"Aliens vs. Predator - 30th Anniversary Edition" – recenzja komiksu wydawnictwa Scream Comics
Scream właśnie wznowiło komiks, który pokolenie dorastające w latach 90. zna na pamięć. I to w takim wydaniu, że klękajcie narody.
Był 1994 r., miałem 12 lat, a kasety VHS z "Predatorem" i "Obcym – decydujące starcie" wypożyczałem średnio raz w tygodniu. Nic dziwnego, że kiedy zobaczyłem w kiosku komiks z dwoma ulubionymi potworami, oczy wyszły mi z orbit. Następnego dnia "Aliens vs. Predator" znałem już niemal na pamięć.
Dziś komiks, wydany wtedy przez TM-Semic, pewnie nie zrobiłby na młodziakach już takiego wrażenia, bo yautja i ksenomorfy nie mają dla nas tajemnic. Ale wtedy? Radość z faktu, że taki crossover w ogóle doszedł do skutku, była czymś nie do opisania.
Piszę to wszystko, bo myślę, że nie byłem w tym nastoletnim zachwycie odosobniony, a "Aliens vs. Predator" stał się dla mojego pokolenia znaczącą popkulturową lekturą. Zresztą, wystarczy poczytać komentarze podekscytowanych 30- i 40-latków na wieść o planowej przez Scream Comics jubileuszowej edycji.
Jak zatem broni się "Aliens vs. Predator" po latach? Od strony fabularnej to na pewno wciąż wzorcowy crossover, który powinien znaleźć się w Sevres po Paryżem.
Po pierwsze scenariusz Randy'ego Stradleya to podręcznikowy przykład tego, jak z głową powinno się rozwijać filmowe koncepcje i atrakcyjnie łączyć franczyzy. Autorzy "Aliens vs. Predator" dokonali na tym polu niekwestionowanej rewolucji.
Pomysły zawarte w mini serii wydanej przez Dark Horse Comics na lata umeblowały nasze myślenie o kosmicznych kreaturach i położyły podwaliny pod uniwersum pojawiające się w kolejnych komiksach, grach, powieściach czy filmach.
Po drugie "Aliens vs. Predator" to sprawnie napisana i trzymająca tempo historia sensacyjna, zgrabnie żeniąca elementy charakterystyczne dla obu filmowych cykli, biorąca z nich to, co najlepsze i kreująca bohaterkę na miarę porucznik Ellen Ripley.
Komiks - renesans gatunku
Autorem rysunków jest hollywoodzki storyboardzista Phill Norwood, który ze względu na zobowiązania wobec Jamesa Camerona kręcącego wówczas "Terminator 2: Dzień sądu" musiał w pewnym momencie porzucić projekt i przekazać pałeczkę Chrisowi Warnerowi.
Dziś być może ilustracje już nie robią tak wielkiego wrażenia jak wtedy - lata lektur jednak zrobiły swoje. Drażnić mogą przede wszystkim pstrokacizna i płaskie kolory, niemniej to wciąż kawał solidnej rzemieślniczej roboty, z całą pewnością wyróżniającej się na tle tego, co w latach 90. potrafiły zaserwować duże wydawnictwa.
A wydanie? Jak na ekskluzywną edycję z okazji 30-lecia "Aliens vs. Predator" prezentuje się pierwszorzędnie. Scream Comics zdecydowało się na powiększony format, gruby offset i złocone brzegi – taki sam zabieg, po jaki sięgnęło KBOOM w swoim wydaniu "Klausa" Granta Morrisona. Efekt jest wyśmienity.
Dodatkowo w bonusie dostajemy pierwszy odcinek kontynuacji serii "Aliens Versus Predator: War", galerię szkiców oraz bardzo osobisty wstęp pióra Norwooda, który szczegółowo naświetla kulisy swojej pracy nad serią. Róbcie miejsce na półce i tyle.
Trwa ładowanie wpisu: facebook