Trwa ładowanie...

Jane Goodall zabierała syna do dżungli. Hugo z szympansami nie chciał mieć nic wspólnego

Wisława Szymborska marzyła, aby ją poznać. Martyna Wojciechowska powiedziała o niej: "Kobieta, którą absolutnie podziwiam". Jane Goodall z całkowitą pewnością można uznać za twarz dzisiejszej ekologii i feminizmu. Jej metody wychowawcze polegające na zabieraniu dziecka do dżungli budziły powszechny sprzeciw.

Jane Goodall zabierała syna do dżungli. Hugo z szympansami nie chciał mieć nic wspólnegoŹródło: Materiały prasowe
d1jhs5c
d1jhs5c

"Jane Goodall. Pani od szympansów” Danuty Tymowskiej to pierwsza biografia Jane Goodall ukazująca się w Polsce – pierwszy pełny obraz życia niezwykłej kobiety, opowieść o jej dzieciństwie, relacji z matką i synem, trudnych wyborach, ale przede wszystkim obraz wojowniczki, która miała odwagę realizować marzenia. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak, publikujemy fragment rozdziału "Hieny w Ngorongoro, szympansy w Gombe i macierzyństwo (1967)".

Zobacz wideo:

"Macierzyństwo"

Częste podróże wymagały zatrzymywania się na dłużej w Nairobi, które stopniowo stawało się dla małżonków główną bazą. Tam więc postanowili kupić dom. Porzucenie życia na walizkach stało się jednak koniecznością głównie ze względu na spodziewane wkrótce narodziny małego van Lawicka.

Rankiem 3 marca 1967 roku, na miesiąc przed ukończeniem przez Jane trzydziestego trzeciego roku życia, przyszedł na świat w Nairobi Hugo Eric Louis van Lawick. Imię Hugo otrzymał na cześć ojca, Eric to hołd dla ukochanego wuja Jane, londyńskiego chirurga, a Louis był ukłonem w stronę Leakeya.

d1jhs5c

Wkrótce jednak małemu nadano przydomek Grub, czyli Pędrak – choć wszyscy, którzy wiedzieli o dramatycznej przygodzie ciężarnej Jane ze lwami w Ngorongoro, uważali, że malec zasługuje raczej na pseudonim Simba, bo w języku suahili oznacza on lwa.

Jane wiedziała, jak ważne dla zawiązania się więzi między matką a dzieckiem są pierwsze chwile życia dziecka – w czego uświadomieniu sobie walnie pomogły jej obserwacje szympansów. Ale teorie to jedno, a życie – drugie. Mimo wcześniejszych obietnic, że od początku będzie mogła mieć dziecko przy sobie, przez pierwsze dni po porodzie widywała Gruba tylko podczas karmienia. Tę początkową stratę starała się nadrobić w późniejszym czasie, przez pierwsze trzy lata nie rozstając się z synkiem na dłużej niż kilka godzin. Sumiennie pełniąc rolę matki, nie zapominała jednak i o tym, że jest naukowcem.

Widziała więc w Hugonie nie tylko ukochanego syna, lecz także przedstawiciela gatunku Homo sapiens – i porównywała jego rozwój z rozwojem szympansich dzieci. Skrupulatnie odnotowywała każdy szczegół jego zachowania, czego świadectwem są choćby jej listy do matki z tamtego czasu, pełne drobiazgowych opisów i ulotnych detali.

Powiększenie rodziny nie oznaczało jednak, że Jane porzuci pracę w terenie i idąc za radą przyjaciół, zmieni dotychczasowy tryb życia. Myśl o porzuceniu Gombe czy Ngorongoro nawet nie przeszła jej przez głowę. Odzyskawszy siły, zdecydowała się jedynie na krótki pobyt w Anglii, by zaprezentować synka rodzinie i ochrzcić go. Tym razem pojechała bez męża, który musiał dzielić swój czas między Gombe i Nairobi. Próbując sprostać nowym obowiązkom, Jane żyła w stanie permanentnej niemal bezsenności. Godzenie opieki nad dzieckiem z pracą było nadludzkim wyzwaniem.

d1jhs5c

Powrót do Gombe, opieka nad dzieckiem i dalsze badania

W Gombe Jane i mały Hugo pojawili się już pod koniec czerwca. Duży Hugo pomagał akurat amerykańskiemu profesorowi Peterowi Marlerowi, badaczowi języka zwierząt, w filmowaniu szympansów i nagrywaniu wydawanych przez nie dźwięków.

Szybko wyszło na jaw, że szympansy mają swoje sympatie i antypatie. Mały Flint najwyraźniej Marlera nie znosił, prawdopodobnie z powodu jego długiej brody. Pod byle pretekstem podbiegał do naukowca i okładał go pięściami. Co gorsza, nauczył się też – najprawdopodobniej od Fifi – rzucać kamieniami. I choć zwykle nie trafiał, celował we wszystkich – i w ludzi, i w szympansy.

