Aktualnie nie ma jednego modnego, dominującego stylu wychowania. Jest wiele trendów, rozmaite szkoły, pomieszanie pojęć i zagubienie wielu rodziców. Nie ma supremacji jednej idei. Jest tak, że rodzice mówią swoje, dziadkowie co innego, szkoła milczy, media "tłoczą do głów" to co najłatwiej "sprzedać". Sądzę, że brak jednolitego podejścia do spraw wychowania był obecny zawsze, ale "globalna wioska" informacyjna uświadomiła nam to wyraźnie. Wcześniej, obracając się w określonym, raczej zamkniętym kulturowo kręgu patrzyliśmy na pewien wycinek świata, reprezentujący dla obserwatora całą, w jego mniemaniu, rzeczywistość. Dla większości ludzi bowiem realną wartość i sens ma tylko to co widzą i z czym się stykają. Dzisiaj z jednej strony możemy zobaczyć, usłyszeć i poznać więcej niż kiedykolwiek, jednakże jest to poddane przetworzeniu i obróbce w "fabrykach informacji". Nie ma zatem czystej wartości poznawczej, a jest odbiciem poglądów niezbyt jawnych wpływowych środowisk, w których rękach są media. Zarówno brak
wzorców, jak i te lansowane przez media, a sprzeczne z poglądami odbiorcy mogą być przyczyną zagubienia rodziców. Na ogół nikt przecież nie chce być wsteczny, nienowoczesny, niepostępowy, zacofany. Wyśmiany i uznany za dziwaka. A często w ten sposób, mimo królującej tolerancji, nazywa się zwolenników modeli tradycyjnych lub sprzecznych z tymi, które uważane są za jedynie słuszne i warte propagowania. W dziedzinie wychowania i nauczania skutki wdrażania w życie różnych nowatorskich, wymyślanych przy biurku lub w eleganckich gabinetach, a niekoniecznie udanych pomysłów są przeważnie opłakane. Tylko kto analizuje skutki widoczne dopiero po kilku lub kilkunastu latach?!
Świat wybiera przyszłość, biegnie do przodu, bez oglądania się wstecz. Nowe idee głoszone przez fanatyków nieustannego postępu czekają, tupiąc nerwowo w kolejkach i nie ma wiele czasu na jakąś głębszą refleksję. Nie ma wzorców, które kiedyś czerpano z doświadczeń otoczenia, rodziny wielopokoleniowej, plemienia, wioski. Z otoczenia, które było oparciem i pomocą w każdym momencie życia. Media nie dostarczają na ogół, pojedyncze przypadki oczywiście się zdarzają, żadnych realnych pomocnych rodzicom przykładów życiowych, koncentrując się na rozrywce i to nie najlepszej jakości. Oczywiście w imię zaspokajania im tylko wiadomych potrzeb widzów czy słuchaczy. Pokazują świat ludzi wesołych, młodych, światowych, zdrowych, bez problemów. Odstępstwa od tego modelu są pokazywane jako wyjątek który potwierdza regułę.
Celem tej książki jest znalezienie własnego klucza w postępowaniu z dziećmi.
_Nie jest ona zbiorem recept ani poradnikiem, jak mówić "nie". Ma pomóc tobie i twojej rodzinie zastanowić się czy w razie potrzeby potraficie wyrazić sprzeciw. _ Może się to wydać dziwne, ale wychowanie jest w jakiś sposób oparte na umiejętnym używaniu słów "tak" i "nie". Zajmowaniu stanowiska wobec słów, zdarzeń, postaw, emocji. Nie ma uniwersalnej metody rozwiązywania dylematów dręczących poszczególnych ludzi. Są co najwyżej ogólne wskazówki. Nie zmienia to faktu, że każdy musi szukać, choć zabrzmi to banalnie, własnej drogi. Problem tkwi też w tym, że takich podróżników, chętnych do podejmowania wysiłku poszukiwania jest niezbyt wielu. Refleksja, zmiana siebie i swoich nawyków, przyznawanie się do błędów jest dla większości barierą nie do pokonania. Także dlatego, że nie są w modzie i nie są ukazywane jako wartość. Ludzie "na topie" nie mylą się. A ty zgodnie z reklamą jesteś wart tego, warta tamtego, należy ci się, jesteś OK, spoko, i to nie ty masz się zmieniać, a świat ma się dostosowywać do
ciebie.
