Trwa ładowanie...
recenzja
6 lipca 2011, 11:13

Criminal tango

Criminal tangoŹródło: Inne
d1l1wlh
d1l1wlh

Wydaje się przepis na dobry thriller jest prosty. Prawie każdy go zna. Wystarczy wpisać się w schemat gatunkowy, dobrze obsadzić i zrealizować, a dostaniemy bestseller z możliwością zarobienia wielu zielonych na adaptacji filmowej. No, pomysł jest jeszcze istotny, ale to nie jest najważniejszy z czynników. Pozorna łatwość pisania szybko dziejących się historii z trupami w fabule skutkuje tym, że w samych Stanach Zjednoczonych rocznie powstaje ponad pięćset takich powieści i doprawdy szaleńcem musi być ten, kto wymyśli w tej dziedzinie coś niesztampowego przy tak małej swobodzie, jaką narzuca gatunek.

Jeffery Deaver bez wątpienia jest obłąkany. Człowiek przy zdrowych zmysłach nie stworzyłby tak pokrętnego cyklu książek o dziwnym tandemie tropiącym najgorszych socjopatów w Nowym Jorku, okazyjnie także w innych amerykańskich miastach. To pisarz, który łapie czytelnika za gardło i nie puszcza aż do ostatniej strony. Wymusza na nim szybkie czytanie, łaknienie dowiedzenia się „co dalej”, w sposób mistrzowski. Daje przyjemność intelektualną, gdy pozwala nam obserwować grę toczącą się pomiędzy ściganym a ścigającymi, przemyca mnóstwo interesujących informacji z różnych dziedzin nauk, ale ani na chwilę nie zapomina o thrillu – serce czytelnika ma być w stanie bezustannej palpitacji, żołądek skurczony a oczy łakomie przebiegające po kolejnych wierszach, akapitach i stronach. Deaver to magik literackiego dziania się, jego fabuły są szczelniejsze od kosmicznych kapsuł ratunkowych, a postaci to rzadkie oryginały.

Głównym rozgrywającym jest Lincoln Rhyme, kryminalistyk po czterdziestce, geniusz w swojej dziedzinie. Umiejętnie zinterpretuje najmniejszą drobinkę z miejsca zbrodni – nić, włos, a nawet ziarnka piasku. Zna się na chemii, fizyce, technologiach laboratoryjnych, daktyloskopii, geologii, genetyce, historii – na wszystkim właściwie, a jeśli jakiejś wiedzy mu brakuje, natychmiast się dokształca. I gdyby tu zakończyć opis, wyszedłby kiczowaty bohater trzeciorzędnego powieścidła. Ale Rhyme ma jeden, za to zasadniczy problem – jego mobilność wynosi zero. Jest sparaliżowany od szyi w dół, a cudem jest to, że oddycha bez respiratora. Tragizm jego sytuacji był wyeksponowany w pierwszej części cyklu, w * Kolekcjonerze Kości, gdzie Deaver podniósł przy okazji problem eutanazji. W *Tańczącym Trumniarzu Lincoln Rhyme jest już zupełnie innym człowiekiem, bowiem odkrył sens swojego istnienia nawet będąc
inwalidą. Ten sens ma dwa imiona – praca i Amelia Sachs.

Amelia jest piękną córką policjanta, która porzuciła karierę modelki, aby włożyć mundur z napisem NYPD. Ma trzydzieści dwa lata i raczej nieszczęśliwe doświadczenia z mężczyznami. Silny, freudowski pęd ku śmierci realizuje w zbyt szybkiej jeździe samochodem, szczypcie szaleństwa podczas akcji i w obgryzaniu paznokci. Ale to właśnie ją wybrał Rhyme na swoje oczy, uszy i ręce, to właśnie ona bada miejsca zbrodni.

d1l1wlh

Ten trzeci to ścigany. Jest godnym przeciwnikiem nie tylko genialnego kryminalistyka, ale również nieco porywczej, rudowłosej policjantki. I Tańczący Trumniarz taki jest - bezwzględny, inteligentny, sprytny, profesjonalny, konsekwentny, a co najważniejsze podstępny. Stawką w grze jest życie trójki osób, świadków w procesie przeciwko mafijnej grubej rybie. Nieruchomy Rhyme musi zapewnić im bezpieczeństwo, musi walczyć z żywotnym i ruchliwym przeciwnikiem, który prędzej czy później osiąga swój cel.

Powszechnie podkreśla się, że oprócz mistrzowskiego operowaniem gatunkiem sukces prozy Deavera zasadza się na doskonałej psychologizacji. Przez większą część lektury Tańczącego Trumniarza nie mogłem się z tą opinią zgodzić, głównie z powodu niezrozumiałego opanowania Percey Clay, która z nienaturalnym spokojem przyjmowała rozsypywanie się jej życia w proch. Na szczęście Deaver trzymał rękę na pulsie i mała, brzydka pilotka została przez niego przekonująco obroniona, a mnie zmusił do przyznania racji krytykom. Bije się więc w piersi i wykrzykuję, że każda z postaci Tańczącego Trumniarza jest świetne nakreślona, a pokażcie mi drugiego twórcę literatury popularnej, który potrafi tak przedstawić pracę kryminalistyków w laboratorium, że to najciekawsze fragmenty powieści?

d1l1wlh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1l1wlh

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj