"Kaznodzieja, tom 3": Tom przejściowy
Słynny "Kaznodzieja" uznawany jest w naszym kraju za serię kultową. Jego wznowienie to w komiksowym światku prawdziwe wydarzenie, bo w końcu mogą nadrobić go ci, którzy przegapili pierwsze wydanie. A dodajmy, żen a rynku wtórnym w ostatnich latach osiągało ono zawrotne ceny.
"Kaznodzieja" to obrazoburcza seria pisana przez szalonego, ale poczytnego komiksowego pisarza, Gartha Ennisa i rysowana przez nieżyjącego już niestety rysownika Steve’a Dillona. Punktem zapalnym opowieści jest motyw traktujący o tym, że Bóg zszedł na ziemię i porzucił niebo. Zniknął, przepadł i nie daje znaku życia. Prawdopodobnie odszedł przez twór zwany Genezis, który został zrodzony z romansu demona z aniołem. Byt również spadł na ziemię i ukrył się w ciele przeżywającego kryzys wiary kaznodziei Jessego Custera, obdarzając go tym samym nadludzką mocą. Wkrótce na jego drodze stają jego była dziewczyna Tulip i irlandzki wampir Cassidy. Nietypowa kompania rusza przez Amerykę w poszukiwaniu Boga. Kaznodzieja ma mu do zadania parę istotnych pytań. Ich śladem rusza potężny rewolwerowiec z zaświatów – Święty od Morderców.
Trzecia odsłona "Kaznodziei" jest tomem przejściowym, który nie posuwa akcji zbytnio do przodu. Między innymi dlatego, że pojawia się w nim poboczna mini seria ukazująca genezę wspomnianego wcześniej Świętego od Morderców (odsłona ta wyjątkowo rysowana jest przez Steve'a Pugha). Ta część to rasowy western, traktujący o zemście, którą pewnej mroźnej zimy Święty powziął na ludziach, którzy przeszkodzili mu w dostarczeniu lekarstw do umierającej rodziny. Dopiero po tej opowieści wracamy do regularnej fabuły, rozgrywającej się tym razem w Nowym Orleanie i mocno powiązanej z wampirem Cassidym. Niestety tu również akcja spowalnia i odniosłem wrażenie, że Ennis nieco drepcze w miejscu. Jednak z drugiej strony ma szansę poświęcić więcej czasu na pogłębienie rysu psychologicznego bohaterów, masę komediowych gagów i wprowadzenie ciekawych postaci pobocznych. Warto też odnotować, że w trzecim tomie znajdziemy też mały hołd dla kontrowersyjnego komika Billa Hicksa.
"Kaznodzieja" nie jest dla każdego, bo jest dziełem dość mocnym: brutalnym, pełnym seksu, rubasznego humoru i wulgarnego języka. Jednak przy okazji to też najlepsze dzieło Ennisa, który podczas pracy nad nim wyprztykał się ze wszystkich pomysłów, które stosował wcześniej i później. Jeśli macie w życiu przeczytać jeden komiks tego autora, to musi to być "Kaznodzieja".
Krzysztof Ryszard Wojciechowski