"Corto Maltese, t. 12 - Mū - zaginione miasto": recenzja komiksu wydawnictwa Egmont
Historia zatacza koło. W ostatniej odsłonie cyklu powracają dobrze znani bohaterowie, aby po raz ostatni przeżyć wielką przygodę i pożegnać się z czytelnikami.
W ostatnią podróż ruszają nie tylko Corto i Rasputin. Na statku żeglującym u wybrzeży Ameryki Środkowej spotykają się inne, dobrze znane czytelnikom postacie - Soledad, Tristan Bantan, Złotousta i Levi Colombia. Przyjaciele z dawnych lat jednoczą siły, aby odszukać tytułowe mityczne miasto i skarb kryjący się w odmętach spiralnego labiryntu.
176-stronicowy album zamyka 21-letnią przygodę Hugo Pratta z serią, którą uważa się nie tylko za jego najdonioślejsze osiągnięcie, ale też jeden z najlepszych cykli, jakie wydał na świat komiks europejski.
W ostatnim tomie historia romantycznego awanturnika i obieżyświata zatacza koło. Powracają nie tylko wspomniani towarzysze, ale także znani z 1. tomu tajemniczy Mnich i mityczna kraina spopularyzowana przez Jamesa Churchwarda na początku XX w.
"Mū - zaginione miasto" to brawurowa rekapitulacja wszystkich motywów i zabiegów, za które czytelnicy tak pokochali cykl Hugo Pratta. Konglomerat opowieści awanturniczej, literackich i historycznych aluzji, ujmującego humoru, filozoficznych wtrętów, tęsknoty za odchodzącym w niebyt kolonialnym światem i oniryzmu w niespotykanych dotąd proporcjach.
To ostatnie eksponuje zwłaszcza kreska. Niby wciąż realistyczna, ale jednak mocno umowna i odbiegająca od stylu, jaki Pratt prezentował w pierwszych odcinkach serii.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
Premiera "Mū - zaginione miasto" miała miejsce w 1988 r. Hugo Pratt zmarł 7 lat później w Szwajcarii w wieku 68 lat.
Jego ukochaną serię reanimowali w 2015 r. w Ruben Pellejero i Juan Diaz Canales. Pierwszy album ich autorstwa nosi tytuł "Pod słońcem północy" i powinien ukazać się nakładem Egmontu jeszcze w tym roku.