Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:06

Cziem żyźn kak w niej niet oczarowanija?!

Cziem żyźn kak w niej niet oczarowanija?!Źródło: Inne
d1gj4cc
d1gj4cc

Trwa symboliczna walka postu z karnawałem, jak jakaś bitwa zawzięta między sprzedawcą z nadmiarem towaru, a biednym, zadłużonym klientem. Nawet w dziedzinie słowa i literatury pięknej, a przynajmniej niebrzydkiej, toczą się boje, często bardziej może groteskowe w swej wymowie niż groźne i pełne znaczeń. Ja zaś, nie z tchórzostwa bynajmniej czy niezdecydowania, a z zamysłu świadomego w bitwie samej nie mam ochoty brać udziału, bo walka nie jest domeną przeze mnie ulubioną. Jest czas radości i czas smutku, czas rodzenia i czas umierania. Wszystko ma swój czas, czy się nam to podoba czy nie. Jeśli zatem ktoś chce mieć nieustający karnawał przez cały rok, to choć żal mi go po prostu, niech ma, co mi tam. Byleby tylko nie próbował zmuszać mnie, dla mojego dobra, w imię świętego postępu i pod groźnie łomoczącymi na wietrze sztandarami tolerancji, do karnawałowania wraz z nim. I wtedy, gdy mnie ogarnia dajmy na to taka melancholia, nie atakował mych zmysłów jakże uroczym i radosnym a głośnym hip-hopem, pełnym
prostych i jasnych słów, za których brzmieniem i treścią nie przepadam.

Ten przydługi wstęp na który sobie tu pozwoliłem odnosi się do literatury, w obrębie której też toczy się wzmiankowany wyżej bój. Tej karnawałowej - pełnej słów, rozbrykanych akapitów, radosnego gadulstwa, nadmiaru, który czasami trochę przytłacza i zalewa, ale ma też i swój niezaprzeczalny urok, o ile forma jest niezwykła. I tej postnej, powściągliwej, suchej, ostrej jak żyletka Polsilver, w której każde słowo jest przemyślane i umieszczone na swoim miejscu precyzyjnie, po inżyniersku. Otóż to, lubię je obie, te panie o odmiennych obliczach, zależnie od nastroju, uczuć, myśli, potrzeb, chwili. I nie chciałbym stać jak ta żaba piękna i mądra („przecie się nie rozerwę”) w rozterce, i z rozpaczą między nimi wybierać.

Pan Janusz pisze z rozmachem można by rzec bizantyjskim. Rozrzuca słowa po stronach szczodrze i radośnie, zaskakująco i olśniewająco zarazem. Nie skąpi wyrazów trudnych, wypieranych z języka przez tanie substytuty, podróbki i zastępniki. Nie oszczędza i nie zostawia ich na jakąś czarną godzinę. Nigdy nie wiadomo gdzie zdanie zawędruje, jak się potoczy myśl, która u góry strony kiełkując, owoce dorodne i soczyste daje na samym jej dole, nie opuszczając przy tym ram tego właśnie zdania. A ja lubię czasami zanurzyć się w takim nieskrępowanym bogactwie słów i myśli, po których biega się jak po dzikiej, ukwieconej, kołysanej wiatrem łące. Bo często tylko takie "rozpasane" teksty potrafią bogactwo, złożoność i urok życia oddać w całej jego okazałości. Teksty ascetyczne, uporządkowane i przemyślane co do litery lepiej wydaje się oddają smutek, żal, cierpienie i wszelkie cienie tegoż życia.
Gdzież to zabiera nas narrator-bohater tych kilku opowiadań-reportaży?! Do Los Angeles z jego Wilshire Blvd., muzeum LACMA, Santa Monica, bulwarem Sunset, Beverly Hills. Widzianych z okien taksówek, autobusu czy własnymi oczami niestrudzonego wędrowca. Do Los Angeles tak mocno „nasączonego” filmem i przemysłem z nim związanym, pełnego nazwisk wielkich gwiazd, skojarzeń, wspomnień, śladów w pamięci. A myśli narratora stale jak wskazówka zegara zmierzająca zawsze do godziny dwunastej powracające do postaci Lyndy Winters... i kontroli osobistej na lotniskach: badania półbutów, konfiskaty nożyków i żyletek do golenia, odwracania sprzączki od paska na drugą stronę i stania z rękami rozkrzyżowanymi (takie pokłosie 11 września).

