Kot noir. Recenzja "Blacksad. Pośród cieni"
Wydawnictwo Egmont wie, że rynek poszerzył się w ostatnich latach i nie wszyscy z obecnych odbiorców zainteresowanych medium mieli szansę przeczytać znakomite, klasyczne pozycje, które wychodziły w naszym kraju przeszło dekadę temu. Z okazji świąt do księgarń trafia więc kolejna porcja fantastycznych wznowień. Jednym z nich jest "Blacksad", seria której na nowo wydrukowano trzy dawno wyprzedane tomy: "Pośród cieni", "Arktyczni" i "Piekło, spokój".
Komiks stworzony został przez dwójkę Hiszpanów: pisarza Juana Diaz Canalesa i rysownika Juanjo Guarnido. Szukając dla niego miejsca w gatunkach, najtrafniej będzie określić go jako klasyczny czarny kryminał, ale nie do końca typowy, bo ze zwierzęcymi bohaterami osadzonymi w rolach głównych. Niemniej, akcja nie rozgrywa się w świecie przyrody, a na ulicach asfaltowej dżungli, realiach bratnio podobnych do ameryki z pierwszej połowy XX wieku. Postacie to zwierzęta, ale narysowane jako humanoidalne istoty, mówiące i noszące charakterystyczne dla tamtej epoki ubrania. Głównym bohaterem historii jest prywatny detektyw, czarny kot John Blacksad który, niczym legendarny detektyw Philip Marlowe z kart powieści Chandlera w każdym tomie zmaga się z jakąś kryminalną zagadką. Zresztą, opowieść garściami czerpie z literackich i filmowych przedstawicieli nurtu noir i neo noir - od wspomnianego Chandlera, przez ikoniczne obrazy z Humphreyem Bogartem, po bardziej współczesne twory jak film "Harry Angel". Zapewne nie skłamię też, jeśli powiem, że po niemal dwóch dekadach od premiery sama stała się już klasyką gatunku.
Świat przedstawiony przez autorów to tętniący życiem, zróżnicowany etnicznie tygiel. Postacie występujące w tym komiksie są najróżniejszych gatunków (psy, ptaki, niedźwiedzie, lisy, jaszczurki i inne gady), co bardzo kreatywnie wykorzystali twórcy, którzy prócz typowych kryminalnych opowieści obszernie poruszają tu problem rasizmu i odmienności. Prócz tego seria porusza też inne ważkie tematy społeczno-polityczne charakterystyczne dla okresu historycznego w którym dzieje się akcja (przykładowo trzeci tom – który akurat nie został wznowiony - kręci się wkoło nagonki na komunistów epoki Makkartyzmu), co czyni ten komiks opowieścią odrobinę głębszą, z przesłaniem nieco wykraczającym poza ramy czarnego kryminału.
Od strony plastycznej albumy o "Blacksadzie" to prawdziwa perełka. Zwierzęta występujące w tej historii nie tylko są człekokształtne, ale i narysowane do bólu realistyczną kreską, a wszelkie tła – stare samochody, architektura, pejzaże tętniącego życiem miasta - są znakomicie oddane i genialnie portretują Amerykę przełomu lat 40. i 50. co daje niesamowity efekt końcowy. Nie jestem w stanie wymienić drugiego komiksu, w którym tak znakomicie wykorzystano by tak nietypowe środki wyrazu, co czyni z "Blacksada" dzieło jeszcze bardziej unikalne, którego lektura jest niezapomnianym przeżyciem. Wydźwięk historii podkreślają stonowane, niby jesienne barwy które idealnie podkreślają nietypowy, ale zarazem przecież niezwykle realistyczny styl tej opowieści.
"Blacksad" uhonorowany został wieloma nagrodami po obu stronach oceanu. Pisząc o nim tekst nie pozostaje mi nic innego jak tylko wtórować wszelkim zachwytom i polecać go jako prezent-pewniak na tegoroczną gwiazdkę. Zapewniam, że to pozycja o szerokim targecie, do tego tak efektownie wydana (format powiększony nawet w stosunku do europejskich komiksów) i namalowana, że ucieszy nie tylko miłośników komiksu, ale każdego kto ceni dobre kryminały lub po prostu piękne książki.
Krzysztof Ryszard Wojciechowski