Była stewardessą arabskich linii lotniczych: Zatykał jej usta i gwałcił kilkanaście minut
Ta historia pewnej stewardessy wydarzyła się naprawdę. Początkowo nic nie wskazywało na to, że w jej życiu rozegra się prawdziwy dramat. Mohammed był czuły, delikatny i hojny. Do czasu.
Praca stewardessy jest dla wielu kobiet spełnieniem marzeń. Podróżują po całym świecie, dobrze zarabiają, poznają wpływowych ludzi. Marzenie czasem jednak obraca się w prawdziwe piekło, z którego trudno uciec. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka publikujemy fragmenty książki Marcina Margielewskiego "Była arabską stewardessą".
Zobacz wideo:
Poznanie głównych bohaterów
Właśnie tego dnia spotkaliśmy się po raz pierwszy. Był pasażerem kabiny dwa F. Jednym z dwóch, jakich mieliśmy do obsłużenia. Pierwszym gościem był pakistański milioner niezbyt hojnie obdarzony wzrostem, ale dzielnie nadrabiający braki wagą. Był idealnym przykładem na to, że w życiu nie można mieć wszystkiego. Drugi mężczyzna był absolutnym zaprzeczeniem tej tezy. Niepokojąco zjawiskowy, wysoki, świetnie zbudowany, pięknie pachnący i niezwykle elegancki Arab miał w sobie coś, co powodowało, że nie byłam w stanie utrzymać wzroku na wysokości jego twarzy.
Zresztą nie tylko ja. Mark, jeden z nielicznych znanych mi heteroseksualnych stewardów, który tego dnia dzielił ze mną obsługę, zachowywał się jak zawstydzona dziewczynka. Pasażer doskonale wiedział, że nas onieśmiela – zapewne już nie raz spotkał się z taką reakcją − ale nie sprawiał wrażenia wyniosłego. Przywitał się, skłaniając głowę, a wtedy ja, kretynka, wyciągnęłam do niego dłoń.
Nie wiem, co mnie podkusiło. To gest absolutnie zakazany w liniach lotniczych, a w arabskiej kulturze po prostu niedopuszczalny. Arab nie podaje kobiecie dłoni, a już na pewno ona nie robi tego pierwsza! Zaraz mnie zwolnią, pomyślałam. Wprawdzie świadkiem mojej wpadki byli tylko Mark i kapitan − obaj są Europejczykami − ale i tak zachowałam się skandalicznie. Tymczasem mężczyzna ujął moją dłoń, uśmiechnął się szeroko, po czym tak samo powitał kapitana i Marka. Uratował mnie. Chyba wiedział, że jeśli tego nie zrobi, mogę mieć kłopoty. Mężczyzna poprosił o kolejną lampkę szampana i zapytał o moje imię.
– Anna… − wydukałam.
– Miło mi cię poznać, Anno. Jestem Mohammed, Mo – odparł, po czym… podał mi dłoń. Po raz kolejny znalazłam się w sytuacji, która marszczy brew niejednego arabskiego konserwatysty. W niektórych kręgach mogłaby być uznana za prostytucję, a w liniach, dla których pracowałam, była surowo zakazana. Tym razem jednak to on wyciągnął rękę. Wiedziałam, że zrobił to specjalnie, jakby chciał powiedzieć, że wcześniejsze faux pas było zwyczajnym gestem, że nie ma z tym żadnego problemu. Odrzucenie uścisku byłoby w tej sytuacji chyba jeszcze większym nietaktem. Podałam mu dłoń.
Złapał ją na chwilę, po czym delikatnie puścił. Mogłabym trzymać go za rękę podczas startu, gdyby tylko się bał. Mogłabym usiąść na jego kolanach, pogłaskać po czarnych lśniących włosach, pocałować…
Gwałt i groźby
Ahmed lubił uchodzić za członka rodziny królewskiej, choć tak naprawdę nie był z nią nawet spokrewniony. Interesy z dworem i miliardy na koncie pozwalały mu jednak na roztaczanie wokół siebie arystokratycznej aury błogosławionego przez prestiż i przywileje. Fakt, że nie imponował urodą, dość skutecznie tuszował drogimi ubraniami i szerokim uśmiechem.
