"Corto Maltese, t. 8, Złoty dom w Samarakandzie": Ostatnie dni imperium [RECENZJA]
- Wygląda na to, że zabijesz sam siebie, lecz to nie będzie samobójstwo! Poza tym, gdy znajdziesz rzecz, której szukasz… natychmiast ją stracisz – ostrzega Corto Maltese wyrocznia z Rodos. Na imię jej Kasandra.
Tym razem Corto przybywa na Rodos w poszukiwaniu zaginionego rękopisu Byrona, skąd ucieka w pośpiechu i udaje się do Turcji. Pod pretekstem odszukania skarbu króla Persji Cyrusa zamierza uwolnić z tytułowego więzienia Rasputina, z którym łączy go jedna z najdziwniejszych relacji, jakie zna literatura. Podczas wędrówki natknie się na kilku kompanów z poprzednich części, ruszy na ratunek uprowadzonej 11-letniej Ormiance i dowie się, że jest sobowtórem bezwzględnego rewolucjonisty.
Akcja komiksu rozgrywa się na początku lat 20. XX wieku, tuż przed upadkiem Imperium Osmańskiego. Już za chwilę państwo stanie się świecką republiką, a rządy obejmie Mustafa Kemal Atatürk. To bardzo gorący okres, pełen napięć i skomplikowanych rozgrywek o władzę w regionie. Na swej drodze Corto natknie się na tureckich nacjonalistów, włoskich żołnierzy, rosyjskich komunistów, jezydów czy derwiszy. Wszyscy ucieleśniają różne strony tego samego krwawego, często bratobójczego konfliktu. Konfliktu, którego przyczyn nikt zdaje się już nie pamiętać.
W ósmym tomie przygód rozmarzonego awanturnika powieść przygodowa w stylu Stevensona czy Conrada oraz wielka historia mieszają się z charakterystyczną dla Pratta poetyką snu. Jednak autor nie sięga po nią aż tak chętnie, jak robił to choćby w wybornej "Baśni weneckiej" (Egmont, lipiec 2018). Szkoda, choć nad fabułą i tak unosi się chmura halucynogennego dymu, który sprawia, że odróżnienie jawy od sennej iluzji przysporzy kłopotu nie tylko bohaterom.
"Złoty dom w Samarakandzie" to z jednej strony znakomita lektura i zwyczajowy popis erudycji autora, z drugiej – niemałe wyznanie dla czytelnika. Narracja jest gęsta, dymki po brzegi załadowane datami, nazwiskami i nazwami geograficznymi, a u dołu stron piętrzą się kolejne przypisy. Ale nie oszukujmy się, dla fanów Corto brzmi to przecież jak zachęta.