Historia Rosji w wieku XX szczególnie obfitowała w okoliczności, mogące doprowadzać do dramatycznych rozstań: najpierw zsyłki „nieprawomyślnych” poddanych w ostatnich latach rządów caratu, potem I wojna światowa i rewolucja październikowa, wreszcie II wojna światowa, a ładnych kilka lat przed nią i jeszcze sporo po niej masowe zniknięcia lub przesiedlenia obywateli uznanych za „wrogów ustroju” przez stalinowski reżim. Bez trudu można wymienić przynajmniej kilka tytułów beletrystyki opiewającej dzieje par rozdzielonych przez wojnę lub inne zawirowania polityczne i potem łączących się po latach mimo rozlicznych przeciwieństw losu, na czele z * Jeźdźcem miedzianym* Simons czy nieco ambitniejszymi cyklami powieściowymi Rybakowa i Aksionowa . Ale czy historia miłości wytrzymującej próbę
czasu i pokonującej przeszkody, zdawałoby się, nie do pokonania jest pojęciem zastrzeżonym dla obszaru fikcji literackiej?
Gdybyśmy nawet tak myśleli, wyprowadzi nas z błędu brytyjski historyk Orlando Figes swoją opowieścią o losach pewnej pary, której dane było połączyć się dopiero po dwudziestu latach od chwili, gdy dwoje osiemnastolatków spotkało się po raz pierwszy pod budynkiem jednej z moskiewskich uczelni. Swietłana Iwanowa i Lew Miszczenko studiowali fizykę, lecz oprócz niej mieli jeszcze sporo wspólnych zainteresowań, i tak powoli sympatia zmieniła się w przyjaźń, a przyjaźń w głębokie uczucie. Realizację wspólnych planów zniweczyła wojna. Lew wstąpił do wojska i, jak tylu innych Rosjan, wkrótce trafił do niemieckiej niewoli, a że znał język wroga, w kontaktach między jeńcami a władzami obozowymi pełnił rolę tłumacza. Po wyzwoleniu Amerykanie - dowiedziawszy się, że jest fizykiem - zaproponowali mu przeniesienie się do USA, lecz on tęsknił za krewnymi i przede wszystkim za ukochaną dziewczyną, od której nie miał wieści od czasu wyjazdu na front. Nie wiedział, że powrót do kraju będzie dopiero początkiem dramatu...
Stalinowski reżim bowiem wracającym z niewoli żołnierzom „wynagradzał” krzywdy doznane od Niemców... zsyłając ich do gułagów (rozumowanie funkcjonariuszy było zadziwiająco proste: skoro nie zostali zabici, muszą być zdrajcami). Wiele małżeństw i par narzeczeńskich nie wytrzymywało tak długiej rozłąki; wiele, ale nie Lew i Swietłana. Przez osiem i pół roku pobytu Lwa w obozie pracy w Peczorze wymienili ze sobą ponad 1200 listów, w sporej części przesyłanych nielegalnie dzięki życzliwości osób postronnych; również z pomocą takich bezinteresownych dobrych dusz Swiecie udało się odwiedzić narzeczonego, co wymagało pokonania paru tysięcy kilometrów i licznych ryzykownych zabiegów. Listy natomiast oboje pieczołowicie przechowywali (choć w owych czasach bezpieczniej było nie gromadzić prywatnej korespondencji), a wiele lat później, dobiegając już dziewięćdziesiątki, przekazali cały zbiór do powstających właśnie archiwów pamięci.
Opublikowanie wszystkich listów byłoby poważnym wyzwaniem z samych tylko przyczyn technicznych (ile tomów musiałoby liczyć pełne wydanie?), a poza tym chyba lektura mogłaby nieco zmęczyć czytelnika, bo przecież w takiej ilości słów nie sposób uniknąć powtórzeń i szczegółów nieistotnych dla kogokolwiek prócz samych zainteresowanych. Toteż autor wybrał rozwiązanie, jak się wydaje, optymalne, przeplatając obszerne cytaty z listów opowieścią o kolejnych etapach życia Swiety i Lwa, zrekonstruowaną na podstawie niepublikowanych fragmentów korespondencji i informacji uzyskanych od samych Miszczenków, z którymi zdążył się spotkać na krótko przed ich śmiercią.
Aż trudno uwierzyć, że w biografię zupełnie nieznanych osób można się zagłębić z taką ciekawością, tym bardziej, że powtarza ona przecież historię znaną nam z tylu źródeł – a jednak można, choćby dlatego, że sama część narracyjna napisana jest gładkim, żywym stylem, jakiego mógłby pozazdrościć Figesowi autor niejednej biografii sławnej postaci. I wreszcie dlatego, że owe listy to nie tylko dokumentacja życia codziennego w powojennej Moskwie i w łagrze, nie tylko świadectwo miłości i przywiązania oraz pokaz umiejętności wzajemnego podnoszenia się na duchu; to momentami naprawdę smakowite kawałki prozy, świadczące o ogromnej wrażliwości i kulturze językowej obojga piszących (zwłaszcza opisy przyrody w wykonaniu Lwa nie ustępują wiele tekstom wychodzącym spod pióra fachowych literatów).