Trwa ładowanie...

Indiana Jones i odległa galaktyka. Recenzja komiksu "Luc Orient"

Tytuł niniejszej recenzji może wydać się cokolwiek mylący, bo przecież pan Orient stąpał po odległych planetach na długo, zanim doktor Jones choćby przemknął George'owi Lucasowi przez głowę. Ale skojarzenie jest skądinąd trafne i można sobie na nie pozwolić, bo Luc nigdy nie zdobył u nas takiej popularności jako zawadiacki archeolog i dla czytelnika przed czterdziestką będzie postacią praktycznie anonimową.

Indiana Jones i odległa galaktyka. Recenzja komiksu "Luc Orient"Źródło: Materiały prasowe
d1brb7p
d1brb7p

Starsi miłośnicy historii obrazkowych mogą za to pamiętać go ze "Świata Młodych". Ba, niektórzy nawet wyczekiwali jego tryumfalnego powrotu. I oto jest, po kilkudziesięciu latach doczekał się u nas porządnego wydania i twardej oprawy. Dlatego wypada rozwiać obawy i rzec szczerze i z ręką na sercu, że koniec owego oczekiwania jest zaiste słodki, bo żadna to ramota, ale kawał komiksu przygodowego. Nieprzypadkowo od wydawcy "Valeriana".

Jak mówi informacja zawarta już na rewersie okładki, "Luc Orient" jest dzieckiem chwili, bo kiedy Greg, redaktor naczelny czasopisma "Tintin", spostrzegł, że brakuje mu na łamach tygodnika dobrej historii science fiction, zaraz zwerbował kolegę, Eddy'ego Paape'a, który narysował mu obdarzonego ponadprzeciętnym umysłem i niemałymi muskułami poszukiwacza przygód. Tropem był dla nich zapewne Flash Gordon (a nie Indiana Jones, który, oczywiście, miał się narodzić dopiero piętnaście lat później), lecz amerykański wzorzec bohatera został przepuszczony przez frankofońskie wyczucie narracji. Dlatego towarzyszą mu jego mentor, doktor Kala, oraz asystentka Lora, i, co ciekawe, Luc nie przysłania ich demonstracyjnie rosłymi barami, a nawet i czasem mają oni do odegrania bardziej rozbudowaną rolę niż on sam.

Interesująca jest również konstrukcja scenariusza omawianego tomu (na który złożyły się cztery albumy), gdyż rozpoczyna się on wyprawą do dżungli, gdzie Orient i przyjaciele mają rozwiązać mistyczną tajemnicę, a kończy intrygą na obcej planecie. A to jeszcze nie koniec opowieści. I nie będziemy czekać na niego latami.

Struktura poszczególnych stron charakterystyczna jest dla opowieści przeznaczonych do publikacji na łamach pisma, chęć oszczędności miejsca wpłynęła na kompozycję i układ kadrów, które mogą wydawać się ściśnięte, a natłok treści chwilami męczący. Ale to kwestia przyzwyczajenia się do sposobu opowiadania, co zrobić wypada, bo "Luc Orient" faktycznie wielkim klasykiem jest.

Ocena: 8/10

d1brb7p
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1brb7p