Garfield jest wielki. Dosłownie i w przenośni [RECENZJA]
Wydany niedawno przez Egmont drugi „Tłusty koci trójpak” to pozycja, której wielbiciele przygód Garfielda nie będą potrafili się oprzeć. Znajdą oni tutaj bowiem trzy oryginalne albumy: „Garfield się waży”, „Garfield bierze wszystko” oraz „Garfield, kiedy coś gryzie” – co daje niemal trzysta stron jak zwykle naprawdę zabawnych pasków komiksowych.
Dość paradoksalnie za największą zaletę komiksu Jima Davisa należy zaś uznać niemal stuprocentową przewidywalność zachowań tytułowego bohatera. Doskonale wiemy przecież, że Garfield uwielbia jeść, spać, oglądać telewizję i praktycznie zawsze źle traktuje Jona i Odiego – ale to przecież to właśnie te wszystkie jego cechy sprawiają, że podbił nasze serca! I w sumie wcale nie sprawiłoby nam przyjemności, gdyby Garfield nagle zaczął zachowywać się zupełnie inaczej (to zresztą zapewne dla niego też mogłoby się źle skończyć, o czym może świadczyć historyjka, w której przedstawione zostały opłakane skutki tego, kiedy tytułowy bohater starał się być dla wszystkich naprawdę miły).
Chociaż jesteśmy więc na przykład przekonani, że w przypadku Garfielda żadna dieta nie będzie skuteczna, to świetnie się bawimy na przykład obserwując pomysłowość łakomego kota w obchodzeniu zaleceń Jona (trudno choćby nie podziwiać tego, że Garfield potrafił wciągnąć przez słomkę nawet pieczonego kurczaka!).
W drugim „Tłustym kocim trójpaku” zobaczymy też głównego bohatera próbującego bezpiecznie przetrwać znienawidzone poniedziałki, spychającego Odiego ze stołu, urządzającego koncerty kociej muzyki na płocie czy muszącego znosić zbędne wizyty u pani weterynarz (no cóż, Jon nie ustaje w próbach zaproszenia jej na randkę…), a także wiele innych scenek ze znanymi nam motywami (oczywiście niekiedy ze szczyptą nowości). Najważniejsze jest jednak, że okazji do śmiechu nam tutaj nie zabraknie.
Ocena: 8/10