"Lou!. Sielanka": Burzliwy świat nastoletnich uczuć [RECENZJA]
Dzięki temu, że w tomie „Lou!. Sielanka” znajdziemy trzy oryginalne albumy serii, łatwo nam dostrzec, jak szybko dorasta tytułowa bohaterka i jej przyjaciółki. Najważniejsze jest jednak, że czytając ten komiks możemy się naprawdę świetnie bawić.
Na szczęście pewne rzeczy w cyklu Juliena Neela się nie zmieniają. Cały czas możemy czerpać przyjemność z oglądania efektownych rysunków, fabuła skrzy się humorem, a naszą uwagę w coraz większym stopniu przykuwają perypetie uczuciowe Lou, jej matki oraz koleżanek. A trzeba przyznać, że komplikacji tutaj nie brakuje. I tak wakacje spędzone w wypasionej wilii rodziców Marii-Emilii mają być dla czterech nastolatek okazją do „polowania na chłopaków”. Tylko czemu właśnie tutaj Lou musiała natknąć na Tristana, który w dodatku wpadł w oko jej przyjaciółce? Młodej bohaterce trudno rozeznać się we własnych uczuciach, a zdecydowanie nie ułatwia jej tego spotkanie z przyjacielem z Sopoćkowa. Paweł czy Tristan – oto jest pytanie…
Zresztą obserwowanie zawirowań uczuciowych koleżanek Lou jest równie interesujące, choć każda z nich przyjęła odmienną strategię postępowania. Co ważne, w tomie tym pojawiają się też nowe, zabawne postacie drugoplanowe, jak choćby małomówny ojciec Emilii czy nierozłączni Jaro i Olek, którzy – jak się okazuje – są wielkimi fanami książki napisanej przez mamę Lou.
Ale naprawdę wielkie zmiany w życiu tytułowej bohaterki i jej rodziny następują dopiero po wakacjach. Najpierw płonie blok, w którym mieszkają, wiec najpierw przenoszą się do hotelu, a potem do nowego domu. A jakby tego było mało wkrótce na świat przychodzi brat Lou! Niestety, okazuje się też, że Rysiek najwyraźniej nie dojrzał do tego, by być ojcem… O tym zaś, że mama Lou najwyraźniej nie ma szczęścia do odpowiedzialnych mężczyzn, możemy się przekonać dzięki pojawiającym się co jakiś czas scenkom z jej dawnego pamiętnika, który teraz czyta jej córka.
Jeszcze inaczej wyglądają zaś kolejne wakacje, które Lou wraz z przyjaciółkami spędza w Sopoćkowie. Przekonujemy się nie tylko, jak wiele frajdy może sprawić budowa szałasu na drzewie, ale także jesteśmy świadkami zaskakującej przemiany, jaką przeszedł znany z wcześniejszych tomów Klemens Firfeliński. Zrezygnował z praktyki lekarskiej, jeżdżenia samochodem i został tancerzem, a w dodatku ma teraz całkowicie zabandażowaną głowę. I to wszystko podobno z powodu mamy Lou! A w czasie tych wakacji w Sopoćkowie wydarzy się jeszcze wiele niezwykłych rzeczy, a finał tego tomu jest doprawdy zadziwiający. Jak widać, Julien Neel wciąż ma wiele znakomitych pomysłów, którymi potrafi zaskoczyć i rozbawić czytelników. I właśnie dlatego lektura tego komiksu jest prawdziwą przyjemnością.
Ocena: 8/10