Fundacja Olgi Tokarczuk odpowiedziała na prawicową akcję. Wiadomo, co zrobią z odesłanymi książkami
Rozmowa Olgi Tokarczuk z włoskim dziennikiem "Corriere della Serra" "zainspirowała" prawicowy internet do podjęcia akcji #OdeślijksiążkęOldzeTokarczuk. Fundacja pisarki odpowiedziała w sposób, który na pewno nie pocieszy osoby, które nawet nie pofatygowały się, by sprawdzić, co tak naprawdę powiedziała Tokarczuk.
W połowie czerwca Olga Tokarczuk zainauguruje międzynarodowy festiwal literacki Taobuk, gdzie otrzyma Nagrodę Doskonałości Literackiej. Z tej okazji jeden z czołowych włoskich dzienników przeprowadził z nią rozmowę. Tekst został opublikowany na stronie "Corriere della Serra" w środę 2 czerwca. I z miejsca spotkał się z oburzeniem części prawicowych komentatorów, którzy uznali, że noblistka szkaluje własny kraj.
Miała to zrobić, używając krzywdzącego porównania Polski do Białorusi: "Olga Tokarczuk w wywiadzie dla włoskiej gazety twierdzi, że 'Polska jak Białoruś'. Reżim, prześladowania, no koszmar. Komitet noblowski ma chyba jakiś wewnętrzny przepis, który mówi, że od 1980 r. co drugi nagrodzony Polak musi być idiotą" - stwierdził na Twitterze pisarz Jacek Milewski. Podobne wnioski wysunęli także inni prawicowi komentatorzy.
Zobacz: Protesty w obronie sądów. Wyświetlono przesłanie Olgi Tokarczuk
Jednak już sam tytuł rozmowy Tokarczuk mówi co innego, bo można go przetłumaczyć na "Białoruś jak Polska: płaci za opieszałość Europy". Wynika więc z niego, że noblistka krytykuje brak zdecydowanej i szybkiej reakcji Wspólnoty, a nie zrównuje Polskę z Białorusią. W środku wywiadu powiedziała jeszcze o naszym sąsiedzie w kontekście pandemii, która ułatwiła reżimowemu rządowi poczuć się bezpieczniej. W odczuciu noblistki w naszym kraju "atak na ruch LGBT wymyka się spod kontroli. A ogłaszanie "stref wolnych od LGBT" jest "sprzeczne z duchem UE" i prawem.
Wyrwane z kontekstu zdania z wywiadu szybko "odpaliły" prawicowców, którzy nie dość, że pisali rzeczy typu "ona nie zasługuje na to, żeby nazywać ją Polką", to jeszcze zaczęli sugerować, by odsyłać jej książki. Akcję pod hasłem #OdeślijksiążkęOldzeTokarczuk podchwyciły rzecz jasna także prawicowe media.
W piątek, czyli dwa dni po opublikowaniu wywiadu, głos zabrała Fundacja Olgi Tokarczuk. Podała rozwiązanie, które zamierza stosować, gdy ktoś faktycznie odesłał książki noblistki. "Drodzy Państwo! W związku z licznymi pytaniami dotyczącymi akcji odsyłania książek, a także możliwości skorzystania z nich w zamian za wpłatę na rzecz Fundacji Olgi Tokarczuk, informujemy, iż wszystkie nadesłane do nas egzemplarze przekażemy w ramach wsparcia na aukcję charytatywną na rzecz organizacji walczących o prawa osób LGBT+" – czytamy w Facebooku.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Pod wpisem znalazło się wiele komentarzy, w których pochwalono postawę Fundacji. "Doskonały pomysł", "Brawo!!! Świetna reakcja... Po co komuś książki, jak nie potrafi czytać prostej informacji ze zrozumieniem... Innym się przydadzą...", "Idealny pomysł! Poza tym nie ma się czym przejmować - sprzedaż na pewno też wzrośnie, wszak, żeby coś odesłać, najpierw trzeba kupić", "Obawiam się, że tych zwrotów nie będzie zbyt wiele. Musieliby najpierw je kupić" – napisali internauci.