Pochodził z tradycyjnej beduińskiej rodziny z Ras Al Khaimah, o której chętnie opowiadał. Miał trzech braci i jedną siostrę, która niestety krótko przed tym, jak Evelyn poznała Ahmeda, zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Niewyjaśnione były jednak tylko z pozoru. Sam Ahmed nie miał oporów, by mówić o tym, co naprawdę stało się z Lamis. Powiedział to nawet Evelyn:
– Zhańbiła naszą rodzinę!
– Jak to "zhańbiła”? I co się z nią stało?
– To, co się dzieje z tymi, którzy ściągają hańbę na rodzinę – odpowiedział z uroczym uśmiechem i pocałował Evelyn w usta, władczo przytrzymując jej głowę.
Potem odwrócił się do okna. Był nerwowy. Wyraźnie nie mógł sobie poradzić z emocjami. To wtedy Evelyn po raz pierwszy naprawdę się go przestraszyła. Ale nie odpuściła.
– Zabiłeś ją? – spytała wprost. Ahmed odwrócił się gwałtownie, wyraźnie porażony tak odważnym pytaniem.
– Habibi, nigdy w życiu bym tego nie zrobił! To moja siostra! Skąd ci to przyszło do głowy? Evelyn się zmieszała.
– Przepraszam, kochanie… Po prostu to zabrzmiało tak, jakbyś wiedział, co się z nią stało.
– Bo wiem. Ale nigdy bym jej nie zabił. To byłoby niegodziwe.
Evelyn coraz bardziej chciała poznać prawdziwą historię Lamis. Długo trwali w milczeniu, aż Ahmed przerwał ciszę:
– Lamis była uroczym dzieckiem. Takim słodkim. Uwielbiała mnie i naszych braci, a my wprost za nią przepadaliśmy. Nazywaliśmy ją promyczkiem, bo w naszym męskim świecie zawsze rozjaśniała nawet najpochmurniejsze dni. Gdy Evelyn dostrzegła w jego oczach łzy, spłoszony natychmiast je wytarł.
Zrobiło się jej głupio za te niedorzeczne oskarżenia. Ahmed ewidentnie przeżywał śmierć Lamis.
– Kochanie, nie mów nic więcej…
– Przepraszam, to bolesne wspomnienia.
– To ja przepraszam. Bardzo mi przykro… Nie chcę, żebyś do tego wracał.
– To wciąż świeża rana, nie ma jej z nami zaledwie od kilku miesięcy.
Ahmed mocno przytulił Evelyn.
– Utrata ukochanych osób zawsze bardzo boli.
– Oddychał ciężko.
− Nie chciałbym cię stracić. Teraz to ty jesteś moim promyczkiem.
Z czasem w związku Evelyn i Ahmeda zaczęły się pojawiać problemy. Zresztą były one do przewidzenia. On pochodził z bardzo konserwatywnej rodziny o beduińskich tradycjach, czego nie był w stanie zmienić ani jego ekstrawagancki, nowoczesny styl życia, ani fortuna, której się dorobił. Imponowały mu dziewczyny Zachodu, ale pod warunkiem, że były w stanie się stać dziewczynami Wschodu.
Evelyn nie była w stanie. Nie chciała słyszeć o rezygnacji z latania, o konwersji na islam, o ślubie, o którym coraz częściej wspominał jej ukochany, choć zawsze dodawał, że nie może być jego pierwszą żoną. To też coraz wyraźniej przekreślało ich wspólną przyszłość. Ahmed nie chciał jednak rezygnować, a Evelyn, bardzo w nim zakochana, stwierdziła, że zostawi sprawy własnemu biegowi. Do czasu…
– Przyjedź do mnie, kochanie. Tak bardzo się stęskniłem.
Takie słowa ujmują za serce zawsze, a tym bardziej, gdy żyje się z dala od domu. To, że po długim locie czeka na ciebie ktoś stęskniony, jest bezcenne. Evelyn była skonana po dwunastogodzinnej podróży, ale postanowiła wziąć prysznic i pojechać do Ahmeda. Wysłał po nią samochód i dwie godziny później byli już razem. Nie była to jednak wymarzona randka.
– Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? – zapytał na powitanie tonem dalekim od tego, którym jeszcze przed chwilą zapewniał ją o tęsknocie.
– Jak to? Przecież odebrałam… rozmawialiśmy…
– Nie mówię o tym! Odebrałaś w Dubaju, ale nie odebrałaś tam, gdzie byłaś… o ile gdziekolwiek byłaś!
– Ahmed, pracowałam… Mój telefon był wyłączony. Nie wiedziałam, że dzwoniłeś. Nie dostałam żadnych powiadomień.
– Pewnie, że nie dostałaś. Wszyscy dostają, tylko ty, biedactwo, nie. K** się i tyle!
– Dyszał jej w twarz wyziewami whisky, której sporą ilość wypił przed spotkaniem.
– Nie muszę tego wysłuchiwać.
Evelyn zwróciła się w kierunku drzwi, wiedząc, że dyskusja ze wzburzonym i wyraźnie pijanym Ahmedem nie ma większego sensu.
– Nigdzie dziś nie pójdziesz, dziwko! Jesteś moja, a ja pilnuję swojej własności. Rozbieraj się!
Przerażona Evelyn złapała za klamkę. Drzwi jednak były zamknięte. Wiedziała, że będzie musiała ulec mężczyźnie. Podszedł do niej i uderzył ją w twarz otwartą dłonią. Zachwiała się, ale nie upadła. Spojrzała mu prosto w oczy z niekłamaną pogardą. Wydawało się, że przywróciło mu to rozsądek, ale nie zmieniło sposobu narracji.
– To było tylko delikatne ostrzeżenie.
Pociągnął ją za sobą i rzucił na sofę, po czym jednym agresywnym ruchem zdarł z niej ubranie. Zatykając dłonią usta Evelyn, gwałcił ją przez kilkanaście minut. Przerywał na łyk alkoholu i wracał z jeszcze większą agresją. Evelyn nie krzyczała. Wiedziała, że i tak nikt jej tu nie usłyszy. Płakała tylko po cichu, zastanawiając się, jakim cudem znalazła się w takim położeniu, jak to się mogło stać. A potem odpłynęła. Zasnęła, a może zemdlała… Zmęczenie pracą i niespotykany finał wieczoru odebrały jej świadomość.
Obudziła się następnego dnia ubrana w jedwabną piżamę, w objęciach Ahmeda. Wyglądał tak niewinnie. Obrazek pasujący do poranka następującego po romantycznej nocy, a nie po obrzydliwym gwałcie. Evelyn była skonfundowana. Przez chwilę myślała, że wszystko, co pamięta z ubiegłego wieczoru, było tak naprawdę złym snem, ale piekące otarcia na wewnętrznych stronach ud dowodziły, że ten koszmar zdarzył się naprawdę. Zgwałcił ją jej ukochany. Facet, za którym tęskniła zawsze, gdy nie było go obok. A zrobił to, by zaznaczyć ją jako swoją własność.
Dziewczyna wiedziała, że musi zrobić wszystko, by wydostać się z jego łóżka, z jego willi, zniknąć z jego życia. Wiedziała też, że nie może zrobić tego zbyt gwałtownie. Skoro wczorajszy akt oznaczał, że jest własnością Ahmeda, musiała grać swoją rolę do czasu, aż będzie bezpieczna.
– Dzień dobry, słoneczko – przywitał ją, przecierając oczy dłońmi.
– Dzień dobry – Evelyn uważała, by jej głos nie zdradził goryczy. Miała grać kobietę złamaną. I zadowoloną z tego faktu. Pierwszy krok wtajemniczenia na drodze do zostania kobietą Wschodu.
– Dobrze spałaś?
– Rewelacyjnie. Potrzebowałam tego po tym locie. Po takich lotach zwykle śpię jak zabita – odparła jakby nigdy nic. Ahmed pocałował ją w czoło i przytulił. – Cieszę się, że jesteś tu, gdzie twoje miejsce. A teraz wskakuj pod prysznic. Dam znać obsłudze, że jesteśmy gotowi na śniadanie. Umieram z głodu.
