Jak on to robił?
Jerzy Illg twierdzi, że profesor Andrzej Szczeklik był postacią nieomal mityczną: "Dla wszystkich, którzy znali go bliżej czy choćby zetknęli się z nim przelotnie, pozostanie niepojętą zagadką, jak potrafił łączyć wszystkie swoje zajęcia: kierowanie kliniką (i użeranie się z urzędnikami szpitalnej administracji), pracę naukową (był najczęściej cytowanym za granicą polskim uczonym), starania o granty i aparaturę, światowe kongresy i wykłady, aktywną działalność w PAU, członkostwo w Papieskiej Akademii Nauk, rozległe lektury, twórczość literacką (książki, eseje pisane do kolejnych numerów "Zeszytów Literackich", wieloletnia praca nad pomnikowym podręcznikiem chorób wewnętrznych, po jego śmierci nazwanym po prostu Interną Szczeklika).
W jaki sposób znajdował ponadto czas na występy w Piwnicy pod Baranami, wyjazdy na narty, spotkania z przyjaciółmi - przede wszystkim jednak doglądanie pacjentów, których odwiedzał czasem kilkakrotnie: wczesnym rankiem, jeszcze przed odprawą, w ciągu dnia i nierzadko jeszcze wieczorem? Doba kogoś takiego musiała mieć nie dwadzieścia cztery, ale co najmniej trzydzieści sześć godzin".