Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:06

Demony wojny według polskich fantastów

Demony wojny według polskich fantastówŹródło: Inne
d28f6zy
d28f6zy

Ostatnimi czasy pojawiają się w księgarniach wydawane przez Fabrykę Słów antologie fantastyczne połączone wspólną myślą przewodnią: a to możemy przeczytać opowiadania o rozlicznych upiorach, a to poznać losy parających się nieszablonowym zajęciem ludzi, w obecności których niejeden stracił głowę. Po historiach o demonach i katach przyszedł wreszcie czas na drugą wojnę światową – temat wydawałoby się wyborny dla fantastów, wszak okultystyczne idee Himmlera, mityczna wuderwaffe czy tajemnicze eksperymenty nazistowskich naukowców otwierają rozległe pole dla wyobraźni. Okazało się jednak, że nie każdy z autorów umieszczonych w zbiorze utworów poradził sobie z tym tematem – ba! Zaryzykowałbym stwierdzenie, iż rzadko który mu podołał.

Antologia składa się z dwunastu opowiadań napisanych zarówno przez uznane tuzy polskiej fantastyki, jak i pisarzy stawiających pierwsze kroki na tym polu. Otwiera ją „Wilcza zamieć” Jarosława Grzędowicza – opowieść o u-boocie, na którego pokład zaokrętowana została siódemka pewnych bardzo ekscentrycznych pasażerów. Owi niespodziewani goście na domiar złego posiadali nakaz przetransportowania ich w miejsce, w którym teoretycznie nic nie powinno się znajdować – jak się okazało, teoria, niestety, czasem bardzo rozmija się z praktyką… Opowiadanie zapowiadało się wybornie, umieszczenie akcji we wnętrzu okrętu podwodnego jest przecież świetnym pretekstem dla opisania narastających fobii, lęków, psychoz i eskalacji uczucia klaustrofobii wywołanego przez zamknięcie w żelaznej trumnie. Grzędowicz postanowił jednak trochę inaczej poprowadzić fabułę i niebawem mrok zimnego, surowego bezkresu zaczął nagle mienić się wszystkimi kolorami tęczy ustępując pola nordyckiej mitologii, zaś w niebo wystrzeliły iście
wagnerowskie trele. Mimo że ta wolta autora zupełnie nie przypadła mi do gustu, trzeba przyznać, iż ów twórca ma znakomite pióro i „Wilczą zamieć” czytało się bardzo dobrze. Następujące po niej krótkie opowiadanie Eugeniusza Dębskiego jest moim zdaniem pierwszą pomyłką redaktora zajmującego się selekcją utworów antologii. Niewiele można o nim powiedzieć prócz tego, iż jest płytkie i sprawiające wrażenie napisanego pośpiesznie, byle tylko nazwisko autora „Flashbacka” ukazało się na okładce zbioru. Oprócz satysfakcji, że rodzime gusła dają sobie radę nawet z niemieckim najeźdźcą, Dębski nie oferuje czytelnikowi praktycznie niczego. Pewną odmianą po bardzo krótkich „Odniemcach” jest „Der totenkopf” zmarłego w ubiegłym roku Tomasza Pacyńskiego. Tym razem mamy do czynienia z bardzo obszernym opowiadaniem o dwóch jakże różnych antropologach – przesiąkniętym nazistowską ideologią esesmanie i polskim przedwojennym oficerze skatowanym w więzieniu na Pawiaku. Naukowców tych połączy tajemnica zabrana przez niezwykły
twór do pewnego scytyjskiego kurhanu. Przyznam, że bez żadnej szkody można by „Der totenkopf” skrócić co najmniej o połowę. Być może dłużyzny i rozciągnięcie fabuły do granic wytrzymałości miało służyć eskalacji napięcia, by dojść do dość zaskakującej pointy – niestety, w moim przypadku skutkowało jedynie lekkim znużeniem. Równie wielką tajemnicą, jak ta badana przez antropologów Pacyńskiego (choć zapewne jej wyjaśnienie jest dużo bardziej prozaiczne), jest dla mnie sens umieszczenia w antologii fantastycznej opowiadania Jerzego Rosia „Olaf i buty Gintera”, które wszak z fantastyką nie ma nic wspólnego.
