Dziwna planeta i dziwni na niej ci ludzie
Na półkach w księgarniach pojawił się nowy zbiorek „starych” wierszy Szymborskiej, będący zwiastunem serii o nazwie rodem z podręcznika pierwszoklasisty – Poeta Odkrywa Świat. Na pięćdziesięciu sześciu autoryzowanych stronach odnajdujemy dwadzieścia jeden z ponad trzystu opublikowanych wierszy poetki. Dlaczego akurat tyle? Czyżby WL przyznając noblistce atrybut "potrójnej siódemki" uznawało, że już tak niewiele wystarczy poetce, by objawić zawarty w rzeczonej liczbie pierwiastek boskiej mądrości? A może raczej Szymborska znów puszcza do czytelników niefrasobliwe karciane „oczko”? Lub też mamy do czynienia z intencjonalnym antropocentryzmem kodyfikującym ontologiczną kakofonię? Wszak dwadzieścia jeden gramów waży rzekomo ludzka dusza, której tajniki nieco przekornie stara się oświetlić poezja. Tak czy inaczej, nawet bez kabalistycznych dociekań, można stwierdzić, iż w tomiku nie brak fundamentalnej dla poezji tematyki, zaplątanej w jedyny w swoim rodzaju, przepełniony paradoksem styl.
W Zmyśle udziału znalazły się liryki najpopularniejsze, a zarazem najbardziej reprezentatywne dla światopoglądu wyłaniającego się z poezji Szymborskiej. Wybór zaczyna się zagadkowo od czwartego tomiku poetki, by ukazać wiersze reprezentatywne dla siedmiu tomików wydanych w latach 1962-2002. I tak przykładowo z „Soli” wybrano oczywiście „W rzece Heraklita” i „Rozmowę z kamieniem”, a z „Ludzi na moście” utwór tytułowy i „Głos w sprawie pornografii”. Ale przecież nie należy narzekać, że dostajemy najlepsze liryki noblistki. Ułożone chronologicznie wiersze tworzą względnie spójny tematycznie zbiorek, który wyraźnie nie odznacza się szczególnie skomplikowanym układem kompozycyjnym. A szkoda, gdyż przydałoby się uatrakcyjnić nieco kolejne serwowane czytelnikom the best of. Być może funkcję tę spełniać ma pięć dołączonych do publikacji grafik, które jednak ewidentnie nie przypadły do gustu mojemu oku profana. Lepiej przejść zatem do tego co w tomiku najlepsze, a więc czystej materii poetyckiej.
Świat kreowany przez Szymborską przepełniony jest stworzeniami. Choć centralną, co nie znaczy najwyższą, pozycję zajmuje człowiek, nie brak tu przeróżnych zwierząt, roślin i przedmiotów, które stają się pozornymi partnerami ludzkiego monologu. Mimo iż grają rolę adresatów wypowiedzi lirycznych, ich natura skutecznie broni się przed antropomorfizacją, nie pozwalając na przekroczenie granic ontologicznej odrębności. Na wpół ironiczne, okraszone paradoksem językowym pseudorozmowy ujawniają, że to śmiertelnik wtłacza własne sensy w rzeczywistość, która odwiecznie i nieuchronnie wymyka się ludzkiemu poznaniu. Tu pojawia się nieodłączny dla poezji noblistki motyw zdumienia światem, skrystalizowany w postaci dziecka-odkrywcy. Człowiek, zawieszony pomiędzy chwilowością istnienia a uniwersalnością historii i życia, ponawia pytania o hierarchię rzeczy w świecie, o naturę człowieczeństwa, gubi się na niezbadanych ścieżkach antynomii i przypadku. Nie oznacza to jednak bynajmniej bezsilności, wykluczonej przez
kunsztowną prostotę stylu, przewrotną mieszaninę humoru, ironii i dystansu oraz mocny akcent autotematyczny w wierszach otwierających zbiór. Zmieniając perspektywy, wychwytując szczegóły i prześwietlając momenty, Poetka nieustannie, lecz wciąż zaskakująco, Odkrywa człowieka wobec, w i obok Świata.