Trwa ładowanie...

"Doman": Conan made in PRL [RECENZJA]

Dzielny wojownik wzorowany na Schwarzeneggerze w roli Conana nie miał sobie równych w epoce PRL. Ale dopiero teraz doczekał się godnego przypomnienia, które złapie za serce niejednego czytelnika 30+.

"Doman": Conan made in PRL [RECENZJA]Źródło: Materiały prasowe
d4bfzwe
d4bfzwe

"Doman" to jeden z symboli mojego dzieciństwa. Ojciec czytał mi przygody dzielnego wojownika, gdy byłem przedszkolakiem, dlatego z ogromnym sentymentem sięgnąłem po zbiorcze wydanie od Egmontu.

Największą wartością, oczywiście oprócz samych komiksów zebranych po raz pierwszy w jednym wydaniu, jest posłowie, które obfituje w mnóstwo interesujących informacji na temat historii "Domana". Dowiadujemy się z niego, że podobieństwo tytułowego bohatera do Arnolda Schwarzeneggera grającego w ekranizacjach "Conana" było zamierzonym ruchem Andrzeja Nowakowskiego. A estetyka heroic fantasy w połączeniu z polskim materiałem źródłowym (poszczególne scenariusze bazowały na "Starej baśnibaśni" czy krakowskich legendach) była strzałem w dziesiątkę. Stutysięczny nakład pierwszego zeszytu "Domana" sprzedał się na pniu.

"Doman", Andrzej Nowakowski, wyd. Egmont 2018 Materiały prasowe
"Doman", Andrzej Nowakowski, wyd. Egmont 2018 Źródło: Materiały prasowe

W artykule zamieszczonym na końcu zbiorczego "Domana" pojawia się wiele ciekawostek, pierwotnych szkiców, które różnią się diametralnie od tego, co znamy z efektu końcowego. Autor tłumaczy także genezę kwadratowego formatu. Okazuje się, że pierwszy "Doman" był drukowany na ścinkach papieru kredowego, który był rzadkością w PRL-u, zwłaszcza jeśli chodzi o komiksy. Co więcej, pomysł wydrukowania komiksu w takim formacie pojawił się zanim Nowakowski powołał do życia Domana. Dyrektor Interpressu zgłosił się do autora z propozycją zagospodarowania "kredowych ścinków" po tym, jak Jerzy Wróblewski wydał w ten sam sposób "Przyjaciół Roda Taylora". Nowakowski wykorzystał tę szansę i choć późniejsi wydawcy nie przeznaczali na "Domana" papieru kredowego, to kwadratowy format pozostał jego znakiem rozpoznawczym.

Pomysł na zbiorcze wydanie wszystkich siedmiu zeszytów "Domana" pojawił się już przed laty, jednak dopiero Egmont sprostał temu zadaniu. I zrobił to jak należy, bowiem wspomniane dodatki, szkice, notatki, skany archiwalnych materiałów stanowią doskonałe uzupełnienie legendarnej serii. Na taki hołd złożony bohaterowi z dzieciństwa warto było czekać.

d4bfzwe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4bfzwe