Po tym noszącym pewne cechy makabreski utworze zamieszczono „Biurko z kaukaskiego orzecha”, które pozwoliło mi zachować nadzieję, iż „Wilcza zamieć” nie jest jedynym dziełem naprawdę wartym przeczytania w Deszczach niespokojnych. Traktuje o handlarzu antykami, który wszedł w posiadanie tytułowego biurka – milczącego świadka ponurych wydarzeń, jakie rozegrały się podczas represjonowania ludności żydowskiej w Krakowie. Paweł Siedlar, dość leniwie snując swą opowieść, w której wojna jest li tylko tłem, wspaniale oddał niesamowity nastrój Kazimierza. Zupełnie inną stylistykę odnajdziemy w „Szkarłatnej fali” Mai Lidii Kossakowskiej. Autorka Siewcy wiatru opisała losy amerykańskiego żołnierza, którego morze wyrzuciło na opanowaną przez Japończyków wyspę. Na ten makabryczny horror składają się głównie brutalne, mocne opisy wyżynania skośnookiego wroga, zaś magiczny nastrój poprzedniego opowiadania pierzcha wraz z kolejnymi wyjadanymi mózgami i hektolitrami krwi wsiąkającymi w spragnioną glebę dżungli. Z
tropikalnego Pacyfiku przenosimy się do warszawskiego getta, które jest miejscem akcji opowiadania Mateusza Spychały. Ponure cienie snują się po tytułowym lazarecie, gdzieś w oddali rozlega się demoniczny krzyk ekscentrycznego doktora, a rażąca wręcz płycizna fabularna utworu czyni zeń najsłabszy punkt tej antologii. Tego wątpliwego zaszczytu usiłuje dostąpić zresztą również „Kołyska” Rafała Chojnackiego, innego „młodego wilka” polskiej fantastyki. Znowu mamy duchy, krwawą zbrodnię i znowu próżno szukać większego sensu czy choćby pozorów głębi. Te dwa utwory przedziela „Stille nacht”, jedno z najciekawszych opowiadań składających się na Deszcze niespokojne. Jego akcja rozgrywa się na stacji meteorologicznej na północy Norwegii, której załoga składa się z pięciu osób, w tym wcielonego do Wehrmachtu Ślązaka. Podczas wigilijnego wieczoru będą oni świadkami dziwnych wydarzeń, zaś młody Frycek odbędzie mistyczną podróż w czasie i przestrzeni, podczas której pozna trudne losy swoich rodaków odzianych w
niemieckie mundury.
Bardzo ciepły, melancholijny i nastrojowy utwór jest moim zdaniem prawdziwą perełką tego zbioru. Na szczególną uwagę zasługuje również przepełniony ironią i specyficznym humorem „Mons 44” Marcina Wrońskiego. Pomysł wykorzystania aniołów do walki z wrogiem i opisy działalności naiwnej propagandystki Leni Riefenstahl, udały się autorowi wybornie. „Sonderfurer” Szymona Kazimierskiego traktuje natomiast o człowieku, który wszedł w posiadanie pamiętnika nazistowskiego geodety. Ów dokument jest kluczem do niezwykłej tajemnicy tuneli wykopanych przez Niemców w ponurym, opuszczonym lesie. Interesujący pomysł rodem z fantastycznych teorii Ahnenerbe psuje, niestety, dość słabe zakończenie. Antologię zamyka dodatek specjalny, czyli „Kontyngent” Andrzeja Pilipiuka. Miałem nadzieję, że już nigdy nie przeczytam o bimbrowniku-egzorcyście, którego przygody znudziły mnie się już po lekturze pierwszego zbioru opowiadań. Niestety, nie było mi to dane. Tym razem Jakub Wędrowycz walczy z unijnymi
inspektorami, zaś autor pokusił się o mało subtelne porównanie Unii Europejskiej do hitlerowskiego reżimu. Jednym słowem, kolejna pomyłka, nie pierwsza w Deszczach niespokojnych.

Trudno jednoznacznie ocenić zbieraninę tak nierównych i w zasadzie raczej przypadkowo dobranych utworów. Obok bardzo dobrych znajdziemy typowe „wypełniacze”, równie niedopracowane, co po prostu słabe. Widać wyraźnie, że nie tylko młodzi, początkujący literaci nie byli w stanie podołać trudnemu tematowi, opowiadania niektórych uznanych autorów również, delikatnie mówiąc, nie rzucają na kolana. Sztampa, banał i oklepane pomysły nie są najlepszą receptą na niezły utwór, zaś nadzieja, iż sama tematyka wojenna czy magia znanego nazwiska uszlachetni owe dzieło, może okazać się złudna. Po tej antologii spodziewałem się czegoś dużo lepszego, przeto żałuję, że tylko kilka opowiadań trzyma naprawdę wysoki poziom. Część zaś, niestety, plasuje się gdzieś w okolicach produkowanych taśmowo tandetnych horrorów zapełniających niegdyś gęsto półki księgarskie.

d28f6zy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d28f6zy

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj