Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:06

Bóg nosi kanarkowy kapelusz

Bóg nosi kanarkowy kapeluszŹródło: Inne
d1gj4cc
d1gj4cc

Moja przygoda z Neilem Gaimanem przypomina zapis choroby. Wszystko zaczęło się w dniu, w którym złapałam wirusa. Wirus, wraz z przeczytaniem pierwszej ksiązki tegoż autora, wylazł z piątej strony powieści, wlazł mi obawiam się, że przez jakiś nos ucho czy oko, rozsiadł się wygodnie i nie rozrabiając za bardzo dał mi żyć. Niby nic. Uaktywnia się tylko od czasu do czasu, kiedy pojawia się na rynku nowa pozycja tego autora. W takim dniu przejść nie mogę spokojnie koło żadnej księgarni, zapluwałam się, ślinię, ręce mi drżą, a oko błyszczy. Objawy jak przy ostatnim stadium malarii. Całe szczęście dolegliwości mijają jak ręką odjął, kiedy taki nowy Gaiman wyląduje mi w ręku. Trzydzieści sekund i cudowne ozdrowienie. I tak w koło Macieju, niby zdrowa, ale nich tylko pojawi się nowy...

Ten mój wirus przypomina trochę Herpes simplex (prostacko zwany opryszczką, co to w ogóle za nazwa pff), niby nie przeszkadza, niby żyć z nim można, uaktywnia się tylko od czasu do czasu, ale jak już człowieka weźmie to... Dlatego nie było szans żeby ktokolwiek ukrył przede mną Chłopaków Anansiego, choćby zakopali ich 5 metrów pod ziemią i przesypali wapnem, zalali betonem rów i tak bym do nich dotarła. Taka karma, no. I myślę sobie, że w świetle tych przypadłości, tych uzależnień i objawów trudno powiedzieć żebym była kimś, kto rzetelnie i z dystansem oceni Chłopaków. Absolutnie nie sugerujcie się opinią chorego. Chory wam nic nie powie wartościowego. To jakby narkomana radzić się, czy bardziej smakuje mu heroina czy cukier puder, bo w sumie cukier słodszy. Uzależniony powie wam iż...

...Chłopaki to powieść idealnie plasująca się w „drugim” nurcie, jaki u Gaimana można zaobserwować. Trochę więcej tu z życia bohatera, takiego zwykłego codziennego, trochę tu też bliżej do Amerykańskich bogów, niż do Gwiezdnego pyłu. Blisko do powieści obyczajowej (o ile można mówić o zwyczajności i obyczajowości w przypadku pana G.), z całkiem nieźle skonstruowanym wątkiem psychologicznym. Taka rozprawka o walce z sobą samym, z kompleksami z dzieciństwa, z rozliczaniem z ojcem. Gdyby pokazać, wyrywkowo, nie znającej temat osobie, połowę książki, to po przeczytaniu mogła by powiedzieć, że „o wielkie mi co”. Taka tam historia pewnego lekko łajzowatego faceta, co to ojcu wybaczyć nie mógł całe życie, że z kobietą mu się nie układa, i w dodatku nie radzi sobie z będącym jego przeciwieństwem bratem. Taka opowieść z życia wzięta. I pewnie nikogo by nie zdziwiło nawet to, że brata przywlekły do naszego bohatera pająki. To znaczy może nie dosłownie przywlekły, ot po prostu zaniosły mu wiadomość….
I kiedy już spokojnie, leniwie, czytamy sobie te dywagacje bohatera nad londyńskim śniadaniem, problemy czy pójść do roboty czy nie, czy ratować z związek, bo kobieta nam się w bracie zakochuje, i jak poradzić sobie z upierdliwym szefem, wtedy nagle wychodzi Pan Neil Gaiman, robi „BACH TADAM” i całkowicie wykręca nam historię. Trochę wali czytelnika w łeb, czaruje w najlepszym swoim stylu, i przestawia kolej rzeczy. Uwielbiam go. I jako uzależniona od twórczości szczerze polecam. (Co prawda, bardziej podobało mi się Nigdziebądź, ale trudno mówić o słabych stronach Chłopaków to jak kategoryzowanie pomiędzy super bardzo dobre, a bardzo dobre super. Różnica jak pomiędzy stanowiskami – kierownik kuli ziemskiej a prezes świata)

Jeśli też lubisz podobne klimaty, nie boisz się dostać po głowie od autora, kochasz Gaimana za to, że jest przed wszystkim diabelnie dowcipny, złośliwy, błyskotliwy i nieobliczalny, a do kompletu lekki jak balonik pełen rozweselającego gazu, to nie czekaj, w te pędy zasuwaj do najbliższej księgarni... Jeśli na takiego Gaimana czekasz, i takiego kochasz, to na bank znajdziesz go w Chłopakach Anansiego.

d1gj4cc

No dobra, to prawda, że numerem „Bóg nie żyje i co teraz?”, jest już o tyle przewidywalny o ile stał się klasyką tego gatunku. Cały jednak urok znów w tym, że nie jest żaden Pan Bóg kategorii mądry starzec, wszechwiedząca oaza spokoju. Bóg Gaimana nosi kapelusz kanarkowego koloru z piórkiem i szelmowski uśmiech. Żaden z niego przystojniak. Uwielbia psoty i żarty. Czasem nawet bardzo głupie. No a kiedy nie zajmuje się psotami, wyśpiewuje nam świat. Żartobliwie. Oraz wkurza tygrysa. Kłopot tylko w tym, że teraz umarł. No i co z tym zrobisz?

d1gj4cc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1gj4cc

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj