Trwa ładowanie...
Dorota Sumińska
12-11-2013 11:44

Dorota Sumińska: Zrobiliśmy zwierzętom krzywdę, teraz weźmy za nie odpowiedzialność!

W wywiadzie dla Wiadomości24.pl lekarz weterynarii, publicystka i pisarka Dorota Sumińska tłumaczy, dlaczego musimy wziąć odpowiedzialność za los zwierząt, podpowiada jak walczyć z bezdomnością psów oraz kotów i zdradza, jacy ludzie nie powinni mieć dzieci.

Dorota Sumińska: Zrobiliśmy zwierzętom krzywdę, teraz weźmy za nie odpowiedzialność!Źródło: Elibri
d1h7g6i
d1h7g6i

W wywiadzie dla Wiadomości24.pl lekarz weterynarii, publicystka i pisarka Dorota Sumińska tłumaczy, dlaczego musimy wziąć odpowiedzialność za los zwierząt, podpowiada jak walczyć z bezdomnością psów oraz kotów i zdradza, jacy ludzie nie powinni mieć dzieci.

Wojciech Martyński: Jesteśmy u Pani w domu, gdzie pod nogami, i nie tylko, kręci nam się mnóstwo psów i kotów. Ile ich jest i jak tu trafiają?

Dorota Sumińska: 21. Są tu tylko dlatego, że ktoś je kiedyś wyrzucił. To jest zbieranina - ze schronisk, z ulicy, z drogi... Nie było moim marzeniem mieć tyle zwierząt, ale bywa tak, że nie można odmówić wzięcia do domu kogoś, kto inaczej zginie. Nie zmienia to faktu, że naprawdę je kocham.

d1h7g6i

Chyba trudno poradzić sobie z taką bandą?

Myślę, że jeżeli czegoś się chce, to nie jest trudno. Trzeba mieć tyle zwierząt, żeby móc zapamiętać ich imiona (śmiech)
. Tak naprawdę jest to jakiś trud, wysiłek. Trzeba dużo więcej czasu poświęcać takiej liczbie, niż jednemu czy dwóm zwierzętom, ale w życiu się czasem nie wybiera.

Czy w tej grupie ma Pani swoich faworytów? Któregoś pupila rozpieszcza Pani szczególnie?

Zawsze moim faworytem jest ten, którego mam najbliżej przy sobie. Oczywiście, że sercem jest się bliżej tych, które są słabsze, chore lub w jakiś sposób mniej sprawne. Można powiedzieć, że te, które są ślepe lub kulawe, zawsze są faworytami, bo są troszkę na straconej pozycji. Ale tak naprawdę wszystkie są obdarzane uczuciami podobnie.

Czy posiadanie zwierzęcia ułatwia życie? Z jednej strony mówi się, że "pies to najlepszy przyjaciel człowieka", a z drugiej, zwierzę to dodatkowy obowiązek...

Ja w ogóle byłabym przeciwna słowu "posiadanie". Dlatego że w pewnym sensie to ja mieszkam u nich, bo ich jest więcej. To one mnie bardziej posiadają, jestem ich służącą, kucharką, sprzątaczką. Wychodzę z takiego założenia, że na nas leży ogromna odpowiedzialność za udomowienie zwierząt, ponieważ zrobiliśmy im krzywdę, odbierając im samodzielność. Udomowienie to kompletne ubezwłasnowolnienie. Udomowiliśmy wilka, zrobiliśmy z niego psa, przywiązaliśmy do łańcucha, wyrzuciliśmy do schroniska. Udomowiliśmy dzika, gnębimy go i zarzynamy milionami. Udomowiliśmy kota i nawet z piwnicy go wypędzamy. Ludzie nie zdają sobie sprawy z potwornej odpowiedzialności, jaka na nich leży, za to co zrobili zwierzętom.

d1h7g6i

A czy nie jest trochę tak, że człowiekowi łatwiej jest kochać zwierzę, bo wymaga ono od nas mniej, niż drugi człowiek? Ludzie kupują sobie psa, bo wiedzą, że nie zdradzi, nie zostawi, do niczego nie zmusi...

