Efekt przypadku, który podobno nie istnieje
To, że na mojej półce znalazł się Punkt Omega to efekt pomyłki, jaką popełniłam, zamawiając książki. Tylko i wyłącznie. Sama, z własnej woli nie sięgnęłabym po tego rodzaju literaturę. Pewnie w tym miejscu warto by było uściślić, czy jestem z owej pomyłki zadowolona, czy też nie... Otóż tak do końca to jeszcze nie wiem. Niby książkę dobrze się czytało, niby porusza pewne ważne kwestie, a jednak ciągle obraca się wokół tematyki, która jest mi zupełnie obca i która w żaden sposób mnie nie interesuje. Akcja dzieje się podobno w Poznaniu. Podobno, bo na to wskazuje notka wydawcy na okładce. Osobiście nie miałam okazji być w tym mieście, toteż niewiele o nim wiem, a już na pewno nie byłabym w stanie rozpoznać jego topografii na podstawie treści zawartej w książce. Bohaterami są ludzie, których życie krąży wokół pewnych filozoficznych treści, które są mi równie dalekie jak wspomniane miasto. Nie twierdzę, że nie wiem, co oznacza determinizm, ale nie będę udawała, że jakkolwiek mnie to interesuje czy też
zaprząta moją głowę. Jednak, gdyby odrzucić wszystkie rozprawy filozoficzno-matematyczne, gdyby skupić się na samej akcji, to książka byłaby naprawdę bardzo dobra.
Mamy tutaj do czynienia ze spiskiem (a, jak wiemy, teraz jest to bardzo modna tematyka) wymierzonym w burmistrza miasta, który dla wszystkich mieszkańców (przynajmniej oficjalnie) jest niemal ideałem. Akcja jest dobrze prowadzona, trzyma w napięciu i, mimo wywodów, które mnie osobiście trochę przeszkadzały, nie sposób odłożyć Punktu Omega po kilku stronach na półkę. To, co najbardziej urzekło mnie w lekturze to fakt, iż Michał Protasiuk niezwykle trafnie, a zarazem wręcz groteskowo, potrafi uchwycić charaktery swoich bohaterów. Każdy z nich jest tutaj tak wyraźny, że nie sposób go pomylić z nikim innym. Mamy rozpieszczoną, grymaśną Julię Durmann, mamy prawdziwą panią domu, Hannę Durmann, która żelazną ręką trzyma w ryzach swoją infantylną córkę. Nie można zapomnieć, że jest jeszcze główny bohater, Genipo Herz, który również piętnuje powieść swoim niezwykłym sposobem bycia.
Książka traktuje o tym, że nic nie jest przypadkiem. Trudna filozoficzna kwestia, nad którą zastanawiają się coraz to kolejni filozofowie. Wszystko już gdzieś tam zostało zapisane, wszystko, co się dzieje, jest częścią jakiegoś większego, misternie utkanego planu. Nie potrafię jednoznacznie określić, czy ta książka podobała mi się. Nie wiem, czy bym ją poleciła. Wiem tylko, że gdybym miała decydować raz jeszcze i nie zagapiłabym się przy zamówieniu, to na pewno w miejsce pana Protasiuka wstawiłabym innego autora. Mimo wszystko. Choć podobno nic nie dzieje się przypadkiem...