W „Roku Potopu” Margaret Atwood zabiera czytelników ponownie do świata znanego ze znakomitej powieści „Oryks i Derkacz”, gdzie niemal cała ludzkość została zgładzona przez błyskawicznie rozprzestrzeniającą się zarazę. Nie otrzymujemy tutaj jednak zwykłej kontynuacji historii Jimmy'ego i Derkaczan, lecz będziemy mogli spojrzeć z zupełnie nowej perspektywy na zdarzenia, których zasadniczy przebieg poznaliśmy w poprzedniej części trylogii „MaddAddam”.
W tej sytuacji nieuchronne jest wprawdzie, że przedstawiony tutaj przygnębiający obraz nieodległej przyszłości nie wywiera na nas już aż tak szokującego wrażenia, ale za to niezwykle emocjonujące będzie obserwowanie przeżyć nowych postaci, które muszą stawić czoła tym nad wyraz nieprzyjaznym okolicznościom.
Głównymi bohaterkami „Roku Potopu” są dwie kobiety, które przeżyły dzięki temu, że w momencie wybuchu epidemii znalazły się w miejscach, które nie tylko były odizolowane od świata zewnętrznego, ale również wyposażone w spore zapasy żywności. Kiedy pojawiły się pierwsze doniesienia o błyskawicznie rozprzestrzeniającej się tajemniczej chorobie, Toby dzięki swej posadzie kierowniczki spa NowyTy łatwo mogła się tam sama zamknąć. Z kolei Ren - pracująca jako tancerka trapezowa w klubie erotycznym Łuski i Ogony - miała to szczęście, że akurat z powodu podejrzenia o możliwość zarażenia jej przez klienta (o ironio losu!) wylądowała na kwarantannie w odosobnionym pomieszczeniu. Oczywiste jest jednak, że w pewnym momencie zapasy się wyczerpią i obie kobiety będą musiały zmierzyć z tym, co dzieje się na zewnątrz ich kryjówek. Z zaciekawieniem obserwujemy więc, czy bohaterki poradzą sobie z czyhającymi na nie zagrożeniami, a jednocześnie stopniowo odkrywamy, jak wyglądało ich życie w okresie przed wybuchem epidemii.
Okazuje się, że Toby i Ren poznały się wiele lat wcześniej, kiedy obie były związane z Bożymi Ogrodnikami. Ta proekologiczna sekta religijna oczekiwała na nadejście Bezwodnego Potopu, który miał powstrzymać ludzi przed niszczeniem środowiska naturalnego. Wyznawcy nie poprzestawali przy tym na modlitwach i rozważaniach teologicznych, ale całkiem praktycznie przygotowywali się do przetrwania okresu chaosu, gromadząc zapasy żywności i trenując rozmaite umiejętności, które mogą być przydatne w warunkach załamania się dotychczas funkcjonującej infrastruktury. Doktrynę tej sekty poznajemy bliżej (a przynajmniej w ogólnym zarysie) z kazań jej przywódcy - Adama Pierwszego oraz z hymnów pochodzących z „Niepisanego śpiewnika Bożych Ogrodników”, które rozpoczynają kolejne części książki. Możemy się przekonać, ze przez pewien czas byli oni tolerowani przez wszechwładne korporacje jako nieszkodliwy ruch religijny, ale w miarę upływu czasu część wyznawców zaczęła prezentować znacznie bardziej radykalną postawę. W końcu
wszyscy stali się obiektem prześladowań i musieli zacząć działać w ukryciu. Nie zmienia to jednak faktu, że w obliczu epidemii to właśnie ci „pomyleńcy” mieli stosunkowo największe szanse na przetrwanie, czego potwierdzeniem są też historie Toby i Ren.
W „Roku Potopu” znajdziemy więc dwie interesująco ukazane bohaterki, które wprawdzie różnią się pod wieloma względami, ale równie szybko zdobywają naszą sympatię. Obserwowanie ich perypetii dostarcza nam naprawdę wielu przeżyć, a dodatkową atrakcją jest pojawienie się w tej powieści w rolach drugoplanowych takich postaci jak Jimmy czy Derkacz. Nie można też nie wspomnieć o tym, że druga część trylogii „MaddAddam” to dla Margaret Atwood okazja do zaprezentowania dopracowanej w szczegółach wizji życia w plebsopoliach, dopełniającej obraz świata, w którym najbardziej przerażające teorie na temat działalności korporacji mogły okazać się szczerą prawdą. Warto też dodać, że dość niespodziewane zakończenie powieści powoduje, że z niecierpliwością czekamy na kolejny tom cyklu.