Evelyn zgodnie z rozkazem ruszyła do łazienki, by wziąć prysznic. Był jej bardzo potrzebny. Czuła, jak wraz ze spływającą po jej ciele wodą zmywa cały ból i wstyd gwałtu. Ich miejsce zaczęła zajmować wściekłość. Nie, jeszcze nie teraz! Wytrzymaj! On nie może wyczuć w tobie siły. Przecież wczoraj ci ją odebrał! Nałożyła jedwabny szlafrok, przeczesała włosy, spryskała się perfumami i zeszła do przestronnej jadalni.
– Habibi, jak zwykle zniewalająca! – zawołał uradowany Ahmed. Siedział przy stole w oślepiająco białej kandurze z gazetą w dłoni i uśmiechem na twarzy.
Evelyn pocałowała go w policzek, po czym obeszła stół i usiadła naprzeciwko, na przygotowanym dla niej miejscu. Przez jakiś czas trwali w milczeniu. On czytał, popijając kawę, ona siedziała nad szklanką soku. Nie była w stanie nawet myśleć o jedzeniu. Wściekłość skręcała jej żołądek, a próba zatuszowania jej uśmiechem tylko potęgowała to uczucie. W końcu Ahmed odłożył gazetę i zaczął jeść.
– Po śniadaniu muszę ci coś pokazać – zapowiedział.
Evelyn nie była zainteresowana niczym, co miał jej do pokazania, ale udawała, że jest odwrotnie. Po posiłku zabrał ją do swojego gabinetu i kazał usiąść. Na jego mahoniowym biurku, stylizowanym na kolonialne, leżało pokryte bordowym zamszem pudełko. Otworzył je i podał Evelyn.
– Pytałaś ostatnio o Lamis. Przypomniałem sobie o jedynej pamiątce, jaka mi po niej została. Pomyślałem, że może cię zainteresować - W pudełku leżała elegancko złożona czarna tkanina.
– Proszę, możesz jej dotknąć… weź ją do ręki – zachęcał mężczyzna, wyraźnie czekając na reakcję Evelyn. Ta podniosła tkaninę, by odkryć, że jej krawędzie są nadpalone. Ułożona w pudełku sprawiała wrażenie całości, podniesiona okazała się jedynie fragmentem z przypaloną, nadtopioną krawędzią. Makabrycznym haftem.
– Tyle z niej zostało. Reszta jej shalli spaliła się kompletnie.
– Tym razem nie było łez. Głos mu się nie łamał. Przeciwnie, był stanowczy i cyniczny.
– Ty wiesz, co się z nią stało! – zawołała Evelyn, nie zważając na konsekwencje. Wiedziała, że może go zirytować, ale to było silniejsze od niej.
– Nigdy nie mówiłem, że nie wiem… – Ahmed podszedł do niej z uśmiechem. Natarczywie pocałował ją w usta, przytrzymując jej twarz oburącz. A potem, patrząc jej prosto w oczy, podjął:
– Wiem często więcej, niżbym chciał… Naprawdę wolałbym nie wiedzieć, co zrobiła Lamis. Nie chciałbym też wiedzieć tego, co robisz ty, ale tak już mam, że wiedza sama mnie znajduje. Chyba jestem przeklęty. A potem już nie mam wyjścia…
Evelyn siedziała w milczeniu, przerażona i sparaliżowana. Nie do końca wiedziała, co ma na myśli Ahmed, ale domyślała się już, jaki los spotkał Lamis. Nadal nie rozumiała jednak gry, w jaką wciąga ją mężczyzna. Do czego to wszystko zmierza? Zaprzeczył, gdy spytała, czy zabił swoją siostrę, a jego reakcja wskazywała na to, że naprawdę za nią tęskni. Teraz robił wszystko, by skierować podejrzenie na siebie. Czyżby po to, by ją przestraszyć?
