W książce pada takie zdanie: „Granicami naszego świata jest nasz język”. I to jedno zdanie determinuje mój sposób patrzenia na tę opowieść. Pewnie dlatego fascynująca i zabawna (jak wynika z krótkiej notki na okładce) historia dziewczyny z prowincji, która przyjeżdża do stolicy z zamiarem podbicia świata, wcale nie wydaje mi się taka fascynująca i zabawna. Doskonale zdaję sobie sprawę, że bohaterką jest Małgosia z Jagniątkowa, a nie Jan Miodek czy Jerzy Bralczyk, ale po książkach, które czytam, oczekuję jednego – pewnego poziomu, nawet jeśli ma to być polska wersja osławionej Bridget Jones. Nie chodzi mi przy tym o to, by każdy z bohaterów był miłośnikiem retoryki, ale o pewne minimum dobrego smaku i dobrego stylu oraz pisarskiej staranności. Tymczasem autorka serwuje nam perełki typu: „Poza tym ździebko pochlastałam się z Marcelem”, „Dzisiaj po robocie, zanim wyszłam w plener, luknęłam wokół”, „Otworzyłam usta i szłam jak najarana”.
Wiem, wiem, że ma być na czasie, młodzieżowo i w ogóle, ale to do mnie nie przemawia. Bo o ile takie sformułowania, od których książka wręcz kipi (a muszę dodać, że przytoczyłam najłagodniejsze – tym, którzy nie podzielają moich wątpliwości polecam piosenkę przetłumaczoną przez Małgosię dla Tani) można wybaczyć bohaterce czy też jej znajomym – wiecznie pijanemu Remkowi, czy też powiązanemu z mafią właścicielowi peep-show, nadmiernie umięśnionemu Sebkowi, o tyle autorce już nie. Dlatego z przykrością muszę stwierdzić, że niestety, warstwa językowa kompletnie przyćmiła warstwę fabularną tej powieści, zabijając wręcz chęć przeczytania tej książki do końca.
A szkoda. Ponieważ historia, łącząca w sobie elementy Pigmaliona i Kopciuszka mogłaby być naprawdę świetnym materiałem na interesującą powieść. Jest w niej kilka ciekawych, świetnie nakreślonych postaci – jak chociażby całkowicie oderwany od rzeczywistości muzyk i meloman pan Józef, babcia Małgosi – mądra życiową, a nie wyuczoną z książek mądrością, czy też prawdziwa dama - artystka pani Irena, będąca nauczycielem dobrego smaku dla bohaterki. Jest kilka niezłych pomysłów, parę głębokich życiowych prawd i niezłe nakreślenie naszych polskich realiów.` Niestety, ważne jest nie tylko to, o czym się pisze, ale też w jaki sposób się pisze.