Długa droga ku przeznaczeniu. Recenzja komiksu "Lanfeust z Troy" tom 1
Piękne zbiorcze wydanie czterech oryginalnych albumów cyklu „Lanfeust z Troy” pozwala w pełni docenić walory tej znakomitej serii fantasy. W trakcie lektury możemy się bez reszty zatopić w niezwykłym świecie Troy, gdzie każdy mieszkaniec posiada jeden dar magiczny (chociaż nie zawsze bywa on specjalnie użyteczny).
Tytułowy bohater potrafi topić wzrokiem metal, co pozwoliło mu zostać uczniem kowala. Życie Lanfeusta jednak całkowicie się odmienia, kiedy po dotknięciu rękojeści miecza kawalera Or Azur zupełnie niespodziewanie zyskuje moc aury. Oznacza to bowiem, że pomocnik kowala może władać wszystkimi darami magicznymi! Wkrótce potem, za namową miejscowego mędrca – mistrza Nikoleda, Lanfeust wyrusza do miasta Eckmul, aby uczeni z tamtejszej Akademii mogli zapoznać się z tym wyjątkowym przypadkiem w historii Troy. Bohaterowi towarzyszyć w tej wędrówce będzie nie tylko Nikoled, ale również jego dwie piękne córki – ciemnowłosa i uwodzicielska C’ixi oraz jasnowłosa i łagodna C’ian. Dzięki temu czytelnicy będą zaś mogli liczyć też na szczyptę erotyki, gdyż na urodę tych tak różniących się sióstr Lanfeust nie jest obojętny, a w dodatku C’ixi niejednokrotnie prowokuje go swoim zachowaniem.
Jak łatwo się domyślić, podróż do Eckmul będzie obfitować w liczne przygody, wśród których spotkanie z trollem nie będzie wcale najbardziej niebezpieczną. Okazuje się jednak, że dotarcie przez Lanfeusta i jego towarzyszy do celu wędrówki wcale nie będzie oznaczało końca ich niecodziennych perypetii. To właśnie Lanfeust ma bowiem odegrać niezwykle istotną rolę w zdarzeniach, które mogą zaważyć na dalszych losach całego świata Troy! Aby wypełnić swe przeznaczenie będzie jednak musiał zmierzyć się z groźnym Thanosem – przywódcą piratów, który w dodatku niegdyś był jednym z uczonych Akademii. I to właśnie obserwowanie zmagań Lanfeusta i Thanosa dostarczy czytelnikom naprawdę wielu mocnych wrażeń.
Trzeba podkreślić, że Scotch Arleston konstruując fabułę, niejednokrotnie popisuje się niesamowitą wyobraźnią, a niespodziewane zwroty akcji następują również wiele razy. Zaletą komiksu jest zarówno ciekawa wizja uniwersum, w którym toczą się wydarzenia, jak i wyraziste postacie, które skutecznie przyciągają naszą uwagę. Należy przy tym podkreślić, że równie ważne jest, że cała historia jest przesycona humorem, czasem może niezbyt wyszukanym, ale zawsze potrafiącym nas rozbawić. Nie do przeceniania są też zasługi Didiera Tarquina, gdyż jego rysunki naprawdę cieszą nasz wzrok – i to zarówno, kiedy podziwiamy na nich rozmaite niezwykłe stworzenia i krajobrazy, jak i w przypadku dynamicznych, ociekających krwią scen walki. Wszystko to sprawia, że „Lanfeust z Troy” to po prostu znakomita lektura dla wszystkich wielbicieli humorystycznej fantasy w wersji komiksowej.
Ocena: 8/10