Zaczynała zdawać sobie sprawę, że Ahmed używa opowieści o siostrze, by ją ostrzec. Może nawet ją zmyślił, co wcale nie świadczyłoby na jego korzyść. Mówił, że wie, co robi? Co miał na myśli? Od kiedy zaczęli się spotykać, Evelyn nawet nie była na żadnej imprezie. Cały swój czas dzieliła między pracę i spotkania z nim. Nawet na wyjazdach starała się odsypiać, byle tylko mieć siłę na randki po powrocie. Kompletnie nie rozumiała jego zachowania, chorych podejrzeń, bezpodstawnych domysłów.
Czuła, że nie żartował, ale nie mogła zrozumieć, skąd u niego taka nagła zmiana. Wydawał się wyluzowany. Wiedział doskonale, że Evelyn spędza z nim cały swój wolny czas, a on wydawał się całkowicie to akceptować. Z przerażeniem stwierdziła, że musi już wracać do siebie, by przygotować się na kolejny lot. Gdy jednak powiedziała o tym Ahmedowi, ten ponownie ją zaskoczył.
– Oczywiście, kochanie. Dokąd tym razem?
– Tokio. Wracam w czwartek.
– Zatem nie mogę już się doczekać czwartku. Mój kierowca zaraz cię odwiezie. W sypialni znajdziesz ubrania. Te wczorajsze do niczego się już nie nadają – powiedział z troską, tak jakby przed chwilą jej nie straszył, jakby wczorajszy gwałt był tylko sennym koszmarem, jakby to nie on podarł jej ciuchy.
– Obiecuję, że będę cierpliwie czekał. A po twoim powrocie wymyślę dla ciebie coś specjalnego.
Ahmed był człowiekiem honoru. Zawsze dotrzymywał słowa.
Dziewictwo
"Lamis powinna wchodzić w związek małżeński jako czysta, nieskalana kobieta. W razie czego istniała jeszcze możliwość chirurgicznego przywrócenia dziewictwa. Hakim był gotowy za to zapłacić, ale zawsze istniało ryzyko, że sprawa wyjdzie na jaw. A wtedy narażą się nie tylko rodzinie, ale i prawu. W Emiratach zakazane akty są pozornie dozwolone, dopóki wiadomość o nich nie dotrze do organów ścigania. Wtedy nawet utrata dziewictwa przed ślubem kończy się w więzieniu.
Opisane w Koranie hurysy, które odzyskują dziewictwo tuż po stosunku, to dziś już nie tylko obietnica nagrody w raju. Kobiety na Bliskim Wschodzie wzorem mitycznych niewiast coraz częściej chirurgicznie przywracają sobie błonę dziewiczą. Hymenoplastia to jedna z najbardziej popularnych operacji wykonywanych w Emiratach. Dziewictwo z odzysku kosztuje około dwóch tysięcy euro. To mało inwazyjny zabieg. Decydują się na niego panienki, które młodzieńcza chuć sprowadziła na manowce, a także wierne żony, które chcą na nowo rozpalić swoich mężów.
Jest to też idealny sposób na zwiększenie swojej atrakcyjności, gdy jest się rozwódką. Arabowie mają obsesję dziewictwa − znane są przypadki unieważnionych małżeństw ze względu na przerwaną błonę dziewiczą. Przyłapana na podobnej niegodziwości dziewczyna (choćby zupełnie niewinna, bo błona może zostać przerwana nawet w trakcie zwykłych ćwiczeń) zawsze kończy w więzieniu. Chociaż na terenie Dubaju i Abu Zabi istnieje wiele legalnych klinik oferujących hymenoplastię, wszystkie są ściśle kontrolowane.
Dziewicom zdeflorowanym podczas przedmałżeńskiego seksu z pomocą idzie chirurgiczne podziemie, gdzie takie zabiegi wykonuje się potajemnie i dużo taniej. Niestety takie rozwiązanie wiąże się z ryzykiem zdrowotnym. Wiele Arabek decyduje się też na takie zabiegi za granicą. Kliniki chirurgii plastycznej w Londynie czy Paryżu już dawno odkryły gigantyczny popyt na "drugie dziewictwo” i oferują zabiegi skrojone na miarę potrzeb współczesnych arabskich hurys.