Małgorzata Rozenek nie ma sobie nic do zarzucenia. "Oni to zrobili dla kasy"
Małgorzata Rozenek-Majdan i wydawca jej książki nie godzą się na zarzuty stawiane przez o. Pawła Gużyńskiego. Do dyskusji włączył się ks. Kazimierz Sowa.
10 kwietnia Małgorzata Rozenek-Majdan pochwaliła się w mediach społecznościowych efektem swojej wielomiesięcznej pracy, czyli książką "In vitro. Rozmowy intymne". Na jej wpis odpowiedział o. Paweł Gużyński, który udzielał wywiadu do książki.
Obejrzyj: Majdany promują pisarskie uniesienia ich menedżera
- Nie mogę pozostać obojętny na fakt, iż tak bezceremonialnie przedstawia się Pani jako autorka wywiadów, które przeprowadził i opracował ktoś zupełnie inny – napisał dominikanin.
Rozenek-Majdan nie przyznała mu racji, bo "przez wiele miesięcy przygotowywała merytorycznie każdą rozmowę i merytorycznie ją opracowywała". Ponadto podziękowała wszystkim biorącym udział w jej projekcie.
- Podważanie jej autorstwa w przypadku książki poruszającej temat, w który jest od wielu lat publicznie i osobiście zaangażowana, jest tym bardziej krzywdzące. Przykro nam, że odwraca uwagę od społecznej debaty, którą chcieliśmy rozpocząć za sprawą tego projektu wydawniczego – dodał w swoim oświadczeniu Michał Nalewski, redaktor książki.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
O. Gużyński zapytał, dlaczego w takiej sytuacji nie przedstawiono Rozenek jako "inicjatorki i menadżerki projektu"?
- Istnieje wyraźna różnica pomiędzy byciem autorem książki i inicjatorem/menadżerem projektu wydawniczego, różnica której osoby przyzwoite intelektualnie i moralnie nie kwestionują – stwierdził dominikanin.
Nie spodobało mu się również, że Nalewski uznał jego wpis za próbę odwrócenia uwagi od ważnej debaty społecznej.
- Gdyby tak właśnie było, to nie zaangażowałbym się w wasz projekt udzielając wywiadu do rzeczonej książki. (…) Jak sądzę doskonale zdaje sobie Pan sprawę z tego, że moja krytyka dotyczy innej kwestii niż debata o in vitro. Idzie o rudymenty uczciwości, że nieprzyzwoitym jest sygnowanie własnym imieniem i nazwiskiem wywiadów, których się nie przeprowadziło. I znamiennym jest, iż do tej kwestii właśnie nie odniósł się Pan w oświadczeniu, a co stanowiło powód i przedmiot mojej krytyki – napisał Gużyński na Facebooku.
Jego stanowisko poparł w komentarzach ks. Kazimierz Sowa, który nie wierzy, że inicjatorom projektu zależało na debacie społecznej.
- Oni to zrobili dla kasy a nie z jakichś pobudek ważnego społecznie tematu. I zrealizowali plan po mistrzowsku! Dużo okrągłych słówek i od razu zarzut, ze pomniejszasz wiekopomna wymowę tej publikacji – napisał ks. Sowa.