Miłości się nie kupuje (śmiech). Nie można kupować psa, żeby nas kochał. Pies nie ma wyjścia, on musi nas kochać. To tak jak dziecko, które urodzi się np. w patologicznej rodzinie i mimo wszystko bardzo kocha swoich rodziców. Pies, tak jak człowiek, jest bardzo społeczną istotą i bez stada nie istnieje. Człowiek też nie istnieje bez grupy, nie ma go po prostu, musi mieć do kogo powiedzieć "ja". To samo jest z psem, więc będzie on oddany każdej rodzinie, która go przyjmie, bo bez niej nie istnieje. I nawet jeżeli ta rodzina nie jest taka, jaka być powinna, to mimo wszystko będzie ją kochał. To jest bardzo smutne, że człowiek to wykorzystuje. A mimo to, pies oddałby za niego życie.

Zawsze zastanawiał mnie spór między miłośnikami psów i kotów. Dlaczego niektórzy bardziej lubią psy, a inni koty?

W pewien sposób rozumiem, że ktoś łatwiej nawiązuje kontakt z kotem, a ktoś inny z psem. Jednak określenia "lubić" i "nie lubić" są trochę nieprawdziwe. Są ludzie, którym jest lepiej z kotami niż z psami i odwrotnie i jestem w stanie to zrozumieć. Uważam, że jeżeli ktoś lubi psa, to polubi też kota, bo nie można kogoś lubić za to, że ma niebieskie oczy czy brązowe włosy. Kot nie jest winny temu, że jest kotem, a pies temu, że jest psem.

A nie uważa Pani, że przy określonym trybie życia, człowiek nie powinien przygarniać psa lub kota?

Wychodząc z tego założenia, i jest w tym trochę prawdy, niektórzy nie powinni w ogóle mieć dzieci. A jednak je mają. Sądzę, że wtedy gdy decydujemy się na opiekę nad kimś słabszym, to my musimy się do niego dostosować, a nie odwrotnie. Dlatego właśnie są tacy ludzie, którzy nie powinni mieć ani psów, ani kotów, ani dzieci.

d1h7g6i

Ornitolog i dyrektor warszawskiego zoo dr*Andrzej Kruszewicz* powiedział mi, że od ptaków moglibyśmy się uczyć przede wszystkim radości życia. A czego możemy się nauczyć od psów i kotów?

Tego samego. My utraciliśmy tę prostą radość życia, radość z prostych czynności i zjawisk, które dzieją się w naszym życiu. A zwierzęta tę radość w sobie mają, bo są trochę jak dzieci. Kiedy byliśmy mali, też cieszyliśmy się, jak to teraz mówimy "bzdurami". To nie były bzdury, to były bardzo ważne rzeczy, skoro powodowały dobre samopoczucie. Myślę, że sam kontakt ze zwierzętami sprawia, że zarażamy się ich radością.

Dr Kruszewicz mówił też, że poznając ludzi, próbuje ich dopasować, do któregoś z gatunków ptaków. Pani zdarza się porównywać znajomych do zwierząt, szukać u ludzi psich lub kocich cech?

Bardzo bym sobie życzyła, żeby ludzie mieli ich więcej, ale niestety muszę Pana zmartwić, ludzie są tak paskudni, że trudno w nich znaleźć te dobre cechy zwierząt (śmiech). Ludzie są bardzo nieprawdziwi, świat coraz bardziej idzie w stronę wirtualną i ludzie tak naprawdę udają siebie, więc coraz trudniej się z nimi dogadać.

d1h7g6i

Zostańmy przy ludzkich cechach. Czy można być weterynarzem, nie będąc zafascynowanym zwierzętami i nie kochając ich? Zna Pani osoby, dla których jest to po prostu zwykła praca?

