Powieść o możliwości poruszania się, która sama jest w ruchu – tak o wydanej w Niemczech książce Olgi Tokarczuk , Bieguni , pisze niemiecka krytyk.
Polską literaturę w linii matriarchalnej można by przedstawić w ten sposób: Wisława Szymborska , Magdalena Tulli , Olga Tokarczuk . Dziewięć lat temu ukazała się w Niemczech pierwsza książka Tokarczuk Prawiek i inne czasy .
Autorka mieszkała wówczas w odciętym od świata domu na wsi, gdzie zachwyconych zachodnich reporterów gościła ziołową herbatką w fajansowych filiżankach. To był romantyczny paradoks. Polska parła do Unii Europejskiej, a dwoje najbardziej znanych autorów młodego pokolenia zaszyło się na pustkowiu: Andrzej Stasiuk w karpackiej wiosce, Olga Tokarczuk w Górach Sowich. Ich powieści fascynowały poetyckim mistycyzmem, który w świat niemieckiej literatury pop i neorealizmu wdarł się niczym tygrys z dżungli do pluszowego zoo. Tokarczuk prowadziła przez wieś upiorne przemarsze duchów złożone ze zmarłych i aniołów z wielu epok i wielu wojen. W powieściach tych było i trochę Chagalla, i Janoscha, i dużo wiary w cuda Wizerunek odwróconych od świata polskich pisarzy wiejskich był zatem gotowy. Ale jest on nieprawdziwy. rel="nofollow"> Andrzej Stasiuk od lat przemierza Europę Wschodnią. A Olga Tokarczuk
z plecakiem i notesem podróżowała przez Chiny i Nową Zelandię, Syrię i Egipt, do Singapuru i Malezji. Tak długo nie mogła się nigdzie ruszyć. W 1990 r. była biedna jak mysz kościelna. Teraz nadrabia to, co Zachód ma już za sobą. Uczucie bycia w drodze, tęsknotę za nieco mniej poukładaną egzystencją. Podróżowanie, mówi, to nie jest przyjemność. To metafizyczne poszukiwanie.
Czy podczas swych wyjazdów nie zauważyła, że świat stał się płaski? Że panuje w nim dyktatura podobieństwa? Stwierdzili to amerykańscy socjologowie. Po co zatem jeszcze brać na siebie trudy podróży, skoro teraz wszystko wygląda tak samo? Jej problem stanowi jednak coś przeciwnego: świat jest taki bogaty. W podróży w ogóle nie wiadomo, co począć z nadmiarem doświadczeń. Świat – mówi – jest bezpiecznym miejscem. Szczególnie dla kobiety po czterdziestce, której nikt już nie dostrzega, której nikt już nie bierze pod uwagę. Pod ochroną tej niewidzialności starsza pani może bez przeszkód podziwiać świat.
Iris Radisch, „Die Zeit”
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.