„Dzika bestia” to jedna z tych książek, które potrafią wywołać skrajne reakcje czytelników - dla części osób będzie to prawdziwe literackie objawienie, dla innych wielkie rozczarowanie. Z pewnością warto jednak samemu przekonać się, czy Jorge Franco rzeczywiście ma szansę stać się godnym następcą Gabriela García Márqueza.
Nie da się ukryć, że kolumbijski pisarz igra tutaj z naszymi przyzwyczajeniami i oczekiwaniami, przedstawiając zadziwiającą opowieść utkaną z elementów, które na pierwszy rzut oka zupełnie do siebie nie pasują. Trudno więc się spodziewać, że każdy zasmakuje w tym niecodziennym literackim koktajlu, w którym baśń miesza się z krwawym thrillerem, poezja sąsiaduje z rynsztokowym słownictwem, muzyka Wagnera walczy o swoje miejsce z piosenkami Beatlesów, a całość jest doprawiona szczyptą realizmu magicznego.
Punktem wyjścia fabuły „Dzikiej bestii” jest porwanie w Medellín miejscowego bogacza przez grupkę bandytów, której przewodzi Małpa Riascos. Wkrótce możemy się przekonać, że wprawdzie motywem popełnienia tego przestępstwa była chęć otrzymania wysokiego okupu, ale jednocześnie przywódca porywaczy już od dzieciństwa był zafascynowany obserwowanym z ukrycia życiem rodziny don Diega. I tak jak przez lataMałpa nie potrafił się uwolnić od myśli o Izoldzie - pięknej córce porwanego, tak teraz nie umie przestać opowiadać temu ostatniemu o swym uczuciu do niej. Ta historia platonicznej miłości ulicznika kontrastuje jednak z postępowaniem Riascosa jako dorosłego mężczyzny. Małpa afiszuje się bowiem z wyzywająco zachowującą się Twiggy, a równocześnie po kryjomu spotyka się z Młodym, którego zasypuje drogimi prezentami. Stopniowo odkrywamy, że przywódca porywaczy to w ogóle postać pełna sprzeczności - wystarczy wspomnieć, że z jednej strony to przecież niecofający się przed przemocą przestępca, z drugiej zaś wrażliwy
wielbiciel poezji Julia Flóreza.
W równym stopniu uwagę czytelników przykuwają przedstawione w licznych retrospekcjach losy Diega Echevarríi Misasa. Opowieść o jego związku z poznaną w Berlinie Ditą byłaby po prostu sentymentalna, ale okazuje się, że i tutaj kryje się pewien sekret. Bez wątpienia największe wrażenie na czytelnikach wywiera jednak pomysł kolumbijskiego bogacza, aby w XX wieku wybudować prawdziwy zamek. Właśnie w ten sposób w Medellín powstał niemal baśniowy zakątek, w którym dorastała „księżniczka” Izolda. Inną sprawą jest już, że zabawy tej dziewczynki w sekretnym miejscu ogrodu mają doprawdy zadziwiający przebieg...
Z rosnącą fascynacją obserwujemy więc swoisty psychologiczny pojedynek, jaki toczą między sobą Małpa i don Diego, gdyż jesteśmy tutaj świadkami starcia w skali mikro dwóch jakże odmiennych światów współistniejących obok siebie w ówczesnej Kolumbii. W dodatku tych dwóch mężczyzn to niejedyne intrygujące postacie pojawiające się na kartach powieści, gdyż na dłużej w pamięci pozostają nam także choćby piękna Izolda czy ściągnięty z Belgii do odszukania porwanego ekscentryczny Marcel Vandernoot.
Niewątpliwie „Dzika bestia” to powieść, która nie daje się łatwo zaszufladkować. Jorge Franco wykorzystuje bowiem historię porwania don Diega nie do stworzenia zwykłego thrillera, lecz do snucia zadziwiającej opowieści o różnych obliczach miłości i namiętnościach kryjących się w ludzkich sercach. Jednocześnie śledząc rozwój wydarzeń ulegamy rozmaitym iluzjom i pozorom, które nagle znikają niczym pękające bańki mydlane, aż w końcu dostrzegamy okrutną prawdę za nimi ukrytą. Jorge Franco stworzył więc dość przewrotną powieść, która wprawdzie nie każdemu przypadnie do gustu, ale z drugiej strony po skończonej lekturze mało kto pozostanie obojętny.