Trwa ładowanie...
recenzja
19-01-2015 12:48

Zrobić wszystko dla dobra pacjenta… ale czy każdego?

Zrobić wszystko dla dobra pacjenta… ale czy każdego?Źródło: Inne
d1ge2k4
d1ge2k4

Thriller medyczny, gatunek pół wieku temu praktycznie nieznany, dziś prosperuje całkiem niezgorzej, kto wie, czy nie dorównując popularnością powieściom sensacyjnym z motywami szpiegowskimi. A jeśli nawet nie, trudno zaprzeczyć, że w ciągu kilku dekad swego istnienia zyskał sobie stałe grono amatorów. Nie należy się temu dziwić, bo tematyka ludzkiego życia i zdrowia tudzież etycznego (bądź nieetycznego) postępowania tych, którzy mają je chronić, od dawna budzi zainteresowanie społeczeństwa, tym bardziej dziś, gdy za pośrednictwem tysięcy serwisów internetowych dużo szybciej rozchodzą się wiadomości o wszelkich nieprawidłowościach i wpadkach systemów opieki zdrowotnej całego świata. Mogłoby się zdawać, że wystarczy trochę wyobraźni i lekkie pióro, by jakiś nieco przerażający news oprawić w fikcyjną intrygę sensacyjną, od której czytelnikowi ścierpnie skóra na grzbiecie…

Wbrew pozorom sprawa nie jest jednak tak prosta, bo na prawdziwych czy wirtualnych półkach z okazami tego gatunku od lat królują te same nazwiska: Cook, Gerritsen, Palmer, McClure; pasjonaci mogą wymienić jeszcze Shobina, Carsona, Clementa i paru innych twórców, ale mimo wszystko nie ma ich aż tylu, co próbujących sił na polu „prawdziwego” kryminału. Przyczyna wydaje się dość oczywista: żeby przekonująco pisać o skutkach zagrożeń związanych z szeroko pojętą medycyną, trzeba o niej wiedzieć więcej niż to, co można wyczytać w internecie. Toteż praktycznie cała wspomniana tu czołówka autorów ma wykształcenie kierunkowe (McClure jest mikrobiologiem, pozostali lekarzami).

Gregg Hurwitz, autor Ostrego dyżuru(to**jego trzecia chronologicznie powieść, i jedyna spełniająca kryteria gatunku, choć pewne motywy medyczne pojawiają się również w Amnezji i nietłumaczonym jeszcze na polski utworze The Survivor), stanowi w tym gronie wyjątek. Będąc jednak – czego dowiadujemy się z zamieszczonych na wstępie dedykacji i podziękowań – synem i wnukiem lekarza, musiał widać zaznajomić się z tematyką medyczną w zakresie nieco szerszym, niż przeciętny absolwent uczelni nielekarskiej, i to wystarczyło, by udało mu się skonstruować wiarygodną intrygę z lekarzem w roli głównej.

Doktor David Spier, podobnie jak jego literacki „ojciec”, jest potomkiem szanowanej rodziny lekarskiej. Ku rozczarowaniu swych rodziców nie został jednak, jak oni, wybitnym naukowcem, lecz zrobił specjalizację z medycyny ratunkowej i pracuje w emergency room (odpowiedniku naszego SOR-u) uniwersyteckiego centrum medycznego, dosłużywszy się funkcji ordynatora. Bywa ostry dla swych podwładnych, zwłaszcza gdy widzi, że ci lekceważą swoje obowiązki lub pozwalają sobie na zachowania nie licujące z powagą sytuacji. Mimo to zdecydowana większość personelu gotowa jest pójść za nim w ogień, uważając go za niekwestionowany autorytet w dziedzinie ratowania ludzkiego zdrowia i życia. Także pielęgniarka, która doznała ciężkich obrażeń twarzy, dróg oddechowych i przewodu pokarmowego w następstwie oblania żrącym płynem przez niezidentyfikowanego osobnika, prosi, by na pomoc wezwano właśnie jego. Niebawem staje się jasne, iż uszkodzenia są zbyt poważne, by Nancy wyszła z tego bez szwanku, nawet przy najlepszych chęciach
Davida i całego zespołu. A mimo, że sprawę badają dwie niezależne ekipy śledcze, wkrótce dochodzi do kolejnego ataku szaleńca, którego ofiarą pada tym razem młoda lekarka. Napastnik przyczaja się na pewien czas, a gdy ma zamiar znów uderzyć, do akcji wkracza policja. I oto… zbrodniarz trafia na ostry dyżur jako pacjent. Pomiędzy tych samych ludzi, którzy dopiero co byli świadkami męczarni Nancy i Sandry. I którzy nie zamierzają palcem kiwnąć, by ulżyć mu w cierpieniu. Oprócz Davida, dla którego pacjentem jest każdy, niezależnie od tego, co i dlaczego robił przed przekroczeniem bram szpitala. Ta sytuacja jest początkiem rozdźwięku, jaki zapanuje między ordynatorem a jego podwładnymi, i, co ważniejsze, bardzo niebezpiecznej gry, w której zostanie wystawiona na szwank dobra opinia Davida oraz życie jego samego i jednej z rezydentek, dla której miał szansę stać się kimś ważnym nie tylko na polu zawodowym…

