Bardzo lubię tematyczne antologie. Dają one bowiem przegląd możliwości, wyobraźni i umiejętności pisarskich wielu autorów jednocześnie. Ukazują całe spektrum wariacji na jeden temat, stając się polem dla literackich zabaw i eksperymentów. Pomysły i ich twórcze rozwinięcia bywają czasem wielce oryginalne, albo przynajmniej nietypowe. I to pomimo ograniczenia stawianego przez zadany temat, a może właśnie z powodu jego istnienia. Bowiem zupełna dowolność, fantazja nie ograniczona żadnymi ramami, często krępują twórcę bardziej niż cenzura. Oczywistą wadą takich zbiorów jest, niestety, nierówny poziom prezentowanych tekstów. Jednakże niezależnie od tego, obcowanie z lekturą przynosi czytelnikowi zwykle wiele radości. I tylko należy żałować, że tak niewiele się tematycznych antologii ukazuje na polskim rynku.
W Demonach znalazło się 10 opowiadań czołówki współczesnych polskich autorów. Ich wspólnym mianownikiem są oczywiście tytułowe demony. W związku z tym panuje w nich generalnie nastrój smętny, żeby nie rzec grobowy. Tylko w odosobnionych przypadkach autorom udało się zabarwić swoje teksty rozluźniającym humorem (Kossakowska, Pilipiuk, Ziemkiewicz). Większość utworów reprezentuje solidne pisarskie rzemiosło. Jeśli nie pomysłowe nawiązanie do tematu czy ciekawe rysy bohatera, to wysoki poziom warsztatu autora sprawia niekłamaną przyjemność przy czytaniu. Niektóre z tekstów zasługują na szczególną uwagę.
W „Obolu dla Lilith” Jarosława Grzędowicza zajęciem bohatera jest pomoc zdezorientowanym duszom zmarłych w przedostaniu się na „drugi brzeg”. Te dusze, które śmierć zaskoczyła nagle, nie są nawet świadome, że już nie żyją. Pomiędzy mogą łatwo stać się ofiarami czyhających na nie demonów. W świecie tym, pełnym niematerialnych istot i przedmiotów, opisanym ciekawie i spójnie, bohater wykonuje swoje powołanie. I musi stawić czoła nowym potężnym siłom. „Więzy krwi” Mai Lidii Kossakowskiej opowiadają o niespełnionym artyście, lepiącym z gliny figurki potworów. Nieszczęśliwie udało mu się ożenić z upragnioną kobietą, która zamienia jego życie w piekło. Pracownia staje się więc jego azylem, a kolejne maszkary towarzyszami niedoli. Możliwość odmiany swego losu dostrzega w niespodziewanie otrzymanej ofercie kupna wszystkich swoich prac. Pośrednikiem pomiędzy bohaterem a tajemniczym zleceniodawcą jest pociągająca Samanta, co staje się dla niego dodatkową motywacją do pracy.
Andrzej Pilipiuk w „Czytając w ziemi” wysyła współczesnych polskich archeologów na wykopaliska do upadłego PGR-u na Pomorzu. W miejsce, które od wieków uważane jest za nawiedzone. Nie dając posłuchu płynącym zewsząd ostrzeżeniom archeolodzy rozkopują starożytny cmentarz. Autor z sympatią portretuje cała galerię postaci. I daje świadectwo biegłej znajomości warsztatu pracy archeologa. Średniowiecznego demona tropi Artur C. Szrejter w „Skrzyni z Zamku Anioła”. Bliższą znajomość zawiera z nim normański wódz, którego wojownicy wraz z Saracenami najechali Rzym. Sprowadzeni tam zostali zresztą przez urzędującego papieża Grzegorza, który chciał ukrócić wpływy cesarza w Italii. Na ciekawie zarysowanym tle historycznym i obyczajowym, możemy obserwować starcie ludów i intryg, człowieka i demona. Z kolei w „Akwizytorze” Rafał A. Ziemkiewicz portretuje... samego siebie. Jego alter ego, Rafał Aleksandrowicz, otrzymuje propozycję współpracy z firmą „Sprawiedliwa magia”, zajmującą się rzucaniem skutecznych uroków. Z
której usług wcześniej sam nieświadomie skorzystał. Jak się zresztą okazuje, nie on jeden. Zaintrygowany dziennikarz stara się dotrzeć do rzeczywistych mocodawców przedsięwzięcia.
Po dużej dawce demonicznych opowiadań, można nabrać przekonania, że każdy ma swego demona. Osobiście bliski jest mi pogląd, że ludzie „powołali do istnienia” demony po prostu personifikując swoje lęki, emocje i cierpienia. Przypisywanie obcym złośliwym istotom szkodliwych działań, pozwalało łatwo wytłumaczyć odczuwany strach, ból, wewnętrzne rozterki. I usprawiedliwiać popełniane niegodziwości.