Był rok 1702. W Europie trwała wojna północna, podczas której Szwedzi pustoszyli Rzeczpospolitą. Starcia zbrojne nie omijały też innych części Starego Kontynentu – rozwijała się wojna o sukcesję hiszpańską, we Francji wybuchło powstanie kamizardów. Na papieskim tronie zasiadał Klemens XI, Anna Stuart została królową Anglii, Szkocji i Irlandii, a w Rosji Piotr I Wielki obchodził półmetek swojego władania. W Japonii, w której od lat panował spokój, 47 wojowników dokonało krwawej zemsty na urzędniku dworskim winnym śmierci ich pana. Zostali skazani na popełnienie samobójstwa, a wyrok przyjęli z honorem. Ich czyn i postawa przeszły do legendy, która żyje w japońskiej kulturze i społecznej pamięci do dziś.
Ciąg brzemiennych w skutki zdarzeń został zapoczątkowany wiosną 1701 r. Asano Takumi-Naganori, pan na zamku Ako, został wezwany na dwór szoguna, aby zabawiać wysłanników cesarza. Ze względu na brak dworskiego doświadczenia musiał przejść odpowiednie szkolenie. Prowadzący je urzędnik Kira Yoshinaka zażądał od Asano łapówki za swoje usługi. Kierujący się kodeksem honorowym samuraj odmówił, czym wprawił zdemoralizowanego dworaka we wściekłość. Ten zaczął publicznie obrażać Asano, który w końcu tego nie zdzierżył i rzucił się na dręczyciela z obnażonym mieczem, lekko go raniąc.
Panujące ówcześnie prawo stanowiło, że ten, kto wyciąga miecz na dworze szoguna, musi zostać ukarany śmiercią. Stronnicze dochodzenie w sprawie incydentu prowadzili ludzie związani z Kirą, przez co Asano został pozbawiony możliwości obrony. Zmanipulowany przez nich szogun pozbawił Asano wszystkich włości i mienia, a jego samego skazał na śmierć przez seppuku. Wykonanie wyroku nakazał jeszcze tego samego dnia. Asano popełnił samobójstwo, a ludzie szoguna wyruszyli do zamku Ako, aby wyrzucić stamtąd rodzinę skazanego, jego samurajów i służbę oraz skonfiskować dobra.
Ostrzeżony o tym Oishi Kuranosuke, dowódca samurajów pana Asano, polecił dokonać przygotowań do „przejścia do konspiracji”. Zgromadził przy sobie najwierniejszych wojowników i zadbał o fundusze, mające w przyszłości umożliwić zakup broni niezbędnej do wymierzenia sprawiedliwości. Samurajowie zostali wygnani z zamku i musieli podejmować się najpodlejszych zajęć, aby zarobić na życie. Szpiedzy szoguna i Kiry wciąż ich obserwowali, podejrzewając o spiskowanie. Dlatego Oishi polecił swoim podwładnym, aby dla zwiedzenia szpicli... zachowywali się jak ludzie bez honoru, którzy porzucili swoje ideały. Sam rozpił się i zamieszkał w burdelu, ostentacyjnie porzucając rodzinę.
Kiedy czujność Kiry została uśpiona, nadszedł czas zemsty. 14 grudnia 1702 r. Oishi i 46 innych samurajów pana Asano wyruszyło na rezydencję nikczemnika. Po zakończeniu swojego krwawego dzieła oddali się w ręce władz. Choć w tradycji utarło się określenie „47 roninów”, Oishi uparcie twierdził, że mściciele roninami nie byli. Bo ronin to samuraj bez pana, a oni ciągle służyli panu Asano. Dzięki swojej niezłomnej postawie stali się symbolem japońskich cnót: honoru, odwagi, wierności, lojalności, pokory, wytrwałości, prawości, sprawiedliwości, przyzwoitości. Zostali dla swoich rodaków bohaterami, a ich legendę rozwijały ustne przekazy, przedstawienia teatralne, powieści, filmy, komiksy.
