi czas dojrzewania i nowe myśli, marzenia o innym świecie, może mieście, innym życiu i uwolnieniu się spod kurateli norm i moralności. Lecz przede wszystkim strach, który pojawia się wraz z pierwszymi oznakami mijającej, dziecięcej wolności...
Oto Martin Birck i jego młodość.
Aż dziw bierze, iż spod pióra właśnie Soderberga, mistrza krótkiej formy, najwybitniejszego klasyka szwedzkiego, wyszła też podobno jedna z najlepszych powieści miłosnych, czyli Niebłahe igraszki. Podobno w drugim okresie swej twórczości, był inny... ciekawe tylko, czy wydawnictwo odważy się nam pokazać i tą jego twarz. Bo to, co obserwujemy w Młodości Martina Bircka jest typową powieścią tego autora. Zbiorem obrazów, krótkich zdań, bez wdawania się w przydługie opisy. Prostotą, której trudno się oprzeć. I chyba nie warto, bo nawet jeżeli ten skandynawski klasyk nie przypadnie wam do gustu, nie będzie wiele do przeczytania.