Zanosiliśmy dzieci do chrztu "bo mamie będzie przykro”. Miłoszewski mówi "dość"
Uznany autor kryminałów, Zygmunt Miłoszewski, zabrał głos w sprawie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Obecna sytuacja, z którą autor się nie może pogodzić, zmusiła go do autorefleksji. Wpis zatytułował #tojestwojna. Nie namawia jednak do protestów na ulicy, prosi o znacznie więcej.
Po czwartkowym wyroku Trybunału Konstytucyjnego, całą Polskę zalała fala protestów. Ich uczestniczki i uczestnicy często w nieparlamentarnych słowach odnoszą się do obecnie rządzących. Sprawę w różny sposób komentują także osoby publiczne. Wypowiedź Miłoszewskiego, który na swoim profilu społecznościowym bardzo ostro odniósł się do Kościoła katolickiego, wywołała lawinę komentarzy.
Zdaniem Miłoszewskiego, osoby, które przyczyniły się do zaostrzenia przepisów aborcyjnych są jedynie pionkami. Pisarz porównał Kaczyńskiego, Godek, Przyłębską i Piotrowicza do "małych delerów”, którzy pracują dla prawdziwego winnego: "kartelu narkotykowego". Narkomanami jesteśmy my: Polacy.
Anne Applebaum w "Prologu". Są trzy możliwe scenariusze dla Białorusi
Zdaniem uznanego autora kryminałów za sznurki w naszym kraju pociąga Kościół katolicki i jeśli chcemy coś zmienić, mimo uzależnienia od tradycji, musimy z nim walczyć. "Polska skazała swoje obywatelki i ich dzieci na męczeństwo i niewyobrażalne cierpienie. I to nasza wina. Żeby ją odkupić, musimy iść na wojnę, która będzie długa i trudna" - pisze. Przeciwko komu mamy walczyć? Zdaniem Miłoszewskiego "naszym wrogiem, kartelem, źródłem wszelkiego zła i wspólnym mianownikiem tych strasznych krzywd, nieszczęść i wykluczeń jest Kościół katolicki".
Nie namawia jednak do ulicznych protestów, oblewania farbą czy happeningów na niedzielnych mszach. Pisarz nawołuje Polaków do całkowitego zerwania z tradycją i odcięcia się od Kościoła. Pluje sobie w twarz, że wcześniej sam nie zdobył się na taki ruch i pozwalał się mamić, sam "karmiąc potwora".
"Zdajmy sobie sprawę, że jesteśmy podpisani pod wczorajszym wyrokiem nie mniej, niż Julia Przyłębska. Bo znaliśmy ich cele, ale zanosiliśmy dzieci do chrztu "bo mamie będzie przykro” (tak, to też ja). Prowadziliśmy je do komunii "bo wszystkie dziewczynki chcą być w sukience” (znowu ja). Łączyliśmy się w pary przed ołtarzem „bo w ładnej oprawie”. Uczestniczyliśmy karnie w obrzędach "dla przyjaciół” (znowu ja). Zamawialiśmy msze dla chorych "na wszelki wypadek” (też ja).
Czy decyzja Trybunału Konstytucyjnego rzeczywiście przyczyni się do masowej zmiany postawy Polaków wobec tradycyjnych obrzędów katolickich?
Trwa ładowanie wpisu: facebook