Zapewne wielu ludzi dręczy pytanie, kiedy sławny człowiek powinien się zabrać za pisanie autobiografii.Na pewno nie zaraz po pierwszych swoich sukcesach, choćby były nie wiem jak spektakularne; śmiesznie nieco wygląda, gdy autobiografię wydaje dwudziestoparoletnia gwiazda telenoweli czy równie młody sportowiec, który w danym sezonie wybił się na szczyt, ale ma przed sobą jeszcze dobrych kilkanaście lat startów. Więc kiedy w takim razie? Na emeryturze? Albo dopiero gdy zda sobie sprawę, że jego zdrowie już się sypie w sposób nieodwracalny? A jeśli nie zdąży? Ale z drugiej strony, czy nie szkoda podsumowywać swoje życie, gdy jeszcze można w nim, czy to na polu zawodowym, czy prywatnym, sporo dokazać?
Jeśli ma się wątpliwości, można spróbować wyjścia pośredniego – napisać coś, co zarazem jest i nie jest autobiografią.Tak jak Diane Keaton, której Wciąż od nowa to przede wszystkim opowieść o matce, przez kilkadziesiąt lat żyjącej w cieniu męża i dzieci, oraz o jej sławnej córce, mającej zupełnie inny przepis na życie. Dorothy Deanne Keaton Hall podzieliła los setek tysięcy amerykańskich kobiet, które niezależnie od swoich zamiłowań, marzeń, aspiracji intelektualnych po założeniu rodziny mogły przymierzyć się tylko do jednej roli - perfekcyjnej matki, żony i gospodyni. W domu takiej kandydatki do tytułu Mrs. America – do którego aspirowała również Dorothy Hall, przegrywając dopiero na szczeblu stanowym - zajętej od świtu do zmroku „przygotowywaniem niezliczonych zapiekanek z tuńczykiem i enchilad z serem”, praniem, prasowaniem, pucowaniem, bieganiem na zakupy i na wywiadówki, błyszczeć miały rondle i kafelki, a nie talent i intelekt. Jeśli się którejś takowe trafiły, przejawy ich obecności zwykle
bywały skrzętnie upychane po kątach – na przykład, jak w przypadku Dorothy, w postaci zapisywanych ukradkiem zeszytów, albumów demonstrujących fotograficzne umiejętności autorki, kompozycji graficznych zdobiących okładki, pudełka i inne nierzucające się w oczy powierzchnie.
Dziwnie tak myśleć o własnej matce, kiedy się dojdzie do wniosku, że mogła być kimś innym… zwłaszcza kiedy się samej stanęło okoniem i włożyło wszystkie siły w to, by nie powielać tego odwiecznego schematu „mąż, dzieci, dom, mąż, dzieci, wnuki, dom…”. Toteż Diane Keaton, mimo dobrego kontaktu z matką, który trwał aż do chwili, gdy ta pogrążona w mrokach choroby Alzheimera całkowicie utraciła świadomość, instynktownie wzbraniała się przed odkryciem prawdy: Dorothy spokojnie mogłaby dorównać swojej sławnej córce, choć na innym polu; zostać dziennikarką, pisarką, fotoreporterką, i to wcale nie podrzędną… Prawdę powiedziawszy, wplecione w tekst fragmenty zapisków Dorothy są lekturą nawet ciekawszą, niż wspomnienia Diane (zwłaszcza że – jak to w przypadku dzisiejszych sław - stosowne środki masowego przekazu zdążyły już przedstawić czytelnikowi znaczną część faktów dotyczących jej kolejnych ról filmowych i kolejnych związków z równie sławnymi mężczyznami). Jakże barwnie i jakim pięknym językiem dokumentowała
swoją codzienność i swoje myśli ta niepozorna kobieta, o której świat by nigdy nie usłyszał, gdyby nie światowa kariera córki!
Toteż Wciąż od nowa to lektura nie tylko dla fanów Diane Keaton czy kina amerykańskiego w ogóle – równie dobrze może zadowolić czytelnika lubiącego zgłębiać tajemnice relacji międzyludzkich w różnych okolicznościach. A czytałoby się ją jeszcze lepiej, gdyby w polskim przekładzie udało się uniknąć pewnych niedogodności stylistycznych – np. zdań z potrójnym „który” („Dopóki nie przeczytałam pamiętnika mamy, nie znałam historii o niekontrolującym swojej fizjologii, szwendającym się po okolicy Keatonie, który zamieszkał pod jednym dachem ze swoją wnuczką Dorothy, która miała wkrótce poznać niejakiego Jacka Newtona Halla, który miał zostać moim ojcem” – str. 48).