Książka zatem jest skierowana do tych nielicznych co chcą coś zmienić, poprawić, zrozumieć. Którzy nie żyją w prostym dwoistym świecie typu ja-dobry a inni-źli. Napisana jest przez terapeutkę, która na co dzień styka się z normalnymi problemami wielu rodzin. Praktyka, który nie koncentruje się na ciekawych i mądrze brzmiących teoriach, a poprzez przykłady chce pobudzić do przemyślenia, zastanowienia się i poprawy życia. Zaletą jest to, że można przeczytać wybrany rozdział osobno, koncentrując się na określonym problemie i wieku dziecka. Podział na grupy wiekowe zastosowany w książce jest dosyć naturalny. Niemowlaki, dzieci do lat pięciu, okres szkolny i w szczególny sposób potraktowany okres dojrzewania. Pewne problemy występować mogą w różnych momentach rozwoju dziecka, inne są związane z konkretnym fragmentem czasowym jego życia.
W książce pojawia się większość pytań, które my, rodzice lub opiekunowie, stawiamy sobie na co dzień. Często bezradni, nie potrafiący postępować z korzyścią dla dziecka i bez dręczącego poczucia winy. Kochający rodzice chcą aby ich dziecko było szczęśliwe. Stan szczęścia jednak nie jest trwały, a w życiu wbrew pozorom jest miejsce na całą gamę uczuć, emocji, także z pozoru negatywnych. Większość nich sama w sobie nie jest zła, istotne jest to, co z nimi zrobimy. Czy coś nas zniszczy czy wzmocni. Podaję kilka myśli zawartych w książce. Niektóre mogą w pierwszej chwili budzić niepokój. Inne, znane, są po prostu nie zawsze uświadamiane w wirze codziennych spraw.
- Pragnąc chronić dziecko, w rzeczywistości uniemożliwiamy mu doświadczenie pewnych wrażeń.
- Jednym z rodzicielskich zadań, jest pomaganie dziecku w rozpoznawaniu własnych emocji i radzeniu sobie z nimi.
- Aby prawidłowo się rozwijać musimy doświadczać nieprzyjemnych uczuć.
- Zachowania mają swoje znaczenie zależne od kontekstu i rodzaju relacji.
- Konsekwencja i stanowczość w postępowaniu dają też dziecku poczucie przynależności. Uzyskuje potwierdzenie, że jest częścią rodziny.
- Dzieci, kształtując sobie obraz własnej osoby, szukają w naszych oczach odpowiedzi na pytanie, kim są.
- Ważne jest słuchanie dziecka i obserwowanie, jakie uczucia budzi to w nas. Książka sama z siebie nie rozwiąże żadnych problemów. Może ktoś zarzucić autorce, że łatwiej jest analizować zachowanie innych patrząc z boku, bez zaangażowania emocjonalnego i presji czasu. Tak, ale jak w związku z tym osoba z zewnątrz miałaby doradzać komukolwiek?! A może właśnie to łagodne i życzliwe spojrzenie kogoś bezpośrednio niezaangażowanego w problem otworzy nam oczy?! Książka spełni swoją rolę gdy potraktujemy ją krytycznie jako źródło pewnych przemyśleń i możliwych rozwiązań, a nie "książkę kucharską" z gotowym zbiorem przepisów na bolączki wychowywania dzieci. Na koniec cytuję zawartą w książce myśl Rainera Marii Rilkego:
W miłości najważniejsze jest to, by pozwolić innym podążać własną drogą. Tego, jak zatrzymać ich przy sobie, nie musimy się uczyć.