Karolina Cwalina-Stępniak: koleżanki biegały na randki, a ja miałam 22 lata i ważyłam 129 kilogramów
Zmagała się z ciężką chorobą, miała niskie poczucie wartości i nie wierzyła w siebie. Już prawie utraciła nadzieję, że coś się w jej życiu zmieni, kiedy zaczęła się interesować rozwojem osobistym. Karolina Cwalina - Stępniak przeszła spektakularną przemianą, w książce dzieli się swoją historią i inspiruje do zmiany. Nam opowiada, jak sobie radzi z hejtem, który dotknął ją po nawrocie choroby.
Rachela Berkowska: Pozytywne myślenie nic nie daje, jeśli nie masz dobrego planu działania - to twoje słowa. Ty miałaś plan, zostałaś jednym z najmłodszych, wysoko certyfikowanych coachów w Polsce. Miałaś wtedy 27 lat.
Karolina Cwalina - Stępniak: To było trzy lat temu. Od tego czasu rynek bardzo się zmienił, co mnie często denerwuje. Bo dziś mamy coaching motoryzacji, paznokci, szafy, fryzur. Nagle zna się na tym cała Polska, każda trenerka fitness, czy ktoś, kto dużo mówi, jest nazwany coachem. Zaczęli się tym zajmować ludzie bez certyfikatów i dyplomów, po dwóch dniach, czy dwóch tygodniach nauki. Coaching nie jest doradztwem, ani występami motywacyjnymi, a mam wrażenie, że ostatnio został sprowadzony do poziomu koszmarnego filmiku, który wszyscy znają z YouTube’a: Jesteś zwycięzcą!
”Chcesz być prezesem? Będziesz!”, toż to kultowe. A tak poważnie, dlaczego mam wybrać ciebie, w czym jesteś lepsza?
Nie trzeba koniecznie wybierać mnie. Jest wielu super specjalistów, którzy pokazują, że coaching, to genialna metoda rozwoju osobistego. Trzeba tylko chcieć i dużo dawać z siebie. A na mnie możesz się zdecydować, jeśli będę ci odpowiadać jako człowiek, bo w procesie musi być chemia. Zawsze na pierwszym spotkaniu omawiam swój styl pracy, opowiadam o narzędziach, jakich używam i korzyściach, jakie płyną z pracy. Mam na koncie ponad dwa tysiące godziny pracy z klientami, kilkaset wypracowanych na warsztatach, prowadzę szkolenia dla korporacji (mój konik, to budowanie zespołu, zarządzanie czasem, badanie efektywności i relacje międzyzespołowe), organizuję wyprawy motywacyjne. Uczestniczę w akcjach komercyjnych skierowanych do kobiet. Poznałyśmy się, kiedy startował mój program rozwojowy: ”Sexy zaczyna się w głowie”. Bo każda kobieta jest sexy. Każda, która w siebie wierzy i działa na swój sukces. Sexy, to stan umysłu, a nie to, jak wyglądasz.
Byłaś wtedy przed wyjazdem na warsztaty do Indonezji, na których usłyszałaś, że jesteś niewiarygodna. Powiesz mi, co się wtedy stało?
Od jednej z uczestniczek usłyszałam, że na zdjęciach bardzo ładnie wyglądam, ale na żywo mnie nie rozpoznała, bo w rzeczywistości jestem zwyczajnym grubasem, a jako coach powinnam być super fit. Wypytywała inne osoby, czy przypadkiem mój narzeczony też jest gruby. A kiedy już ustaliła, że narzeczony - aktualnie już mąż - jest bardzo przystojny, dziwiła się, co w takim razie robi ze mną. Pierwszy raz w życiu spotkałam się z takim przejawem hejtu. Tamte warsztaty, to moja trauma. Na szczęście mam super współpracowniczkę, która przejęła na siebie ich dalsze poprowadzenie, bo ja się kompletnie rozpadłam. Zbierałam się długo, bo to po ludzku bolało. Działasz, robisz swoje, walczysz…a ktoś potrafi to bez skrupułów umniejszać, nawet nie wiedząc, co jest przyczyną moich ciągłych skoków wagi. Kobiety bywają okrutne. Widzimy często w sieci piękne akcje solidarności, ale z doświadczenia powiem, że nikt nie będzie dla ciebie taką mendą, jak druga kobieta. Wiemy to wszystkie, tylko nie mówimy na głos. Nie chcę generalizować, bo ze strony płci pięknej, spotyka mnie równie wiele dobrego.