d1ge2k4

Z dwóch możliwych strategii rozpracowania intrygi Hurwitz wybrał tę, w której pewne szczegóły odnośnie sprawcy zdradzone zostają na długo przedtem, nim zostanie on namierzony i schwytany. Zadbał jednak o to, by nie zdradzać zbyt wiele, dzięki czemu ostatnie dwie trzecie tekstu nie są jedynie opisem gry w kotka i myszkę, w jaką zabawia się przestępca ze ścigającymi, ale też zapisem mozolnego dochodzenia do prawdy. Bo przecież nie bez przyczyny chory umysł poszukiwanego obrał sobie za cel ten właśnie szpital…

Z realiami medycznymi radzi sobie autor stosunkowo nieźle, chociaż zdarzają mu się drobne niedociągnięcia: fachowy personel medyczny nawet w nieoficjalnej rozmowie nie powie, że pacjent „ma w klatce piersiowej powietrze”, tylko nazwie ten stan odmą, ewentualnie precyzując jej lokalizację; pęknięcie przełyku nie może sprawić, by „do organizmu dostały się powietrze i infekcja”, bo powietrze dostaje się do organizmu cały czas, warunkując to, że w ogóle żyjemy, z kolei infekcja nie może doń dotrzeć z zewnątrz, bo poza organizmem nie powstaje; mało też prawdopodobne, by lekarz instruował technika radiologii, czego należy poszukiwać na zdjęciu, bo choć doświadczony technik niejedno odchylenie potrafi dostrzec, jego sprawą jest wykonanie badania, zaś interpretacja obrazu, zarówno u nas, jak i w USA, wyłącznie lekarską. Ten ostatni akapit miał w ogóle pecha, bo i tłumacz się na nim potknął, w rezultacie czego powstał istny dziwoląg słowny: „zbadajcie miękisz płuc [płuco nie ma miękiszu, tylko miąższ – przyp.rec.] na
obecność oznak wydychania powietrza [wydychanie powietrza, podobnie jak i jego wdychanie, jest normalną czynnością ludzkiego układu oddechowego; podejrzewam, że autorowi mogło chodzić raczej o to, czy na skutek uszkodzenia dróg oddechowych wydychane powietrze nie przedostaje się poza tkankę płucną – przyp.rec.]”. Ale nie podejrzewam, by tego rodzaju usterki dostrzegli czytelnicy niemający z medycyną nic wspólnego. Mogą natomiast doświadczyć nieprzyjemnych doznań, czytając drobiazgowe, a w zasadzie zbędne dla fabuły, opisy zawodowej działalności technika sekcyjnego. No i oczywiście zauważyć schematyzmy typowe dla tego rodzaju literatury (nieobce nawet wspomnianym na wstępie tuzom gatunku): że gdy tylko bohater postawi się w roli samozwańczego detektywa, natychmiast zaczyna sobie poczynać jak James Bond i podobnie do niego wychodzi z życiem z najbardziej niewiarygodnych opałów; że jeśli bohaterem tym jest mężczyzna, to niezależnie od wieku i stażu zawodowego w 90% przypadków jest wdowcem lub rozwodnikiem, w
którego otoczeniu właśnie wtedy pojawia się co najmniej jedna bardzo atrakcyjną i zainteresowana tylko nim kobieta.

Ważniejsze jest jednak – przynajmniej w przypadku Ostrego dyżuru – to, że na kanwie wątku sensacyjnego poruszone zostają kwestie bardzo istotne z punktu widzenia etyki medycznej. Czy lekarza w każdych okolicznościach obowiązuje dochowanie składanej przy odbiorze dyplomu przysięgi Hipokratesa? A jeśli wie, że będąc jej bezwarunkowo wiernym, utrudni pracę przedstawicieli prawa? Albo jeszcze gorzej, jeśli ratując niebezpiecznego przestępcę musi być świadomym, że pośrednio naraża innych ludzi na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia? I z nieco innego obszaru nauk medycznych: do jakich granic można się posunąć, badając możliwości i ograniczenia ludzkiego organizmu? Kto ponosi odpowiedzialność za ich przekroczenie – pomysłodawca, wykonawcy, czy zwierzchnicy, którzy nie zadbali o sprawdzenie zgodności planowanych badań z normami etycznymi? Odpowiedzi nie są łatwe, zwłaszcza na pytania z tej pierwszej grupy; może tego rodzaju powieści powinny stanowić lekturę obowiązkową dla studentów medycyny, którą by
omawiali z wykładowcami podczas zajęć z etyki? Bo kiedy praktykujący lekarz stanie – tak jak David Spier – oko w oko z problemem, nie będzie miał zbyt wiele czasu na rozważanie podobnych dylematów…

d1ge2k4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1ge2k4