Christine Angot to autorka ekstremalna. Zarówno temat, sposób narracji, jak i kompozycja powieści są u niej kontrowersyjne oraz poruszające. Francuska pisarka, będąca jednocześnie narratorką i główną bohaterką książki Kazirodztwo, uprawia bardzo popularny sposób tworzenia literatury, który za Henrykiem Berezą możemy nazwać „życiopisaniem”. Ten model pisarski budzi wiele emocji wśród czytelników i krytyków, ale cieszy się również ich uznaniem. W rodzinnej Francji Angot przez wiele miesięcy okupowała listy bestsellerów. W Polsce wydaje się być mniej zauważana. Pewnie dlatego, że – choć epatuje wątkami osobistymi związanymi z własną seksualnością – nie czyni tego w sposób wywołujący tanią sensację. Jej celem jest zrozumienie z czego wynikają seksualne zachowania czy orientacje, dlaczego potrafią one zawładnąć nie tylko ciałem człowieka, ale i jego umysłem, a nawet w jaki sposób prowadzą one do szaleństwa? Czy autorka ów cel osiąga? Na pewno dzięki pisaniu zyskuje większą samoświadomość, widzi przyczyny
oraz skutki swoich działań i stanów, doświadcza swego rodzaju oczyszczenia.
Angot opowiada o krótkotrwałym, bo jedynie trzymiesięcznym związku z lekarką, Marie-Christine. Nagle odkryty w sobie homoseksualizm staje się wyzwoleniem, ale i przekleństwem kobiety. Miłosne wyznania, treści listów, opisy seksualnych aktów, wspólne plany, marzenia, a zaraz po nich obelgi i wyzwiska stanowią główną część Kazirodztwa. Autorka buntuje się przeciwko tej „zwyrodniałej” relacji, brzydzi się sobą, walczy i deprecjonuje uczucie łączące kobiety. Jednocześnie nie może się od niego uwolnić. Jej wspomnienia i rozmyślania przybierają formę maniakalnych natręctw, co rzutuje również na pełen powtórzeń język powieści. Jednak homoseksualizm to tylko skutek, pochodna relacji, jaka łączyła czternastoletnią Christine Angot z jej ojcem. „Ale w jaki sposób doszło do mojego skrzywienia, proszę bardzo. Jestem pewna, że dlatego jestem krzywa. Taka jest przyczyna.” Doświadczenie kazirodztwa pozostawiło niezatarty ślad w psychice autorki. Ciągłe wspomnienia, z niezwykłą precyzją i intensywnością pojawiające się
w najmniej spodziewanych momentach, doprowadziły jej każdy związek do rozpadu, a ją samą zawiodły na skraj załamania. „Obłęd”, „paranoja”, „schizofrenia”, „histeria” to tylko kilka definicji ze Słownika psychoanalizy E. Roudinesco i M. Plona, które miały pomóc Angot w osiągnięciu samoświadomości, a co za tym idzie upragnionego spokoju.
Obok psychoanalizy również twórczość stała się swego rodzaju terapią. „Pisanie jest w pewnym sensie obroną przed szaleństwem, mam więc szczęście, że jestem pisarką. Mam przynajmniej taką możliwość.” Książka jako element terapii czy autokonfesjonał daje możliwość publicznego wyrzucenia z siebie złych wspomnień i frustracji. To nie jest taktowne, jak podkreśla autorka, ale jest wynikiem konieczności. Pisarz bowiem nie wybiera swojej opowieści, a tylko „musi wziąć ją w ramiona i spokojnie umieścić na stronie, najspokojniej, jak tylko można, taką, jaką się jawi”. W gwałtownej opowieści Angot można doszukać się wszystkiego poza spokojem. Kipi ona emocjami, dosadnymi określeniami, bulwersującymi opisami. Jest żywym zapisem myśli, które kłębią się w głowie zagubionej i emocjonalnie pogmatwanej osoby. Na koniec, słówko od autorki: Kazirodztwo to książka, „w której prezentuję się, jak wielka kupa gówna, każdy pisarz powinien zrobić to przynajmniej raz w życiu, potem się zobaczy. A może powinien zrobić to kilka
razy, a może powinien robić tylko to.” Od narodzin swojej córki Leonory Angot pisze swoim życiem – bolesnym, szaleńczym, płynącym w histerycznym rytmie. Jeśli ktoś ma odwagę się w nim zanurzyć, powinien zacząć od Kazirodztwa.