Bywa różnie i w książce jest o tym rozdział: Fortuna kołem się toczy.
Opisuję w nim swoją walkę z insulino-opornością i ten hejt, który się na mnie wylał, kiedy na nowo przytyłam, po wcześniejszym schudnięciu 60 kilogramów. Bardzo szczerze. Cała książka jest taka. Opowiadam, jak zarządzam czasem, planuję wydatki, na czym polega moja rozpiska ziomeczków. To nie jest typowy poradnik, ani motywator, ale inspiracja. Zachęta, by działać po swojemu. Nie cytuję książek, które każdy czytał, z cyklu: ”jak być szczęśliwym”. To moja prawdziwa historia.
Jesteś inspiracją. Chcę wrócić do tego najtrudniejszego czasu w twoim życiu, kiedy dramatycznie przytyłaś…
Nic tego nie zapowiadało i nagle w ciągu jednego miesiąca przybyło mi dziesięć kilo. W kolejnym dodatkowe pięć. Byłam przerażoną nastolatką, a na wadze stuknęło mi w końcu prawie 130 kg.
W książce opisuję swoją walkę z insulino-opornością i hejt, który się na mnie wylał, kiedy na nowo przytyłam, po wcześniejszym schudnięciu 60 kilogramów.
Babcia zabrała cię wtedy na konsultację do lekarza, ale nie postawiono diagnozy, tylko wysłano cię na wczasy odchudzające.
Do Kołobrzegu do ”sanatorium dla grubasów”. Trafiały tam również dzieciaki z cukrzycą i astmą. Pamiętam, że w kółko chodziłam głodna. Ale nie to było najgorsze. W ramach zajęć zaganiano nas nago na obowiązkowe bicze wodne, przepędzano po plaży. I nie kilometr, dwa, tylko dziesięć. A z tyłu biegł instruktor z kijem. Czułam się upokorzona.
Waga nie spadła. Kiedy w końcu się dowiedziałaś, co ci jest?
W ostatniej klasie liceum. U któregoś z kolei odwiedzonego endokrynologa usłyszałam w końcu diagnozę - guzki na nadnerczach. Dostałam hormony, sterydy, po których słabo się czułam i tylko puchłam. Było tak, moje koleżanki biegają na randki i do kina, a ja mam 22 lata i ważę 129 kilogramów. Z moich pięknych włosów została połowa, bo przecież nadnercza zawiadują gospodarką metaboliczną i hormonalną. Wydzielają też adrenalinę. Dotkliwie odczułam jej brak. Przez parę miesięcy po operacji, którą w końcu przeszłam, nie miałam kompletnie energii. A do tego nauka stała się prawdziwym koszmarem, bo w wyniku leczenia zanikł mi hipokamp, niewielka struktura umieszczona w płacie skroniowym odpowiedzialna za pamięć. Musiałam czytać jedną stroną po sto razy, żeby coś z tego zostało mi w głowie. Załamywałam się, ale przed bliskimi grałam twardziela. I powolutku, kroczek po kroczku wracałam do zdrowia. Wymyśliłam, że złapię głębszy oddech i na czwartym roku studiów pojadę na wymianę, na Erasmusa do Marsylii. Ten wyjazd zmienił moje życie. Poznałam coaching i moją ówczesną miłość.
Tylko zakończenie: żyli długo i szczęśliwie, tu nie pasuje.
Bo kiedy wróciliśmy z wymiany zrozumiałam, że on nie będzie chciał pokazać się ze mną publicznie, przedstawić kolegom i rodzinie, jako kogoś wyjątkowego. Będziemy się po prostu ”przyjaźnić”, ale w ukryciu. Trudne, okrutne, ale chudłam i łudziłam się, że coś się może zmieni. I coraz mocniej zaczął mnie wciągać coaching, o którym usłyszałam na Erazmusie. Na Akademii Leona Koźmińskiego znalazłam studia podyplomowe: ”Coaching Profesjonalny”, a potem sama zdecydowałam się, aby przejść proces coachingowy. Po trzech miesiącach spotkań dotarło do mnie, że ”a” – nie doceniam kompletnie siebie, ”b” - nie robię nic, żeby to zmienić i postanowiłam działać. Zapisałam się do jednej z najbardziej prestiżowych szkół coachingu, kanadyjskiego Erickson International College, akredytowanego w Polsce przez Wszechnicę UJ. Dzięki temu rozpoczęłam ścieżkę akredytacji w International Coach Federation - największej organizacji światowej zrzeszającej profesjonalnych coachów. Co najważniejsze, przeszłam również na dietę, zapisałam się na zajęcia z trenerem osobistym i zdecydowałam na pierwszą z pięciu w sumie operacji usunięcia nadmiary skóry. Zaczęłam pracować nad sobą i myślałam, że on w końcu mnie zechce.