A potem wycieczka do Illiers-Combray i Muzeum Balzaka na wystawę Świat Prousta przemyślaną „przez Wydział Archiwów Fotograficznych Dyrekcji Architektury, zorganizowaną natomiast przez Wydział Inspekcji Generalnej Muzeów Francji, a prezentowaną w Domu Ciotki Leonii przez Towarzystwo Przyjaciół Marcela Prousta i Przyjaciół Combray, bo ono tu gospodarzy”. Pełna smakowitych faktów i anegdotek, dla wtajemniczonych w świat Prousta, dla proustologów i proustofanów. Niezwykłe portrety osób, które narrator kreśli z rozmachem iście królewskim. Szczegóły spadają na nas jak srebrny pył z rozgwieżdżonego nieba cieszącego się nieobecnością Księżyca. Szkoda, że francuski znam zaledwie na poziomie marek samochodów i pewne nieprzetłumaczone zdania trafiają do mojej świadomości jak przysłowiowe kule armatnie w płot (w zasadzie chodzi mi o dziury). Smakowity, a jakże, opis bufetu będącego zwykle podsumowaniem i ostatecznym skonsumowaniem wernisażu.

d1gj4cc

„Szampan, whisky, woda mineralna Perriera, ptifurki, mniej więcej w takim stylu, ale szybko się goście z tym wszystkim uwinęli i rychło nic nie zostało, choć przecież jakieś rezerwy trunków (co zauważyłem) ukryto dla wybranych.”
Sporo odniesień do takich znakomitości literatury francuskiej jak Wiktor Hugo (bo Rok Wiktora Hugo) czy Honoriusz Balzac (oczywiście Rok H.B.). Wyjawia narrator słodką tajemnicę magdalenki proustowskiej, ciastka, które dziś wśród składników swoich zawiera olśniewające zmysł smaku przecudowne i jakże postępowe polepszacze i emulgatory w skrócie zwane Ecośtam. Wiedzie nas potem pan Janusz, wyjątkowo historycznie, poprzez szeroki, rozłożysty Kraj Rad, od Moskwy przez Kazań, Omsk, Nowosybirsk, Semipałatyńsk (uwaga podwyższone promieniowanie) do Ałma Aty. Taka podróż naukowa w poszukiwaniu śladów Polaków na odległej syberyjskiej ziemi. I znowu, płyną rozległe opisy czy to miast czy spotykanych ludzi, wspomnienia rozmów w pociągach czy zdarzeń odległych ukrytych w zakamarkach pamięci. Jest tu i życie we wszelakich swoich przejawach, i zabytki i nie-zabytki architektury, i obyczaje. I kończąca tę niesamowitą wyprawę bez wymaganych dokumentów i pieczątek podróż powrotna, rozklekotanymi i przepełnionymi
samolotami, z Ałma Aty poprzez Taszkient, Samarkandę, Osza do stolicy, do Moskwy.

I jeszcze Stambuł, zapach mocnej, prawdziwie po turecku zaparzanej kawy, wspaniałe hotele Pera Palas Oteli czy Etap-Marmara, pałac Dolmabahce Sarayi, Ojciec Ojczyzny Kemal Ataturk, miasteczko Adampol i prawdziwa dziczyzna jadana tam na codzień (z jakże prostego braku wieprzowiny). I rozważań moc o walce z pomnikami na całym świecie prowadzonej. Tbilisi, z powodu przelewania się tam właśnie krwi bratniej zamienione w ostatniej chwili na Moskwę, jakby smutniej i mroczniej tym razem, więcej zadumy, cóż „Europa końca XX wieku”. I wreszcie upalny lipiec 1959 roku w Paryżu. Krótko, bo krótko, może z powodu zmęczenia skwarem, żarem i spiekotą, wiadomo jak to jest z upałami w mieście.

Barwny i żywy język, zdania tak wielokrotnie złożone, że aż strach patrzeć czy się przypadkiem nie poprzewracają (a one stoją mocno na swych literowych nogach). Dygresje bawiące się z nami i głównym wątkiem w ciuciubakę wśród rozbudowanych akapitów. Wszystko ciepłe, radosne, życzliwe, pełne humoru, rozemocjonowane. To znowu pełne zadumy czy jakiegoś takiego żalu serce ściskającego... „Oczarowanie było i jakaś jego magia spłynęła i na mnie siedzącego w fotelu...”

d1gj4cc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1gj4cc

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj