Wdzięki tej "starej k...", Europy
W pierwszym liście wysłanym z Berkeley w Stanach Zjednoczonych Miłosz pisze, że "kolory i zapachy kalifornijskiej wiosno-zimy" są takie, iż zaczyna zapominać o "monstrum obrzydłym i sprośnym, New Yorku, i o tej starej kurwie, Europie". Dalej przyznaje, że "na wdzięki starej kurwy" nie jest jednak całkiem obojętny, ale "z tego związku sama rozpacz nienasycenia".
W kolejnych akapitach Miłosz wylicza, czego ma aktualnie dość. Nie chce w tej chwili słyszeć m.in. o winie, "zawiesistym żarciu", drapieżności międzyludzkich stosunków czy zabytkach architektury i sztuki. Zamiast tego jego sympatie zwrócone są teraz, w styczniu 1964 roku, ku życzliwości, traceniu na wadze, drzewom, pływalni, wodzie z cytryną czy jeleniom, które podchodzą pod sam dom Miłosza.
W dopisku pod listem Miłosz dodaje: "Żyć bez picia można. Żaden z nas nie powinien być drugim Broniewskim. Uważaj".