Jane miała się na baczności. Jeszcze przed urodzeniem dziecka doszły ją słuchy, że szympansy dwukrotnie porwały niemowlęta z pobliskiej osady. Zresztą problem nie ograniczał się tylko do szympansów. Pawiany też przecież były drapieżnikami.

d1jhs5c

Na wszelki wypadek zbudowano więc dla Gruba specjalną dużą klatkę, którą obozowicze wstawili do domu badaczy. Wypełniona zabawkami i pomalowana na żywy niebieski kolor klatka ta pełniła rolę bezpiecznego dziecięcego pokoju. Jane miała w niej nawet krzesło.

Malec ani na chwilę nie pozostawał bez opieki. Kiedy w pobliżu nie było szympansów, a po obozie kręciło się co najmniej kilka osób, Jane i Hugo zabierali go na dwór. Tyle że nawet takie środki ostrożności nie dawały gwarancji bezpieczeństwa. Zdarzyło się bowiem, że jeden z samców wdrapał się na drzewo i stamtąd usiłował pochwycić dziecko, które Hugo niósł na ramionach (zresztą przy różnych okazjach kilka innych szympansów na widok małego Gruba też zachowywało się agresywnie).

Getty Images
Źródło: Getty Images

Kiedy indziej Jane niosła kiść zabawkowych bananów, które Grub miał dać małemu Flintowi. Dziecko bardzo niechętnie wykonało polecenie, na szczęście cały czas trzymając się ręki matki. Młody szympans wziął zabawkę, odszedł i zaczął ją obwąchiwać. Potem wrócił do Gruba i wyciągnął do niego rękę.

d1jhs5c

Jane była przekonana, że Flint chce podziękować za prezent, jednak ten, miast uścisnąć podaną mu przez dziecko dłoń, złapał ją i ugryzł. Najwyraźniej spodziewał się dostać coś innego.

A Grub? Po tej bolesnej lekcji nie chciał już mieć z szympansami nic wspólnego.

Węży też trzeba było się strzec. Któregoś dnia mały usiłował złapać motyla, który usiadł na krzaku. Gdy rozchylił gałęzie, zobaczył wśród nich olbrzymi podłużny kształt, najpewniej czarną mambę szykującą się do ataku. Szybka ucieczka cudem uratowała dziecku życie.

d1jhs5c

Innym razem podczas zabawy pośród wzburzonych fal jeziora chłopczyk pochwycił jakiś śliski przedmiot przypominający węgorza. Przed śmiercią od jadu wodnej kobry ocalił go poryw fali, który wyrwał mu węża z rąk.

Jane i Hugo wiedzieli, że nie zdołają ochronić dziecka przed każdym złem, które czyha w dziczy. Co więc mogli zrobić? Pilnować, przewidywać, zmniejszać ryzyko – i liczyć na dobry los.

Do obozu szympansy zaczęły powracać z początkiem lipca. Ale już inne niż dawniej, bo epidemia naznaczyła je trwałym piętnem. Ramię Gilki pozostało niesprawne, choć jakoś nauczyła się dawać sobie radę. Dużo gorzej wyglądał Willy Wally – jego noga była kompletnie sparaliżowana, poruszał się z wielkim trudem.

d1jhs5c

Najgorsze było to, że zdrowe szympansy atakowały te niesprawne; nawet mała Fifi potrafiła ciskać patykami w Willy Wally’ego, rzucać się na niego i gryźć. Dzięki Bogu ta sytuacja okazała się przejściowa i po pewnym czasie niesprawne szympansy przystosowały się do życia. Weźmy Fabena: mimo sparaliżowanego ramienia zaczął piąć się po szczeblach hierarchii społecznej.

Zmiana prawdziwie zaskakująca – w końcu niemal natychmiast po tym, jak zachorował, stracił wysoką dotychczas pozycję. Dla Jane to była nowa kopalnia tematów do badań – ale i otchłań emocji. Długo na przykład zamartwiała się losem swego ulubieńca Davida Greybearda, którego ostatni raz widziano w towarzystwie Olly. Na szczęście jednak w połowie sierpnia para się odnalazła.

Latem przez Gombe przewinęło się wiele znanych i wpływowych osobistości. Na własne oczy przybysze chcieli zobaczyć ten ośrodek, cieszący się coraz większą i coraz bardziej zasłużoną sławą. Wśród nich był Derek Bryceson, minister rolnictwa Tanzanii, Anglik i jedyny biały w rządzie tego niepodległego już kraju. Był sparaliżowany od pasa w dół – jak sądziła Jane, pozostałość po chorobie Heinego-Medina – więc do obozu trzeba go było przenieść na składanym krześle. Kilka lat później miał się dla niej stać kimś bardzo bliskim.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Metody wychowawcze Jane i wpływy starej Flo

W wieku trzech lat Grub lepiej znał zwyczaje lwów i szympansów niż krów czy owiec, jak jego mali rodacy w Anglii. Owszem, mówił po angielsku, lecz sprawnie władał również afrykańskimi językami KiSuahili i KiHa. Jego dzieciństwo było tyleż egzotyczne, co szczęśliwe, czego jednak odwiedzający rodziców przyjaciele nie potrafili dostrzec. Surowo krytykowali metody wychowawcze Jane, w dużym stopniu oparte na wnioskach z obserwacji szympansich matek. Uważali, że życie w dziczy niekorzystnie odbije się na rozwoju chłopca, a widząc go rozkrzyczanego i biegającego nago po lesie, lamentowali, że zdziczeje. Nie mieli też cienia wątpliwości, że pocieszając synka, ilekroć zapłakał, Jane go rozpuszcza. Metody wychowawcze praktykowane w tamtych czasach w angielskich domach zakładały bowiem, że dziecko powinno czasem sobie popłakać, bo tylko w ten sposób nauczy się samodzielności.

Ale Jane miała na ten temat własny pogląd. Odwieczne metody wychowawcze stosowane przez szympansie matki, zwłaszcza przez doświadczoną Flo, uważała za bardziej naturalne niż stale zmieniające się mody propagowane przez niedoświadczonych psychologów, do tego zazwyczaj mężczyzn. I bardziej skuteczne, bo dzieci Flo zajmowały najwyższe miejsca w hierarchii szympansów. Dlaczego z Grubem miałoby być inaczej?

Jane zobaczyła, że bezpieczne dzieciństwo kształtuje u potomstwa poczucie samodzielności, natomiast lęk i bezradność pozbawiają je pewności siebie. Wyglądało na to, że największy wpływ na rozwój dziecka ma charakter matki, jej sposób postępowania z nim, a w pewnym stopniu także jej pozycja oraz stosunki z pozostałymi członkami społeczności.

Matki takie jak Flo – czułe, tolerancyjne, opiekuńcze i wspierające swe potomstwo – wychowywały dzieci zdolne po osiągnięciu dojrzałości dobrze funkcjonować w społeczeństwie. Jane podziwiała serdeczność, z jaką stara samica traktowała swe dzieci, widziała, jak dużo czasu poświęca na ich iskanie i pieszczenie. Na każde zawołanie Flo natychmiast biegła do małego syna, a gdy widziała, że swym postępowaniem może narazić się na niebezpieczeństwo, sprytnie odwracała jego uwagę łaskotkami.

Owszem, nie wszystkie szympansie matki zachowywały aż tak wielki spokój i czułość. Były wśród nich także matki ostre i nieczułe, które nigdy nie bawiły się ze swymi dziećmi, choćby taka Passion. Ale ich potomstwo płaciło za to nerwowością i brakiem pewności siebie.

Obserwacje Jane wskazywały również, że charakter matki odbija się głównie na zachowaniu córek, w mniejszym stopniu wpływając na rozwój emocjonalny synów.

Jane uznała, że najważniejsze dla rozwoju dziecka jest to, co dzieje się z nim w okresie niemowlęctwa i wczesnego dzieciństwa, gdy wzorce zachowania kształtują się od zera. Oczywiście nie miała pewności, czy czynniki, które wpływają na szympansie niemowlęta, będą działały podobnie na chłopca, lecz w tym przypadku jej przewodnikami były intuicja i zdrowy rozsądek.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Dbała więc, by Hugo jak najczęściej miał z nią kontakt fizyczny, nigdy nie rozstawała się z nim na dłużej, przy każdej sposobności okazywała mu czułość, a czas spędzany na wspólnych zabawach był nienaruszalnym punktem porządku dnia. Przez pierwszy rok na każde żądanie karmiła go piersią, a gdy płakał, nigdy nie zostawał sam w łóżeczku. Czyniąc to wszystko, doskonale jednak rozumiała, że bez konsekwencji w postępowaniu z małym i pewnej dyscypliny też się nie obejdzie. Takie zasady wyniosła zresztą z rodzinnego domu.

Znajomi uważali, że macierzyństwo nie zmieniło szczególnie jej życia – w końcu nadal badała szympansy w Gombe, mając dziecko nieustannie przy sobie. Nie mieli pojęcia o tym, że po urodzeniu synka Jane większość czasu poświęcała nie pracy, lecz Grubowi. Zarzuciła też obserwacje w terenie, bo wymagałyby dalekich wędrówek do lasu i dłuższych rozstań z dzieckiem. To zadanie przejęli od niej studenci.

Nie było łatwo. Chwilami czuła się odstawiona na boczny tor, zepchnięta do roli biernego obserwatora i naukowego doradcy. Związany z tym dyskomfort wynagradzała sobie jednak z nawiązką w towarzystwie Gruba. Jeszcze po wielu latach wspominała ten okres jako jeden z najważniejszych w jej życiu, czas gromadzenia bezcennego doświadczenia. I wielkiego szczęścia.

d1jhs5c
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1jhs5c