Na pewno trzeba się interesować zwierzętami. Byłoby bardzo dobrze, gdyby wszyscy lekarze weterynarii mieli życzliwe, serdeczne uczucia w stosunku do zwierząt. Ale to samo dotyczy lekarzy medycyny, są tacy i tacy. Tak samo jak nie każdy lekarz medycyny kocha ludzi, tak nie każdy lekarz weterynarii kocha zwierzęta. Jedni i drudzy są ludźmi, takimi samymi jak inni i z jakiegoś powodu wybrali ten zawód. Za moich czasów, gdy szłam na weterynarię, bardzo wielu ludzi wybierało ją dla pieniędzy. W tamtym czasie, np. na wsi, ksiądz, aptekarz, weterynarz i lekarz to były największe gwiazdy i wielu ludzi szło na weterynarię, żeby potem dobrze zarabiać. W tej chwili nie wiem do końca jak jest. Na pewno zmieniło się to, że kiedyś był to wydział typowo męski, a teraz jest typowo damski. Jednak trudno mi powiedzieć, ponieważ troszeczkę się odizolowałam od tego świata. Obecnie w dużo mniejszym stopniu jestem lekarzem weterynarii, a bardziej wielbicielem natury.

Bierze Pani udział w różnego rodzaju akcjach i protestach, m.in. przeciwko złemu traktowaniu zwierząt w schroniskach i powstawaniu "obozów", w których masowo poddaje się je eutanazji. Jak funkcjonują tego typu "schroniska" i dlaczego w ogóle powstają?

Zawsze tak było na świecie, że na nędzy i wojnie robiło się największe pieniądze. Można więc zarabiać zarówno na nędzy ludzkiej, jak i zwierzęcej. I tak też się dzieje. Proszę zobaczyć, jak wiele jest domów opieki społecznej, które są maszynką do robienia pieniędzy, a człowiek jest tam najmniej ważny. Podobnie jest ze zwierzętami. Polskie prawo jest tak niedoskonałe, że można zrobić coś takiego, żeby na bezdomności zarobić miliony. Chętnych jest bardzo wielu, tym bardziej, że nie wymaga to specjalnego wysiłku. Jeden z hycli zarobił na złapaniu dwudziestu kilku psów ponad pół miliona złotych. Czy to nie cudowny biznes (śmiech)? Schroniska to jeszcze inna sprawa. Bywają takie, które są tylko na papierze. Hycel przyjeżdża do gminy, pokazuje dokumenty schroniska, do którego odwozi psy, a tego schroniska w ogóle nie ma. W ten sposób inkasuje pieniądze i za złapanie psów i za utrzymanie w schronisku. Nieuczciwych ludzi jest bardzo wielu, a zwierzęta się nie poskarżą. Okropne w polskim społeczeństwie jest to, że
cały czas zwierzęta są traktowane jako jakieś tam śmieciowe sprawy, są mniej ważne. Nikt tak naprawdę się nimi nie zajmuje, a ludzie, którzy poświęcają im życie, często są traktowani jak wariaci, tak jakby to nie miało znaczenia. A jest zupełnie inaczej, bo świadectwem o danym narodzie, o ludziach, jest ich stosunek do zwierząt.

Jak pod tym względem wypada Polska na tle innych krajów? Np. na Ukrainie, przed Euro 2012, bezdomne psy zabijano w tzw. ruchomych krematoriach...

Oczywiście, że są kraje, w których jest lepiej, ale trzeba pamiętać, że one też przeszły różne koleje losu. Są np. państwa, bardzo cywilizowane, w których w ogóle nie ma bezdomności zwierząt, ale jest w nich tak, że jeśli ktoś ma psa i przychodzi do gabinetu weterynaryjnego i zażąda jego uśpienia, bo już mu się znudził, albo gdzieś wyjeżdża, to lekarz weterynarii nie może mu odmówić, bo straci prawo wykonywania zawodu. Tak więc w takich krajach psów się nie wyrzuca, tylko pozbywa w inny sposób. Każde rozwiązanie tego typu jest niedobre. Jedynym rozwiązaniem bezdomności jest darmowa kastracja zwierząt i to nie tylko tych bezdomnych. Bo te bezdomne biorą się z domów. Chodzi o to, żeby każdy człowiek, który ma psa czy kota, za darmo mógł wykastrować to zwierzę. To jest jedyny sposób.Dlaczego zatem w Polsce nie funkcjonuje taki, wydawałoby się prosty, system? Niech się Pan chwileczkę zastanowi. Jeśli na bezdomności zwierząt można zrobić tak wielkie pieniądze, to po co je kastrować?

d1h7g6i

Przygotowuje Pani zatem jakiś projekt, który pozwoli na skuteczną walkę z tym problemem?

