Trwa ładowanie...
recenzja
31-05-2016 13:42

Życie w trzech odsłonach

Życie w trzech odsłonachŹródło: Elibri
di5v0qf
di5v0qf

Dramatycznie przełamana biografia Ingrid Betancourt to gotowy materiał na książkę: wychowana wśród kolumbijskiej elity absolwentka Sciences Po w Paryżu, pani senator z najlepszym wynikiem wyborczym w kraju, startuje w swojej ojczystej Kolumbii w wyborach prezydenckich i zostaje podczas kampanii porwana przez lewacką bojówkę, po czym jest przetrzymywana przez sześć lat i zostaje odbita w iście hollywoodzkim stylu przez siły specjalne. Po uwolnieniu wyjeżdża do Francji, obecnie mieszka w Oksfordzie i aktywnie działa na rzecz ofiar terroryzmu, przede wszystkim osób przetrzymywanych jako zakładnicy. Jest kandydatką do pokojowej nagrody Nobla.

Opowiedziała to w swojej autobiograficznej książce „Każde milczenie ma kres”, wydanej także kilka lat temu w Polsce. Tym razem Ingrid Betancourt po raz pierwszy próbuje sił w beletrystyce, publikując prozę dość osobliwą i trudną do jednoznacznego zakwalifikowania – nade wszystko jednak bardzo kobiecą. Pierwsze strony „Błękitnej linii” zdziwiły mnie niepomiernie: spotykamy tu dojrzałą bohaterkę wiodącą życie pozbawione trosk materialnych w eleganckiej dzielnicy któregoś z uniwersyteckich ośrodków w Stanach Zjednoczonych. Bohaterka jest Argentynką, i wzorem południowoamerykańskich heroin sag rodzinnych, posiada dziedziczny Dar – w jej przypadku są to kilkusekundowe transy, podczas których widzi cudzymi oczami jakiś dramatyczny moment w przyszłości, zwrotnicę przeznaczenia, które można jeszcze zmienić, powstrzymać zły los. Przyznaję, to nie egzaltowanej historii o przebłyskach jasnowidzenia oczekiwałam po Ingrid Betancourt.

Dalej jest jednak ciekawiej, co nie znaczy, że nie uwiera czytelnika dziwne pęknięcie fabularne, bo mamy tu dwa, a może nawet trzy wątki o skrajnie różnej narracji i ciężarze gatunkowym, jakby z trzech różnych powieści. Pierwszy to nostalgiczna gawęda o przeszłości, o dzieciństwie, charyzmatycznej babce, ciężarze Daru, młodości naznaczonej miłością i polityką. Drugi to straszliwe, naturalistyczne obrazy tortur, którym poddawani są więźniowie polityczni płci obojga, w tym także ciężarna główna bohaterka, tortur nie tylko fizycznych – kiedy przetoczy się najcięższa fala opresji, złamani i zastraszeni Argentyńczycy długo będą daremnie poszukiwać wiadomości o losach swoich bliskich. Trzeci wątek, ten o problemach małżeńskich wyższej klasy średniej w Ameryce, wybrzmiałby pewnie lepiej, gdyby nie doprawiać go ponad miarę ezoteryką i inwazją zbiegów okoliczności.

Ingrid Betancourt za „Błękitną linię” absolutnie nie musi się wstydzić, ale wolałabym przeczytać o tym wszystkim dwie, a nawet trzy książki zamiast jednej.

di5v0qf
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
di5v0qf