Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

Jaki jest goły tyłek pisarki – każdy widzi

Jaki jest goły tyłek pisarki – każdy widziŹródło: Inne
d4mz96n
d4mz96n

Każdy wie, że w indiańskich przypowieściach, żydowskich maksymach i słowiańskich przysłowiach drzemie tak zwana „stara prawda”. Bydle, co to wyłazi przy różnych okazjach i grożąc suchym paluchem dodaje „A nie mówiłam?!”. Co gorsza, obawiam się, że drzemie tej „starej prawdy” w tych przypowieściach, sentencja i legendach tyle, że nie daj Bóg, kiedyś zbudzi i pierdniknie CAŁA NA RAZ. I nie wiem czy będzie tak,i co się po tym wydarzeniu potem podźwignie. Dlatego dziś przypomnieć chciałam tylko jedną. I to fragmentarycznie, co by nas patos w fotele nie wgniótł za bardzo. Pamięta ktoś może opowieść, w której mały Jasiu wygłasza słynne:
- Sorry, Winetou biznes is biznes...
Ja pamiętam. Co gorsza, szans na jej zapomnienie nie mam żadnych. Powodem może być, moja pewnie nazbyt śmiała i lekko schizofreniczna wizja, według której upierać się będę: zaraz po wygłoszeniu słynnego zdania, autor wziął spakował tornister i pomaszerował w świat...
I pewnie nie byłaby to tragedia, gdyby nie fakt, iż potem został naczelnikiem wszystkich agencji wydawniczych, bossem marketingu globalnego, przewodniczącym zarządu, kierownikiem świata i prezesem kuli ziemskiej. A pierwszym zrealizowanym przez niego projektem było wytatuowaniu każdemu z podwładnych, co zapomnieć chciał, starej maksymy: SORRY WINETOU, BIZNES JEST BIZNES. I nie ma co się egzaltować i włosy rwać z głów, że się jakąś DZIWNĄ PRAWIDOWOŚĆ ODKRYŁO.

(bardzo przydługi i bez sensu wstęp, prawda? No, ale jako że kobieta światowa jestem, postanowiłam pokierować się wzorem amerykańskich polityków, co to im się w życiu wiedzie, a pogadać sobie lubią. Przy okazji co rusz im jakaś stażystka, tudzież korporacja do stóp pada, albo inny urząd stanowy.)

Toteż nie wiem, o co chodzi z tą całą Panią Szczepańską i tym jej Zakazanym po legalu. Choć nie ukrywam, przez moment mi samej się udzieliła ta afera. Co więcej – przez chwilę wydało mi się, że WYKRYŁAM TAJNĄ KSIĄŻKĘ Pani Masłowskiej. Z podobnych klocków poukładany budynek, i porównywalnie schematycznie konstruowany. Maniera, która po jednej stronie czytania mnie osobiście zaczyna męczyć. W przeważającej części opiera się bowiem głownie na poprzestawianym szyku zdań, udziwnionych wyrazach, rusycyzmach, powtórzeniach i wulgaryzmach. Za stara jestem, żeby mnie to jakoś specjalnie szokowało. Zwyczajnie nudzi, pozycja tak przewidywalna, że aż szczęka boli. Już, już miałam sobie sama odznakę maty hari rynku wydawniczego przyznać, kiedy jednak coś mnie olśniło, a pani Szczepańska wyszła z cienia i PRZEMÓWIŁA...

Lepiej żeby sobie darowała. Lepiej było jej pozostać niedomówieniem, niedopowiedzeniem, albo i nawet podejrzeniem niezweryfikowanym. Jeśli pisze się nic, to jasne - do powiedzenia nie będzie się miało zbyt wiele. Robotę mi zabrała, bo sam poziom jej wypowiedzi zaświadczył o pozycji jaka popełniła. I nic już recenzować nie można bo i jak napisać o czymś, co jest niejakie, bełkotliwe. W sumie wielkie, nadmuchane NIC. Lekko waniające opisami... O czymś (bo trudno to nazwać powieścią), co nic nie wznosi ani niczego nie objawia.

d4mz96n

Ani u Pani Szczepańskiej skandalu, bo Ameryki to ona nie odkryła – narkotyki są będą i były, ani językiem nie operuje odkrywczym, zaledwie bełkotem składającym się ze steku wulgaryzmów, ani nie szokuje opisem wydalania różnych płynów z organizmu – każdy z nas codziennie wydala podobne i jakby komunikować miał światu za każdym razem, to na nic czasu by nie znalazł.

Wątek kryminalny urokiem przypomina pasztetową na trzeci dzień. No bo, mili państwo, pomysł pod tytułem „Ona ma na chacie nie swoje narkotyki w ilości hurtowej, oni, ci źli, ją ścigają, on leży w szpitalu, bo oni go dopadli, a ona jeszcze ucieka, po drodze ma wypadek.....” - to oklepany był najmniej z miliard razy. Oklepany i opisany, może i równie ubogo i marnie, ale przynajmniej odrobinę staranniej.

Bo gorszym i bardziej chaotycznie bełkotliwym od Pani Szczepanskiej być trudno. Metodę powtarzania co drugi akapit wizji „obślinionych kutasów, cip płynących, kroczy wilgotnych” opatentował już Pan Michał Pistolet, Pani Masłowska opatentowała zdania trzykilometrowe o dziwnej konstrukcji, dlatego nie wiem i nie rozumiem, co odkrywczego i szokującego miało by być w Zakazanym po legalu. Plagiat marny, nudny i smutnie szary. Taka prasa rynsztokowa. Niech sobie będzie, bo była zawsze, ale po co ją zaraz wydawać jako POZYCJE?

Aha, i te wizje filozoficzne – bo podejrzewam, że co drugi bywalec baru pod wierzbami, nie ubliżając autorce, to przy nich Platon i Sokrates w jednym. Ja wiem, może to trzeba czytać po drugiej butelce wódki, piątym piwku i czwartym skręcie. Może to wtedy wpadając w podobną amplitudę da się to strawić, nie puszczając przysłowiowego pawia?

d4mz96n

I pozostaje pytanie – po kiego? Dlaczego wydawnictwo wydaje takie barachło. Ani tego użyć w toalecie, ani w to kanapki zawinąć do roboty. Na dodatek autor odwala robotę za recenzenta, bo sam ośmiesza się mówiąc o uzdrawiających fluidach wysyłanych przez tajemniczego Rosjanina skłaniających mózgi do dobroci i pokoju. Jeszcze w ramach tej filozofii i zaistnienia na rynku jako pisarz pokazuje, za przeproszeniem goły tyłek. Tak jakbyśmy my sami własnych nie mieli, albo nie wiedzieli jak taki tyłek może wyglądać. Dupa jaka jest, każdy widzi. Więc – po co?

I tu do chodzimy do momentu, w którym na scenę wylezie nam już lekko podstarzały Jasio. Kierownik świata, Prezes kuli ziemskiej - i w towarzystwie gołąbków, co wyłażą zanim celem podniesienia dramaturgii, powie:
- SORRY WINETOU, BIZNES JEST BIZNES...

Póki będziemy takie coś kupować, póty będzie się je wydawać. A jak mawiała moja mama, każdy ma jakiś określony worek słów do wypowiedzenia na tym łez padole, i proszę bardzo, jak widzę, chcemy go zmarnować na Panią Szczepańską? Ja osobiście mam wrażenie, że zmarnowałam już ich cała masę. Także ciszej może nad tym grobem...

d4mz96n

A świat jak świat - panie kochany, korporacja korporacje korporacyjnie gania. A jedna pani rację miała, kiedy śpiewała, potrząsając cyckiem dosyć sporym:
- money money money... makes a world around…

Aha - i przepraszam Pani Masłowską za podejrzenia, że to Pani – faktem jest, że pani nie lubię. Konstytucja w sumie nie zabrania, prawda? Niemniej to, co pani robi, robi to pani staranniej i może z większą wprawą. Albo wyczuciem, tudzież....

d4mz96n
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4mz96n