Pomysł stworzyła Fundacja KARUNA i jej prezeska Beata Krupianik. Bardzo cenię jedną i drugą i wspomagam na tyle, na ile mogę. Tym bardziej, że projekt jest genialny. Program walki z bezdomnością nazywa się "Grosik Życia" i przewiduje stworzenie w każdej gminie lecznicy, w której można by było za darmo kastrować zwierzęta. Te placówki byłyby przeznaczone przede wszystkim dla mieszkańców gminy. Każdy mógłby przyjechać i poddać swoje zwierzę kastracji.

A czy pracuje Pani obecnie przy jakimś innym projekcie, np. nowej audycji w stylu "Wierzę w zwierzę", której można słuchać w TOK FM?

Szykują się inne pomysły, ale o nich na razie cicho sza (śmiech).

7 listopada ukaże się natomiast Pani kolejna książka "Historie, które napisało życie". Znajdziemy tam np. historię Zosi, która została spadochroniarką i wiele innych opowiadań, w których czytelnicy będą mogli przejrzeć się jak w lustrze. Co skłoniło Panią do napisania tej książki?

We wszystkich książkach piszę i o ludziach i o zwierzętach. Nasze, ludzkie losy są bardzo silnie związane ze zwierzętami. Są to więc historie "mieszane". Jedne o ludziach, inne o ludziach i zwierzętach. Jeśli chodzi o inspirację do napisania kolejnej książki, to było nią życie. W każdej z tych historii jest jakiś kawałeczek prawdy, jakiejś zapamiętanej historii, opowiedzianej przez kogoś, czy też zobaczonej, przeżytej.

d1h7g6i

W swoich książkach dużo pisze Pani o miłości. Jak to jest z miłością u zwierząt? Czy rzeczywiście psy są zawsze wierne? I kogo bardziej kochają - siebie nawzajem, czy swoich opiekunów, ludzi?

Mówienie o cudzej miłości jest bardzo trudne, bo jest to bardzo subiektywne uczucie. Psy są wierne jeżeli chodzi o taką wierność przyjacielską, na pewno dużo bardziej niż ludzie. Są dużo bardziej rodzinne i, jak już wcześniej mówiłam, dużo bardziej zależne. Psy są jak dzieci. Dziecko też jest bardzo wierne swoim rodzicom i też są to dla niego najważniejsi ludzie. Pies nigdy nie dorasta. Dziecko dorasta i potem okazuje się, że ważniejsza jest pani w szkole, albo jakaś dziewczyna lub chłopak. Jednak do pewnego momentu najważniejsze osoby w życiu dziecka to mama, tata, babcia, itd. Taki jest pies. Dlatego dla psa odrzucenie jest czymś dużo gorszym, niż dla człowieka.

Zatem ktoś, kto nie potrafi zaopiekować się psem, nie powinien mieć dziecka...

Zdecydowanie tak. Swego czasu prowadziłam zajęcia dla nauczycieli równolegle z panią pedagog. Ja mówiłam o traktowaniu psów, a ona o traktowaniu 2-3-latków. I mówiłyśmy dokładnie to samo. Chociaż argumenty są troszeczkę inne, to sposób postępowania z dzieckiem i psem jest identyczny.

Rozmawiał Wojciech Martyński

Dorota Sumińska - z zawodu lekarz weterynarii, publicystka i pisarka. Autorka wielu książek (m.in. "Autobiografia na czterech łapach", "Zwierz w łóżku", "Świat według psa"), w których opowiada o przenikających się światach ludzi i zwierząt. Ambasadorka fundacji "KARUNA - Ludzie dla Zwierząt" i koordynatorka medycznego projektu "Grosik Życia". W każdą niedzielę o godz. 9 można ją usłyszeć w audycji radiowej "Wierzę w zwierzę" w TOK FM. 7 listopada ukaże się jej kolejna książka "Historie, które napisało życie".

d1h7g6i
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1h7g6i

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj