„Zwycięstwo Conchity Wurst było darem Unii Europejskiej dla Putina”. Rozmowa z Dmitrym Glukhovskym
Dlaczego zwycięstwo Conchity Wurst było darem Unii Europejskiej dla Putina? W jaki sposób Putin używa pisarzy i artystów? Czy Putinowi można odmówić i czy ponosi się za to konsekwencje? Czy rzeczywiście artyści są w Rosji prześladowani? Czy zamieszki na Majdanie były przypadkiem czy może prowokacją od początku sterowaną przez Putina i rosyjskie władze? Czy w Rosji żyje się dobrze tylko wtedy, gdy jest się bogatym?
A poważnie już, tytuł twojej książki to oczywista prowokacja.
W Polsce nie tak oczywista jak w Rosji. Widzisz, od początku miałem wizję tej książki. I nie chodzi mi tylko o zawartość, ale sam wygląd. U nas w Rosji dla dzieci wydawane były takie małe książeczki o „Matce Rosji”, które były formą prania mózgów dzieciom. Indoktrynacja od małego. Chciałem, żeby moje „Witajcie w Rosji” wyglądało dokładnie tak samo jak te czytanki. Dlatego szukaliśmy długo z wydawcą tych samych fontów, które tam były wykorzystane itp. W końcu ukazała się nowa książka Głuchowskiego, która wyglądała jak czytanka dla najmłodszych, a była… No tak, była świadomą i zamierzoną prowokacją. Niektórzy czytelnicy nie wiedzieli jak na nią zareagować, inni byli zdezorientowani. * *
Prowokacja się opłaciła?
Jeśli chodzi ci o to, czy rząd zwrócił na mnie uwagę to tak. Zwrócił. * *
I co?
I w sumie nic. O ile kiedy wydawałem „Metro 2033” to nikt z dworu Putina nie zwracał na mnie uwagi, tak tu dostałem trzy zaproszenia do spotkania się z premierem i prezydentem. Ale odmówiłem.
(img|485271|center)
Putinowi można odmówić?
Pewnie gdyby to było zaproszenie na spotkanie sam na sam, to nie. Ale w tym przypadku chodziło o grupowe spotkanie władzy z młodymi pisarzami. Raz powiedziałem, że byłem chory, drugi raz nie było mnie w Rosji, a trzeci nie pamiętam.* *
Nie bałeś się konsekwencji?
Jakich konsekwencji? Bez przesady. Dla rządu jestem tylko pomniejszym fantastycznym pisarzyną. Zresztą te wszystkie opowieści o tym, jak to Putin i jego świta prześladują artystów, są w dużej mierze przesadzone i wymyślone. Oni mają gdzieś ludzi sztuki. Zrobili pokazową akcję z dziewczynami z Pussy Riot i tyle. Raz wystarczy. Jak będzie potrzeba, powtórzą ją kiedyś, ale teraz mają na głowie inne sprawy.
No mają na głowie chociażby Krym...
Krym to chyba najlepszy przykład na to, jak Putin potrafi manipulować rzeczywistością i faktami. A przede wszystkim – świadomością mieszkańców Rosji. Widzisz, przez całe lata nikt tu u nas nie myślał o Krymie. Zwykli ludzie przestali tam jeździć na wakacje, bo brzydko (przepraszam, jeśli zaburzam polskie wyobrażenie Krymu, ale naprawdę ten teren podupadł) i drogo. Taniej dla Rosjan w Turcji, a bogaci wolą latać do Tajlandii. O Krymie nikt, ale to nikt, nie mówił, nie myślał i nie dbał. I nagle w dosłownie kilka tygodni propaganda Putina potrafiła dokonać takiej rewolty w głowach Rosjan, że wszyscy ów zapomniany Krym nagle pokochali. Tak, brońmy Krymu. Hurra – Krym jest już nasz! Mistrzostwo manipulacji. Putin stworzył coś z niczego.* *
Po co mu to było?
Jest kilka powodów. Po pierwsze – pokaz sił ważny tak dla Rosjan, jak reszty świata. Oto my, Rosja, odbieramy co nam się należy, a co zepsuty Zachód chciał nam zabrać. Rosjanie nie muszą się o nic martwić, Putin ich uratuje, bo dba o interesy państwa, Zachód zaś dostał bezpośredni sygnał. Jesteśmy silni. Choć oczywiście z tą siłą to przesada, ale dobrze rozegrany blef daje bardzo wiele.
Po drugie – Putin uspokoił Rosjan. Wykorzystał Ukrainę i całe zamieszanie dookoła, by pokazać mieszkańcom, że tam jest źle, a u nas dobrze. To za sprawką Putina media zaczęły określać sytuację na Ukrainie mianem „wojny domowej”. Rosyjskie media użyły jako pierwsze tego określenia, aby najzwyczajniej w świecie nastraszyć Rosjan. W tym szaleństwie tkwi metoda. Rosja i Ukraina to trochę jakby lustrzane odbicia.
Gdyby Ukraina weszła przypadkiem do NATO czy Unii Europejskiej dla Rosjan byłby to prosty sygnał: tam jest dobrze, u nas jest źle. I nastroje antyputinowskie zaczęłyby narastać. A tak skoro na Ukrainie wybuchła „wojna domowa” to przekaz jest odwrotny. U nas jest błogo, mamy Putina, a tam się sypie.* *
Myślisz że to przypadek, czy zaplanowana akcja?