Album autorstwa Mike’a Richardsona i Stana Sakai otwiera motto „Znać tę historię, to znać Japonię”, doskonale podsumowujące wymowę komiksu. Bowiem odzwierciedla ona „duszę” Kraju Kwitnącej Wiśni i mentalność jego mieszkańców. Pokazuje, co jest ważne w tamtejszych relacjach społecznych, jakie cechy charakteru są cenione. Jednocześnie ukazuje dylematy moralne, przed którymi Japończycy stawali dawniej i stają współcześnie. Najważniejszy z nich dotyczy konfliktu pomiędzy posłuszeństwem przepisom prawa a postępowaniem zgodnym z nakazami honoru. Legenda 47 roninów jednoznacznie wskazuje, że ważniejsze jest to drugie, ale... wiąże się z konsekwencjami, czyli karą za złamanie prawa. Jednak człowieka honoru nie powinno to odstręczać od wypełnienia powinności.
Richardson, założyciel i szef wydawnictwa komiksowego Dark Horse, producent filmowy i scenarzysta, materiały do swoich „47 roninów” zbierał przez ponad 20 lat. Jego konsultantem był Kazuo Koike, który do kanonu światowego komiksu wszedł samurajską mangą „Samotny Wilk i Szczenię”. Z wielu rozpowszechnionych wersji legendy o roninach Richardson wyłuskał epizody i motywy najistotniejsze dla opowieści, znakomicie budujące dramaturgię i oddające mentalność i obyczajowość ery samurajów. Choć zasadnicze punkty kulminacyjne akcji nie są dla czytelników tajemnicą (stąd wyżej zostały przytoczone bez skrupułów), autorowi udało się skonstruować fabułę pełną napięcia i emocji.
W tej doskonale skomponowanej i wyważonej historii Richardson rozkłada akcenty tragiczne i liryczne w sposób, który porusza czytelnicze serca. Równie ważne, co główny nurt opowieści, są wątki, które go uzupełniają. To kameralne epizody, indywidualne ludzkie dramaty, których bohaterami są postacie drugoplanowe: żona Asano i jej córka, rodzina Oshiego, młody Isogai i jego ukochana Hina, banita Muramatsu Katasaki pragnący zmazać dawne winy, samuraj Murakami Kiken, który przybył na groby roninów, aby oddać im hołd. Z heroicznymi postawami tych bohaterów kontrastują intrygi Kiry i jego sprzymierzeńców, ukazujące ich jako ludzi pozbawionych honoru i skrupułów moralnych, a skupionych wyłącznie na własnym interesie i materialnych korzyściach.
Rozpisana w ten sposób historia zemsty roninów stanowi uniwersalną przypowieść o ludzkim honorze i godności, niezłomności i poświęceniu ideałom. O jej wyjątkowości stanowi również znakomita oprawa graficzna, której autorem jest Stan Sakai, od trzydziestu lat tworzący świetną i niezwykle oryginalną sagę samurajską „Usagi Yojimbo”. Artysta osiągnął perfekcję w oddawaniu emocji targających bohaterami, a jednocześnie w ukazywaniu – z dużą dbałością o szczegóły – tła ich przeżyć, czyli realiów feudalnej Japonii. W albumie, który stanowi jego najobszerniejszą pracę poza autorską serią, w opracowaniu stylu rysunków inspirował się klasycznymi dziełami japońskiej plastyki, w szczególności obrazami tworzącego na przełomie XIX i XX wieku Ogaty Gekko. Kadry Stana Sakai urzekają prostotą kompozycji, skromnością formy, a jednocześnie siłą wyrazu. Duża w tym zasługa także stonowanych kolorów, za które odpowiadał Lovern Kindzierski.
Pamięć o 47 wojownikach i ich panu żyje w Japonii do dziś. Ich groby w tokijskiej świątyni Sengaku-ji wciąż są odwiedzane przez ludzi pragnących oddać hołd ich pamięci. Także album Mike’a Richardsona i Stana Sakai jest wyrazem takiego hołdu. Obaj twórcy doskonale opanowali język komiksu i operują nim w mistrzowski sposób. Ich album dowodzi, że aby osiągnąć wysoką atrakcyjność dla odbiorców, wcale nie trzeba każdej opowieści uniformizować pod aktualne hollywoodzkie standardy. Dzięki talentowi artystów spod ich ręki wyszło dzieło najwyższej klasy, łączące uniwersalne, wywodzące się z tradycji przesłanie z nowoczesną formą przekazu.