Trylogia Stiega Larssona bije rekordy popularności na całym świecie. Oto ostatni wywiad, jakiego szwedzki pisarz zdążył udzielić przed śmiercią.
Pewnego słonecznego wrześniowego dnia 2004 roku na parkowej ławce przed centrum wystawowym, gdzie trwały göteborskie targi książki, usiadł obok mnie szwedzki wydawca Henri Holmberg. Powiedział, że przeczytał właśnie rękopisy trzech powieści napisanych przez jego przyjaciela Stiega Larsson . Dodał, że dzięki nim * Larsson stanie się najbardziej znanym na świecie pisarzem szwedzkim. Sławniejszym nawet niż Henning Mankell*. W owym czasie Mankell zdążył już podbić niemal cały świat i sprzedać prawie 20 milionów książek.
Larsson , będący wówczas redaktorem antyrasistowskiego magazynu „Expo” - pisma, które założył w 1995 roku po fali morderstw dokonanych przez neonazistów - nie opublikował ani jednej linijki prozy. Gdyby stwierdzenie to nie padło z ust Holmberga, zbyłbym je śmiechem, uznając za niedorzeczną fantazję. Miałem jednak zaufanie do jego gustu. Zaintrygował mnie fakt, że ów * Larsson ukończył całą trylogię, zanim zdecydował się pokazać cokolwiek wydawcy*. Następnego dnia zadzwoniłem do Larsson i zapytałem, czy zgodzi się udzielić mi wywiadu.
Kilka tygodni później, 27 października 2004 roku, spotkaliśmy się w redakcji „Expo” w Sztokholmie. Światło gasnącego dnia sączyło się do pokoju z prostym stołem, dwoma zwyczajnymi krzesłami i lampą. 50-letni Larsson , nałogowy palacz, wyglądał na wycieńczonego. Po jego śmierci wiele pisano o morderczym tempie pracy, jego nadludzkiej, jak się wydawało, umiejętności pisania bez przerwy, całymi godzinami.Najwyraźniej nie wyszło mu to na zdrowie. Do czasu naszego spotkania Larsson był znany jedynie z publikowanych na łamach „Expo” artykułów demaskujących rasizm i faszystowskie organizacje. Publikacje te skupiły na nim uwagę opinii publicznej, grożono mu też śmiercią.
Lasse Winkler
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.