Książek Aglaji Veteranyi nie sposób nie czytać bez kontekstu autobiograficznego. Jej życie, emocje, doświadczenia odbijają się w napisanych przez nią powieściach jak w lustrze. Zresztą sama autorka, nie czyniąc wielkich autointerpretacji swoich tekstów, na wszelkie pytania związane z ich osadzeniem w realnym życiu odpowiadała, iż „wyobraźnia też jest autobiograficzna”. Tak więc życie dziewczynki, która dorasta w rodzinie akrobatów cyrkowych, szuka miłości i poczucia zakorzenienia, stało się istotą pierwszej książki rumuńskiej pisarki Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze? Regał ostatnich tchnień dotyka relacji głównej bohaterki z umierającą ciotką. Pokazuje życie, ludzi, rzeczy, słowa, przez pryzmat wszechobecnej śmierci. Czytamy tę książkę wiedząc, iż Veteranyi przed jej wydaniem popełniła samobójstwo. Nie skończyła pracy nad Regałem, choć wiadomo, że miała wiele pomysłów dotyczących tej książki i intensywnie ją modyfikowała. Czytamy ten tekst ze świadomością, iż jest on niejako literackim
„ostatnim tchnieniem” pisarki.
Niemiecki wydawca podzielił książkę na trzy części, dla których swego rodzaju klamrą jest umieranie i śmierć ciotki Rety. Najpierw, pełne rytuałów i znaków, przygotowanie chorej na tę ostatnią drogę. „Przygotowania umarłych do podróży trwają długo, powiedział Costel. Wanilia. Rum. Aromat migdałowy. Cukier. Sól. Otarta skórka z cytryny. Winogrona.” Zmarłemu nie może zabraknąć niczego. Aby zadbać o jego spokój, żywi muszą wykonać wszystkie niezbędne czynności: pszenicę wypłukać w dziewięciu wodach z powodu dziewięciu niebios, zakryć wszystkie lustra, wysłuchać tradycyjnej pieśni rumuńskiej, choćby przez telefon, skoro w obcym kraju nie można liczyć na oryginał.
Książka Veteranyi to niezwykle naturalistyczne i przejmujące studium umierania, powolnego gaśnięcia ludzkiego życia. „Umieranie zaczęło się od dołu. Najpierw umarł jeden palec u nogi. Potem stopa.” Wraz z amputacją stopy zabrano ciotce możliwość swobodnego zmagania się ze światem. Jej podróże po Ameryce, Afryce, Europie zamieniły się w pielgrzymowanie od jednego szpitala do drugiego, aż po ostatni przystanek w klinice rekreacji. Tam jej dusza, w ogromnych cierpieniach, powoli wycofywała się do nieba, zostawiając skorupę ciała w rękach bezsilnych lekarzy i rozpaczającej rodziny. „Kiedy mocz robi się zielony, to już zwykle nie trwa długo, powiedział wczoraj wujek. Otworzył zamknięcie woreczka i wylał ciecz do naczynia” – relacjonuje narratorka. Obserwuje ona ciało ciotki pokryte ranami, jej, niegdyś piękne, teraz pozbawione blasku, pokryte ropą oczy, widzi wychudzone ręce i jest bezsilna wobec uderzającego bólu tego istnienia, które nieuchronnie zmierza do śmierci, a wciąż odwołuje się do życia.
Bowiem śmierć jest swoistą esencją ziemskiego bytowania. „Każdy umarły przynosi Bogu swoje ostatnie tchnienie, mówi Costel. Z tego tchnienia Bóg może odczytać życie człowieka jak z książki. Biblioteka Boga to regał ostatnich tchnień.” W momencie śmierci i tak najważniejsze jest życie. Ono jest centrum, między przyjściem i odejściem, między pierwszym i ostatnim tchnieniem. Podobnie w książce – umieranie i śmierć stanowią swoisty nawias dla życia narratorki i jej rodziny. Jest to życie naznaczone piętnem dyktatury „szewca” Ceausescu, wykorzenione z miejsca, z języka, z tradycji. Dla utraconych wartości szuka się substytutów w postaci permanentnej wędrówki, czułego wspominania pozostawionych w ojczyźnie kuzynów, kultywowania zapomnianych przez wszystkich rytuałów. Życie to ciągłe poszukiwanie swojego miejsca, wspólnego języka z bliskimi, zmaganie się z emocjami i słowami. Będzie ono trwale zapisane w tej niezwykłej księdze, jaką jest ostatni oddech umierającego człowieka.
W końcu „buta z tlenem była już niepotrzebna, pielęgniarka wywiozła ją na korytarz. Jej kółka przekroiły pokój, rana podłogi zapadła się do środka, przez wiele pięter na dół. Wpadliśmy w głąb ziemi jak w usta. Teraz można było zapalić świeczkę.” Po ciotce pozostał jedynie zapach, stos rzeczy, które trzeba było wyrzucić, bolesne wspomnienia zatrzymane w czasie nieodwracalnie przeszłym: „ciotka lubiła, chciała, mówiła, była.” Pozostały pytania o to, czy jej ból miał jakiś sens? Czy teraz jest jej rzeczywiście lepiej? Czy naprawdę jest wolna? I stanowcza odpowiedź narratorki, alter ego Aglaji Veteranyi: „ja się z tym nie zgadzam”, która doprowadziła ją na skraj cierpienia.
W swojej poetyckiej prozie Regał ostatnich tchnień Veteranyi pisze o śmierci bez patosu, jednak niezwykle przejmująco, łącząc rozpacz z przenikliwym postrzeganiem otaczającej rzeczywistości. Metaforyczną poetyckość języka zestawia z obserwowanym i relacjonowanym konkretem. Duchową sferę śmierci ukazuje poprzez pryzmat rozpadającego się, niszczejącego ciała. Ta zasada kontrastu wzmaga w nas przekonanie, iż wraz z autorką odkrywamy swoistą prawdę o umieraniu. Prawdę bolesną, niejednoznaczną, a jednocześnie dotyczącą każdego z nas.