Nie chciał.
Za to ja już wiedziałam, czego nie chcę w swoim życiu. Dlatego po trzech tygodniach bycia z Łukaszem (obecnym mężem) powiedziałam mu, że ma dwa lata na to, żeby mi się oświadczyć. A na miesiąc przed terminem pokazałam mu pierścionek i były zaręczyny.
Pokazałaś mu palcem pierścionek?
Wzięłam Łukasza do jubilera i powiedziałam: ”Ten. Masz miesiąc”. Oświadczył się w rocznicę naszego poznania i moje urodziny.
Nie czułaś, że stawiasz go pod ścianą?
Z jednej strony tak. Ale z drugiej - mam koleżanki, które czekają osiem lat na pierścionek i nie powiedzą swojemu facetowi, że już marzą o ślubie. Nie chcą naciskać, a nie robią nic innego, jak nieustanne oglądanie sukien ślubnych i wybierania miejsca na wesele. Siedzą cicho, boją się, że usłyszą: spadaj. A ja jestem bardzo wierząca, praktykująca. I taki związek bez małżeństwa, to dla mnie nie jest rodzina. Wiem, że niektóre przyjaciółki mnie po cichu obgadywały. Po kilku głębszych w towarzystwie żartowano - biedny Łukaszek, został zmuszony. Dobrze to skwitował: ‘”Kocham Karolinę. Sam nie chciałem nigdy ślubu, ale wiem, jak to jest dla niej ważne i chcę z nią być do końca życia, więc czemu nie”.
Potrafisz postawić na swoim. Różowa okładka, złote litery, trzymam w rękach dowód twojego uporu pięknie zilustrowany przez Annę Halarewicz.
Zdradzę ci coś, nie lubię swojej tuszy, chciałabym być zgrabna. Walczę z hormonami, stresem, który tylko podwyższa mi kortyzol i cały czas powtarzam, że moje sexy, to pewność siebie, umiejętność organizacji i konsekwentne działania. Nie będę kłamać, że siebie kocham, a potem odchudzam się dla zdrowia. Jasne…
Wszyscy mamy marzenia, stawiamy sobie cele, rysujemy idealny obraz przyszłości. Dlaczego tak trudno po to sięgnąć? Bo czasem brakuje wsparcia, motywacji i inspiracji - o tym piszę. Krok po kroku, czasem bez ogródek, szczerze, a nawet bardzo osobiście. Zrobiłaś jakieś noworoczne postanowienia? Uda ci się, małymi kroczkami do przodu. Po to jest moje: Planuj, działaj, nie marudź. Usłyszałam: głupie hasło, cukierkowy różowy, to się nie sprzeda. Przekonałam wydawców, że różowy też może być smaczny. Uwielbiam ten kolor i dobrze wiem, co znaczy zawalczyć o siebie. Aktualnie trwa trzeci dodruk.
*O autorce: *Karolina Cwalina-Stępniak to jedna z najmłodszych certyfikowanych coachów w Polsce - Professional Certified Coach w ICF - PCC ICF oraz Family Coach. Posiada certyfikat potwierdzający ukończenie treningu ”Coaching Prowokatywny”, prowadzonego przez Jaapa Hollandera, akredytowanego przez Instytut Komunikacji Prowokatywnej PROVOCARE. Absolwentka Wydziału Prawa oraz Studiów Podyplomowych ”Coaching Profesjonalny” na Akademii Leona Koźmińskiego a także ”The Art and Science of Coaching” na Erickson International College akredytowanego w Polsce przez Wszechnicę Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ukończyła szkolenie Family Coaching pod okiem Marylin Atkinson, założycielki Erickson International College oraz propagatorki coachingu na całym świecie. Członek International Coach Federation (ICF). Specjalizuje się w obszarach zarządzania oraz organizacji czasem.
”Wszystko zaczyna się w głowie. Planuj, działaj, nie marudź!”, Karolina Cwalina, wydawnictwo Sensus.