Jak to jest: codziennie budzić się ze świadomością, że jeden dzień, z którego niewiele pamiętamy, obrócił w proch wszystko, co wcześniej zrobiliśmy dobrego, zrujnował marzenia, odebrał to, z czego moglibyśmy się cieszyć w teraźniejszości i na co moglibyśmy liczyć w przyszłości?
Jak to jest: widzieć w każdych oczach, w które się spojrzy, nienawiść albo wzgardę, skierowane nie tylko ku nam, ale i ku naszym bliskim? I nie wierzyć, że się popełniło czyn, który owe uczucia wzbudził, lecz nie móc w żaden sposób przekonać ani siebie, ani innych o swojej niewinności? Jak to jest: wiedzieć, że się ciężko, wręcz niewybaczalnie wykroczyło przeciw prawom jeśli nawet nie boskim, to ludzkim, i że płaci za to ktoś, kto na to nie zasłużył? Jak to jest: patrzeć, jak dokonuje się zło i nie reagować? Ba, nawet pomagać, dając fałszywe świadectwa, zacierając ślady, uciszając tych, którzy podniosą głos sprzeciwu?
Na przykład tak: Przed jedenastu laty wioską Altenhain wstrząsnęło przerażające zdarzenie: podczas festynu zaginęły dwie siedemnastolatki. Każda z nich była przez jakiś czas związana z Tobiasem, synem poważanego i lubianego karczmarza, chłopcem przystojnym, inteligentnym, właśnie mającym zacząć studia medyczne; jak to aż nader często bywa w tym wieku, on zerwał z jedną dla drugiej, ta druga rzuciła go dla kogoś innego. Chłopak zarzekał się, że nie ma z ich zniknięciem nic wspólnego, lecz znalezione poszlaki sugerowały coś wręcz przeciwnego, niedwuznacznie wskazując na to, że dziewczyny zostały zamordowane. Tylko… że ich ciał nie odnaleziono. Niemniej jednak sąd uznał go za winnego zbrodni i skazał –wprawdzie na najmniejszy możliwy wymiar kary, ale dziesięć lat dla kogoś, kto dopiero kończy dwadzieścia, to szmat czasu. Dostatecznie dużo, by po jego upływie okazało się, że już nic nie będzie takie samo, jak przedtem. I nie chodzi tu o wyrzuty sumienia. Bo kiedy Tobias wraca do domu, odkrywa, że z jego dawnego
życia nie zostało nic: matka opuściła ojca, ojciec zaniedbał się i opadł z sił, rodzinny interes, budowany przez trzy pokolenia, popadł w ruinę, a on sam nawet nie ma co marzyć o pracy, bo kto zatrudni cynicznego mordercę, który uparcie odmawiał przyznania się do winy i wskazania miejsca, gdzie ukrył ciała? Rychło okazuje się, że bezrobocie to jeszcze najmniejszy kłopot, z jakim będzie się musiał zmierzyć, chcąc nadal pozostać w rodzinnej wiosce…
A niedługo do Altenhain zawitają policjanci z Frankfurtu, prowadzący właśnie dwa różne dochodzenia. Wydawałoby się, że szkielet znaleziony w zbiorniku na terenie nieczynnego lotniska wojskowego w jednej z pobliskich miejscowości nie może mieć nic wspólnego z brutalną napaścią na kobietę w innym mieście. Wydawałoby się… gdyby nie to, że znajdują się ogniwa, łączące i jedno, i drugie zdarzenie z nazwiskiem domniemanego podwójnego mordercy sprzed lat. Dlaczego domniemanego, skoro nikt w okolicy nie ma co do tego wątpliwości? Bo ma je niemal od początku komisarz Pia Kirchhoff, zmuszona chcąc nie chcąc zapoznać się z aktami dawno zamkniętej sprawy. I ma je także Amelie Fröhlich, jedna z wioskowych czarnych owiec (nie dość, że nie od zawsze tu mieszkająca, to jeszcze ubierająca się w stylu niechętnie przez tutejszych widzianym i przyjaźniąca się z autystycznym trzydziestolatkiem, synem miejscowego potentata). Przypadkowe podobieństwo dziewczyny do jednej z ofiar morderstwa sprzed dekady sprawia, że zaczyna się ona
głębiej interesować tamtą sprawą… i Tobiasem. A potem znika. Tok myślenia mieszkańców jest jasny: skoro zabił dwa razy, czemu nie mógłby i trzeci? Rozumowanie śledczych także mogłoby pójść tą drogą, ale przecież Pia i Oliver trochę się różnią od standardowo myślących policjantów; jeśli poskładają razem parę elementów układanki, które objawiły im się w trakcie poprzednich wizyt w Altenhain, uzyskają zdumiewający i przerażający obraz, w jaki nawet im samym będzie trudno uwierzyć…
„Śnieżka musi umrzeć” spodoba się najpewniej wielbicielom kryminału skandynawskiego, bo Neuhaus pisze w tej samej konwencji, która sprawdziła się u najlepszych autorów z północy, osadzając intrygę kryminalną w rozbudowanym tle społeczno-obyczajowym (mamy tu na przykład: relacje interpersonalne w komisariacie policji, zdradę małżeńską, spojrzenie na kwestię wieku emerytalnego, a to jeszcze nie wszystko), kierując akcję kilkoma równoległymi ścieżkami i naświetlając sytuację z punktu widzenia nie tylko policjantów prowadzących śledztwo, ale i wielu innych postaci. Przy tym, o ile na przykład u Lackberg bieg wydarzeń wydaje się czasem nieco zbyt statyczny, u Neuhaus nawet w momentach spokoju wręcz czuje się wrzenie pod powierzchnią. Mimo sporej liczby wątków i osób raczej trudno się w nich pogubić, tym bardziej, że nawet sylwetki bohaterów z drugiego i trzeciego planu są nakreślone dość wyraziście, by dały się zapamiętać. Życie prywatne pary policjantów (by nie było nieporozumień: parą są tylko w sensie
zawodowym) nie zagłusza głównego nurtu akcji, choć trudno powiedzieć, że na niego nie wpływa – to, co wydarza się w życiu Olivera, nie może się nie odbić na jakości jego pracy – a to, co dzieje się w domach i zagrodach mieszkańców Altenhain, odzwierciedla całą złożoną konfigurację zależności, które doprowadziły do takiej, a nie innej sytuacji. Uważny czytelnik może stosunkowo wcześnie wyłowić z tekstu informacje, na podstawie których prawidłowo wysnuje wnioski co do istoty toczącej się sprawy i zaangażowanych w nią osób, ale niech się nie obawia – tego, co najważniejsze, nie dowie się zbyt wcześnie…
Powieść Neuhaus to jedna z tych książek, od których naprawdę trudno się oderwać, a kiedy już poznamy wszystkie tajemnice, jakie skrywały przed nami postacie zaangażowane w sprawę, jeszcze długo się zastanawiamy nad kwestią winy i współwiny, i nad tymi cechami ludzkiej psychiki, które sprawiają, że raz zasiane zło może się mnożyć i krzewić bez przeszkód. Napisana przy tym dobrym stylem, czyta się doskonale, wzbudzając w czytelniku chęć kolejnych spotkań z Oliverem i Pią (ci, którzy dopiero zetkną się z twórczością autorki, będą już mieli sposobność odbycia ich we właściwej kolejności: w tym roku cykl został uzupełniony o rozpoczynającą ten cykl „Nielubianą”).