Akcja rozgniewanych prawicowych internautów, którzy chcieli odsyłać Oldze Tokarczuk jej utwory - podobnie jak niegdyś norweskiemu nobliście, który poparł Hitlera - okazała się medialną wydmuszką. Skończyło się na słowach. Okazuje się, że mimo głośnych deklaracji, żadna książka nie trafiła do Fundacji Olgi Tokarczuk.