Zamieszki na Majdanie? * *
Tak.
Nie. To przypadek. Skorumpowany rząd na Ukrainie przesadził, ludzie się wkurzyli, a potem już wkurw ludzki Putin wykorzystał dokładnie tak, jak chciał. Przy okazji pozałatwiał parę zaległych spraw z zagranicą, która bruździła mu na Ukrainie. Mistrzowska robota. I w białych rękawiczkach. Przejęcie Krymu obyło się bez wojny. W ciszy i spokoju. Po prostu pewnego dnia należał już do Rosji. Chociaż jest jedna rzecz, o której warto wspomnieć.
Otóż, o ile świadomość istnienia Krymu w głowach Rosjan była zatarta, tak na Krymie Putin od kilku lat prowadził dość cwaną propagandę prorosyjską. Ministerstwo kultury ładowało wielkie pieniądze w sprowadzanie na Krym rosyjskich pisarzy. Fety? Gigantyczne. Przyjęcie królewskie. Odczyty dla pełnych sal. Wiem, o czym mówię, bo sam byłem raz zaproszony. Niesamowite, ile włożono w tę wizytę pieniędzy. Po co? Po to, żeby budzić w mieszkańcach Krymu prorosyjskie sentymenty, żeby czuli się bardziej związani z Moskwą niż Kijowem. Pewnie Putin planował przejęcie Krymu w zupełnie inny sposób, ale nadarzyła się okazja i… resztę już znamy. * *
Twoje „Witajcie w Rosji” reklamowane jest jako „cała prawda o państwie Putina”. Tyle że w Rosji ta książka wyszła cztery lata temu. Co się zmieniło?
Sposób rządzenia nie zmienił się nic a nic. To wciąż feudalny ustrój, w którym rządzi niepodzielnie jeden władca, a otaczają go zaufani znajomi i koledzy. Status wyznaczają pieniądze i to one są najważniejsze. Im więcej ich masz i jesteś skory oddać Rosji, tym wyżej stoisz w hierarchii społecznej. To, co się zmieniło to obraz Rosji jaką Putin i jego wasale sprzedają Rosjanom i światu. Cztery lata temu był to obraz nowoczesnego demokratycznego państwa, w którym wszystkim się wiedzie i panuje prawo i porządek. Cóż z tego, że za tym obrazkiem kryła się bieda, państwo rządzone przez gangsterskie układy itp. Ważne, że obraz Rosji w świecie i dla Rosjan był właśnie taki – ciepły i dobry.
Teraz już tak nie ma. Teraz Putin wprowadził do telewizorów nowy wizerunek Rosji. Oto państwo, które stoi murem za tradycją i wartościami rodzinnymi. Państwo silne i prawe. Demokracja to pedały i zboczeńcy! U nas ważna jest rodzina! Najlepszym prezentem dla nowej propagandy Putina był wybór Conchity Wurst na festiwalu Eurowizja. To był dar Unii dla Putina. Skoro sama Unia wybrała zboczeńca wiecie, co o Unii i Europie myśleć. Wylęgarnia terrorystów i zboczeńców. Oto prawdziwa Europa. Chcecie, żeby w Rosji śpiewał babochłop z brodą? To próbujcie ścigać się z Europą. Ot, jak zmyślnie wykorzystano wydawałoby się zapomniany festiwal. A ponieważ ten wizerunek Rosji się zmienił planuję napisać, zresztą już piszę, drugą część „Witajcie w Rosji”. Koncentrując się nie tyle na sposobie rządzenia – ten jest taki sam – a nowym sposobie pokazywania przez Putina Rosji w kraju i na świecie.
(img|485273|center)
A co z cyklem „Metro”? Powrócisz do niego kiedyś?
Pytanie zadane w złą godzinę… (śmiech). Właśnie wróciłem. Kończę pisać „Metro 2035” - to będzie moje zamknięcie trylogii. Pierwszy tom napisałem dziesięć lat temu, kiedy byłem w zasadzie dzieciakiem. Teraz uznałem, że muszę do tego świata powrócić i opowiedzieć o nim jeszcze raz – ale z dojrzalszej perspektywy. * *
Nie czujesz się trochę niewolnikiem tej serii?
Trochę się czuję. Znaczy nie tyle niewolnikiem, ile nie chciałbym, aby wszyscy kojarzyli mnie tylko z „Metrem”. Czy uda mi się to kiedyś zmienić? Nie mam pojęcia. Łudzę się, że tak. * *
Ale na wszelki wypadek stworzyłeś z „Metra” całe uniwersum pisane przez innych autorów. Niebawem wyjdzie powieść Polaka osadzona w naszych realiach…
Nie zarzyna się kury znoszącej złote jaja. To proste. Wymyśliłem uniwersum „Metro”, a potem zaczęło ono żyć własnym życiem. Nie ukrócę tego, nie sprawię, że nagle zniknie. Zresztą nie wiem po co miałbym to robić. Seria żyje i ma się dobrze. Ja w niej nie piszę, ale pilotuję ją. Moim ostatecznym autorskim wkładem w nią będzie wspominane „Metro 2035”. I koniec.* *
Nic. Umarł. Raczej już nie powstanie. Ale nie martwi mnie to specjalnie. Jeszcze mam trochę rzeczy do napisania.